Czy lubicie intrygujące komedie kryminalne? Zawsze można się uśmiać do łez, a i wątek kryminalny się znajdzie … Proponuję zerknąć śmiało na najnowszą powieść Joanny Jodełki. Czy warto? Ja już wiem, wy przekonajcie się sami …
Bohaterkami powieści są przyrodnie siostry: Tycjana i Angelina Raj. Od razu zaznaczę, że imiona im nie zostały nadane przypadkiem, wynikają z umiłowania rodziny do sztuki. Siostry są jak ogień i woda. Tycjana jest spokojna i ułożona, z zawodu konserwatorka dzieł sztuki. Natomiast żywiołowa i roztrzepana Angelina jest charakteryzatorką teatralną. Siostry poznają się na pogrzebie ojca, bibliotekarza z Pracowni Zbiorów Masońskich. Wcześniej nie miały o sobie pojęcia. Wszyscy już przyjęli śmierć ojca do wiadomości, jednak ciotka Józefina uważa, że nie zmarł śmiercią naturalną. A żeby było ciekawiej to w każdym widzi potencjalnego sprawcę jego śmierci, uważa, że każdy miał w tym określony interes. Dzięki namowie ciotki rodzina rozpoczyna prywatne śledztwo w sprawie śmierci ojca dziewczyn. W całą sprawę całym sercem są zaangażowane siostry. Z początku niechętnie podchodzą do pomysłu ciotki, jednak z czasem nabierają przekonania, że może ona mieć rację. A gdy cała historia zatacza coraz szersze kręgi i pojawia się kolejny trup, to zaczyna się robić coraz ciekawiej. Te wszystkie następujące po sobie zbiegi wydarzeń zaczynają się zazębiać i cała fabuła nabiera odpowiedniego tempa. Będzie ciekawie, dowiedzie się wiele o losach masonów i ich tajemnicach. I warto uzmysłowić sobie, że kto nie jest z nimi, ten jest przeciw nim …
Córka nieboszczyka, jak przystało na powieść kryminalną, zmierza do odkrycia i ujawnienia prawdy, prawdy w różnych jej aspektach. Dojście do niej przysparza bohaterom wiele ciekawych przeżyć i wrażeń, bywa śmiesznie, ale i niebezpiecznie. Ale tak naprawdę ta historia wywołuje uśmiech na naszej twarzy. Cała jest podszyta ironią i sarkazmem, w najlepszym wydaniu. Prowadzone prywatne śledztwo, raz bardziej, raz mniej udolnie, nabiera rozmachu i tempa, gdy siostry przejmą się całą sprawą i wezmą ją do serca. Cały czas zastanawiałam się, kto jest tym prawdziwym sprawcą, podobnie jak ciotka, typowałam prawie każdego i każdemu potrafiłam przyporządkować powód. Ale jak to zazwyczaj bywa, autorka tak mną manewrowała, że w pewnej chwili straciłam pewność i rozeznanie. I tak naprawdę nie trafiłam, jestem pewna, że wy również będziecie mieli z tym problem. I to jest w kryminałach najlepsze, że do końca autor wodzi cię za nos, by później zmylić trop.
Czym różni się ta powieść od innych kryminałów? Ano tym, że jest trup, jest dochodzenie, ale nie ma policjantów ani innych służb tropiących przestępców. Śledztwo prowadzą prywatnie i po cichu bliscy zmarłego, a jak ono jest prowadzone, to już sami oceńcie. Więc nie liczcie na intrygujące i skomplikowane dochodzenie, wyrazistych i twardych policjantów, borykających się z problemami osobistymi.
Lekturę czyta się bardzo szybko, sprzyja temu nie tylko prosty i przejrzysty przekaz, ale szybko i dynamicznie skonstruowana akcja. Mnie w tej powieści zabrakło adrenaliny, powiewu tajemniczości, atmosfery strachu i grozy. Tak naprawdę nie odczuwałam, że to kryminał, taki był inny niż te, które dotychczas miałam okazję przeczytać. Liczyłam na więcej emocji, nie otrzymałam ich za wiele i to mnie zasmuciło.
Ale jak ktoś lubi lekkie kryminały, z nutką sarkazmu i ironii, i nie potrzebuje śmiałych i odważnych wrażeń, to ta lektura jest zapewne dla niego. Odpowiednia na popołudniowy relaks, przy kubku dobrej kawy.