Książka pt. „Życie teoretycznie” jest obrazem sytuacji, w której przeplatają się relacje rodzinne, nowe doświadczenia i złożone osobowości.
Rozpoczynając lekturę poznajemy główną bohaterkę o imieniu Sabina.
Zostaje nam przedstawiona w dość przełomowym momencie swojego życia.
Po skończeniu szkoły, rozpoczyna pracę w ekskluzywnym domu starości „Pod Dębami”. Miejsce pozornie idealne na starość, gdzie każdemu pacjentowi zapewniona jest prywatność i gwardia specjalistów oferująca szereg wyrafinowanych usług.
Niemal od samego początku można zauważyć, że Sabina jest osobą bardzo specyficzną. Ma się wrażenie, że ta oto młoda dziewczyna żyje pod swego rodzaju szklanym kloszem. Wiele rzeczy zostało jej z góry narzucone przez rodziców, przez co mamy wrażenie, iż nie ma kontroli nad swoim życiem. Ciężko jednak doszukać się jednoznacznych pretensji. Sabina jest pogodzona z takim życiem.
Pierwsza rozmowa Sabiny, z nową koleżanką z pracy – Martą, przywiodła mi na myśl sytuację ze szkolnej lektury „Kordian”, której główny bohater przeżywa nagłe zderzenie z rzeczywistością. Tak też stało się w przypadku Sabiny. Jednak w tym przypadku, było to jak bierna informacja. Nie nastąpiła żadna zmiana myślenia. Nie nastąpiła refleksja nad swoim światopoglądem.
Po przyjrzeniu się zachowaniu Sabiny i jej myśleniu stwierdzam, ze jest to niesamowicie złożona osobowość.
Początkowo, obserwując jej stosunek do rodziny, pacjentów, ma się wrażenie, że jest typową, dobrą i ciepłą osobą, jednak bez konkretnej filozofii życiowej.
Jednak zaraz po tym obrazie, zauważamy coś więcej.
Fakt, że jest altruistką pozostaje niezmienny, jednak ma też skłonności do egocentryzmu i dążenia do perfekcji.
To dość kontrowersyjne połączenie, bowiem przy całej swojej tolerancji i chęci pomocy, krytycznie patrzy na swoje towarzyszki na zajęciach fitness. Chce być idealna pod każdym względem – pracy, figury, relacji rodzinnych.
Co poza cechami charakteru niesamowicie razi czytelnika, to fakt, iż zdanie jej rodziców jest zawsze „ponad”.
Ich rozmowy bywają namolnie moralizatorskie. Mimo, że ich córka jest już dorosłą kobietą, mamy wrażenie, jakby szła pierwszy raz do przedszkola.
Choć nic nie jest w tej sytuacji czarno-białe. Z jednej strony mamy przestrogi i prawienie morałów, z drugiej natomiast słyszymy, że ich córka musi brać za siebie odpowiedzialność, bo „przecież jest dorosła”.
„ „Masz rodziców, których nie możesz zaniedbać. My Cię potrzebujemy tak jak ty nas” – mama bezwiednie użyła swojego zaklęcia, które zawsze kierowało mnie z powrotem do domu. „
Ten cytat wskazuje na to jak wielki wpływ na jej życie mam matka. Manipulacja -świadoma, czy nie, zawsze skuteczna.
Wyraźnie widzimy uzależnienie dziewczyny od rodziców, ale i odwrotnie.
W sytuacjach, gdy spędzają razem czas, czytelnik ma wrażenie, iż dziewczyna nie ma innego życia niż rodzina. Jedynymi tematami do rozmowy jest praca, rodzina i wspomnienia.
W książce pojawiają się również inne wątki niż tylko toksycznej relacji między Sabiną, a jej rodzicami.
Wszystkie jednak sprowadzają się do jednego – pokazują czytelnikowi młodą, inteligentną dziewczynę wychowaną tak, aby była na każde skinienie, nie tylko rodziców, ale i osób, od których zależy jej pozycja.
Ciekawą kwestią jest też ukazanie starości i stosunku do niej.
Założeniem domu starości „Pod Dębami” jest sprawić, by jej mieszkańcy nie myśleli o śmierci. Czy warto odciągać czyjeś myśli od tego, co nieuchronne? Ludzie, którzy dopuścili do siebie tę myśl, odzyskiwali chęć do życia, chcieli wykorzystać dany im czas. I tym samym umierali szczęśliwi, spokojni i przeświadczeni, że umierają rozwiązawszy wszystkie swoje problemy.
Już pierwsze wrażenie „szklanego klosza” pod koniec okazuje się jak najbardziej słusznym. Życie Sabiny, nie należy w pełni do niej. To tylko iluzja, którą stworzyła zarówno jej rodzina jak i ona sama.
Dziewczyna, która nieustannie stara się dostosować, sprostać czyimś wymaganiom, nie zna innego życia, i nie ma zamiaru tego zmieniać.
Jest to postawa niesamowicie niszcząca, co widać nie tylko po głównej bohaterce, ale i np. po zachowaniu jej matki.
Zamykanie się w rodzinnym kloszu nikomu nie służy.
Z pozoru wszystko jest w porządku, jednak przy charakterystycznych sytuacjach widzimy, iż matka ma problemy z przystosowaniem.
Swoją rodzinną funkcję i władczy model postępowania przenosi we wszystkie inne sfery swego życia.
Podsumowując książka kreuje ciekawą, ale i nieco irytującą postać, która skłania do refleksji nad relacjami rodzic-dziecko. Umieszcza bohatera w nietypowych warunkach, które wpływają na oryginalność utworu, oraz pozwala rozwijać inne wątki, związane z zagadnieniami egzystencjalnymi czy poruszającymi temat stosunku ludzi starszych do świata i ludzi.
Czyta się ją niezwykle szybko, łatwo i przyjemnie.
Najważniejsze zadanie zostało spełnione – książka wywołuje emocje i skłania do refleksji.
Jest to kolejna godna polecenia polska pozycja, co bardzo mnie cieszy.