Zakazana miłość, walka dobra ze złem, fantastyczne legendy i niebezpieczne tajemnice. Oddanie, smutek, tęsknota. Wspomnienia z dzieciństwa, uczucia, którymi darzy się rodzinę i przyjaciół. Wszechogarniające ciepło. To wszystko czeka na czytelnika w przepięknej, baśniowej powieści Barbary Baraldi.
„Pocałunek Demona” to kontynuacja doskonałej książki młodzieżowej, włoskiej autorki, pod tytułem „Scarlett”. Mikael, półdemon i Strażnik, staje przed radą by ponieść konsekwencje, użycia swojej mocy do własnych celów. Chłopak, z miłości do Scarlett, ocalił przed śmiercią jej młodszego braciszka i teraz, według prawa, musi za to zostać ukarany. Dziewczyna bardzo za nim tęskni. Wakacje spędziła u babci w Londynie, ale kiedy wraca do niewielkiego, włoskiego miasteczka, wszystko jej o nim przypomina. Gdyby jeszcze nie te sny i przerażające wizje, które jej braciszek uwiecznia w swoich rysunkach… Do tego, półdemon, który walczy u boku Mikaela, Vincent, na wszystkie możliwe sposoby, stara się uprzykrzyć jej życie. Kiedy jednak dzieje się coś złego, to właśnie on, zawsze znajduje się w pobliżu i przychodzi z pomocą. Dlaczego chłopak, którego nienawidzi najbardziej na świecie, tak bardzo się do niej zbliżył i co może z tego wyniknąć?
Scenariusz historii wydaje się wręcz banalny. Wiele osób powiedziałoby, że to kolejna powieść z cyklu „romans paranormalny”. Moim zdaniem jednak, to byłby duży błąd. Książka jest napisana w tak piękny, pełen ciepła sposób, że jak dla mnie, mogłaby być nawet o wakacjach nad morzem lub plantacji truskawek, a i tak czytałabym ją z przyjemnością. Barbara Baraldi jest jedną z tych rzadko spotykanych pisarek, które w słowach potrafią zamknąć cały świat. Na stronicach jej książki można znaleźć nadzieje, lęki, uczucia i piękno malowane setkami przeróżnych barw.
Bardzo spodobało mi się to, że miłość Scarlett do Mikaela została wystawiona na próbę. Jest to uczucie, które trzeba pielęgnować, a nie coś oczywistego, co należy się zakochanym. Również jej relacje z przyjaciółkami i innymi osobami z otoczenia dziewczyny, nie pozostawiają wiele do życzenia. Wydają się być jak najbardziej realne, a do tego poruszają w czytelniku pewne niezwykle czułe struny. Zazwyczaj nie lubię czytać powieści pisanych w pierwszoosobowej narracji, ale tutaj to pasuje wręcz idealnie. I naprawdę cieszę się, że przez te kilka godzin mogłam być towarzyszką Scarlett i poznawać jej najgłębiej skrywane myśli.
Wydanie jest bardzo ładne i staranne, tylko trochę żal mi tej ślicznej, włoskiej, księżycowej okładki. Oprawa jest miękka, ze skrzydełkami i ma bardzo przyjemną w dotyku, aksamitną fakturę. Tłumaczenie moim skromnym zdaniem jest rewelacyjne, a pani Karina Burchardt, doskonale wczuła się w klimat książki. Błędów edytorskich również nie zauważyłam. Całość podzielona jest na kilkadziesiąt bardzo krótkich rozdziałów, dzięki czemu wygodnie się czyta. Już w samym wydaniu można się zakochać.
W tej książce nie ma wartkiej akcji, napięcie wprowadzane jest powoli i stopniowo, aż do kulminacyjnej sceny walki – w tym idealnie przypomina swoją poprzedniczkę „Scarlett”. Za to takie oczekiwanie na wydarzenia, do tego poprowadzone w dobrym stylu i ze świetną narracją, czytelnika pochłania bez reszty. Autorka ma niezwykle ciekawe i oryginalne pomysły, a po jej powieść zdecydowanie warto sięgnąć. Zakończenie jest dość wyraźnie zarysowane, ale widać nieskończone wątki, więc mam szczerą nadzieję, że niebawem ukarze się trzecia część, po którą z pewnością sięgnę! Lekturę „Scarlett” zdecydowanie polecam!