“Sepia” to spotkanie z czystym, pierwotnym strachem. Takim, który osacza powoli i jakby z rozmysłem. Najpierw gładzi Cię delikatnie, tak, że prawie tego nie czujesz. Ślizga się po Twojej skórze, muska jakby w perwersyjnej pieszczocie, aby niezauważenie dotrzeć aż pod samo gardło, opleść szyję i z nienacka zacisnąć się na niej z dziką lubieżnością. Obawa, że stanie się to, czego zawsze najbardziej się bałeś, stanie się rzeczywistością.
Praca w klimatycznej księgarni, takiej jak “Papierowa sowa”, to chyba jedno z największych marzeń każdego, zapalonego bibliofila. Moje z pewnością. Zuza wraz z Eweliną stworzyły to miejsce z ogromnej pasji i prowadzą je z niesamowitym oddaniem. Pewnego niewyróżniającego się niczym szczególnym, letniego dnia, będąca na spacerze Zuza, razem z kilkoma przypadkowymi przechodniami odczuwa na własnej skórze mroźne tchnienie mroku. Niedługo później do tytułowej Sepii, czyli kilkutysięcznego miasta, przybywa żywioł - powódź, która odcina je od reszty świata. Los decyduje, że przyjaciółki stają się tymczasowymi opiekunkami oddzielonej od rodziny przez rwący nurt, dwunastoletniej Oli, córki jednego z klientów księgarni. Podczas tej nagłej, hermetycznej izolacji miasteczka, swoje żniwo zaczyna zbierać śmierć. Niby nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego podczas kataklizmu, jednak te tragedie nie są ściśle związane z wodą, za to owiewa je mroczna tajemnica.
Pani Klaudia Zacharska wykreowała znakomitych bohaterów. Każda z postaci ma swoje lepsze i gorsze strony charakteru. Każda ma zalety i wady, przez co stają się one bardziej realistyczne, naprawdę ludzkie. Były w powieści takie osoby, które wzbudzały moją sympatię. Były takie, które mnie niezwykle irytowały. Ale były też i takie, które powracając na kartach opowiadanej historii, powodowały swoją obecnością, że drobne włoski na moich przedramionach momentalnie stawały na baczność, a mało subtelny dreszcz niepokoju przemykał od trzymanej w dłoniach książki, przez koniuszki palców, łokcie, barki, przetaczając się nawet przez klatkę piersiową i ostatecznie eksplodował, wstrząsając mną elektryzująco za kark.
Przebywając w świecie “Sepii” chciałoby się umieć przewidywać przyszłość, aby czym prędzej wiedzieć, co wydarzy się dalej. Jednocześnie pragnęłoby się móc też zatrzymać czas i nigdy opowieści nie dokończyć, bo tak świetnie czyta się tę ksiażkę. Autorka wyśmienicie skomponowała fabułę, umiejętnie eskalując w Czytelniku ciekawość, napięcie i lęk, podsycając je w odpowiednich momentach. Ta powieść to połączenie wątków obyczajowych i literatury grozy. Jednak niepokój towarzyszy odbiorcy na każdym etapie czytania, bo nawet kiedy działy się zwykłe, codzienne sprawy, to miałam wrażenie, że zło czai się już tuż za następnym akapitem, wyczuwałam jego obślizgły, świszczący oddech. Dodatkowo jest to książka mądra, nie jakieś tam zwykłe “strachy na lachy”. Porusza tematy ważne, ma istotny morał.
Czy zastanawiałeś się kiedyś, drogi Czytelniku, jakim kolorem można by opisać życie? Świat nie jest ani dobry, ani zły. Nie jest mrocznie czarny, ani też nie jest nieskazitelnie biały. Niektórzy twierdzą, że z mariażu tych dwóch kolorów jako przedstawicieli dobra i zła, świat jest zwyczajnie szary. Na wspomnienie książki Pani Klaudii Zacharskiej, rzeczywistość już zawsze będzie dla mnie podszyta lękiem w kolorze sepii.