Gringo wśród dzikich plemion recenzja

Jeśli nie wiesz, że niektóre granice można przekraczać bez paszportu, a daty na wizach przerabiać za pomocą zwykłego długopisu, jak działa “tupet jak taran”, ani czym jest śmiercionośny Schmetterling to może warto byś przesłuchał tego audiobooka (tym bardziej, jeśli nie wiesz skąd wziąć fundusze na swoją pierwszą wycieczkę, albo gdy już z niej wrócisz skąd wziąć pieniądze na kolejną). Gdy dodatkowo nie wiesz, że po dżungli nie chodzi się samemu, bo można się zgubić i nie zdążyć wyjść, to przemyśl, czy nie poświęcić tych kilku godzin na to nagranie. Jeżeli do tej pory myślisz, że wszystkie kolorowe roślinki i zwierzęta wyglądają tak ślicznie nie po to, by ładnie wyglądać to najprawdopodobniej będą to ostatnie rzeczy jakie zobaczysz, o ile będziesz miał szczęście przeżyć, więc jeśli nadal planujesz wycieczkę w tropikalne lasy, to weź pod uwagę tę lekturę.

Jeżeli z kolei chcesz wiedzieć, czemu niektórzy ludzie sikają na zgniłe ananasy, by zarobić duże pieniądze, lub jakie hasło (poparte odpowiednią ilością gotówki) w niektórych krajach rozwiązuje wszystkie nierozwiązywalne sprawy, to dobrym pomysłem jest sięgnięcie po tę pozycję. Dobrze jest też wiedzieć, że gdzieniegdzie warto robić sobie publiczny manicure za pomocą noża typu “Rambo”, a gdzie indziej wieszać w drzwiach kurze łapki – dla własnego bezpieczeństwa.

Chcesz wiedzieć jak zniechęcić celników do rewizji twoich rzeczy? Wiesz gdzie znajdziesz odpowiedź.

“Gringo…” jest zbiorem nietuzinkowych relacji z wypraw do Ameryki Południowej, okraszonych zabawnymi komentarzami autora i tłumacza. Sprawnie przeczytana (choć przy niektórych innych lekturach Roch Siemianowski mi nie odpowiada, to tu spełnia swoje zadanie) wciąga i rozpala wyobraźnię. Ani się obejrzysz, a nagranie się skończy, a Ty zostaniesz z niedosytem nowych anegdot i głową pełną pomysłów na najbliższy urlop.