Potęga checklisty. Jak zrobić coś lepiej recenzja

Jestem uparta i lubię wszystko robić po swojemu, dlatego poradniki omijam szerokim łukiem. Wolę wyciągać wnioski z opowieści znajomych, ewentualnie skorzystać z ich rad. Uniwersalne prawdy i metody to dla mnie mit, jedyna uniwersalna rzecz, w którą wierzę, to klej. Może przez to moja droga zamiast do celu prowadzi czasami na manowce, ale gdy już go osiągnę, odczuwam podwójną satysfakcję.

Obiecałam sobie w tym roku wychodzić od czasu do czasu z czytelniczej strefy komfortu. Będę próbować dalej, chociaż po raz kolejny trafiłam na mur, przez który ciężko było mi się przebić moją upartą łepetyną.

"Potega checklisty" ma bardzo znaczący podtytuł "Jak zrobić coś lepiej", w oryginale "How To Get Things Right".

Pomyślałam sobie: Angie, może w końcu się czegoś nauczysz, przestaniesz porzucać prowadzenie kalendarza i robienie notatek dotyczących ważnych rzeczy, starzejesz się przecież i pamięć może cię zacząć zawodzić.

Przystąpiłam więc do lektury z dość pozytywnym nastawieniem. Czego oczekiwałam? Prostych, konkretnych i jasnych wskazówek dotyczących sporządzania i korzystania z list kontrolnych. Chyba zasugerowałam się podtytułem, liczyłam na to, że autor podpowie mi "jak?". I może nawet w jakimś stopniu on to zrobił, jednak zdecydowanie więcej miejsca poświęcił lotnictwu i chirurgii. Doceniam jego wiedzę z tej drugiej dziedziny i zebranie informacji z pierwszej. Rozumiem też, że tymi wszystkimi opisami chciał pokazać jak ważną rolę w obu odegrała checklista. Problem w tym, że zanim dotarł do meritum zapisał trzysta stron, które wbrew zapewnieniom z okładki nie przekonały mnie, że warto tworzyć listy kontrolne.

Nie chodzi wcale o to, że jestem uprzedzona do tego typu literatury. Czytam w wolnych chwilach inną tego typu książkę, która naprawdę mnie fascynuje. Jest w niej teoria, są przykłady, podsumowania po każdym rozdziale. Wszystko w idealnych proporcjach.

W przypadku "Potęgi checklisty" treść nijak ma się do tytułu i opisu.

Polecam jednak studentom medycyny jako wakacyjną lekturę.

Moje 3/10.