Żyjemy w świecie, gdzie ludzie wierzący w zjawiska paranormalne uznawane są za nienormalnych, niekiedy nawet umieszcza się je w zakładach psychiatrycznych. Niestety, ale tak jest. Dlatego ja osobiście wolę zanurzyć się w jakiejś ciekawej lekturze fantasy i wejść do innego świata, niż szukać odniesień do niej w życiu realnym. Moją ostatnią lekturą była książka „Scarlett”, kolejna powieść fantastyczna, tym razem pisana w nurcie gotyku. Z opisu wydawała się mało ciekawa, jednak treść mnie zaskoczyła.
„Scarlett” to kolejna powieść paranormal romance. Opowiada o kilkunastoletniej dziewczynie, która przeprowadza się z rodziną do Sien zostawiając swoich dawnych przyjaciół w Cremonie. Nie potrafi odnaleźć się w nowym otoczeniu. Dodatkowo każda rozmowa rodziców i jej z matką kończą się kłótnią. Jej jedynym pocieszeniem jest Marco, młodszy brat oraz nowi znajomi. Wydaje się, że wszystko zaczyna się układać, jednak po koncercie na rozpoczęcie roku szkolnego wszystko się zmienia. Wystarczyło jedno spojrzenie Mikaela, aby wywrócić całe życie Scarlett do góry nogami.
Dorastać to znaczy popełniać błędy, ale nie można bać się żyć.
Słyszałam, że „Scarlett” porównywana jest do „Zmierzchu” i polecana fanom właśnie tej powieści. Ja osobiście nie interesuję się książkami S. Meyer, kiedyś je lubiła, jednak przeczytałam wiele lepszych książek i „Scarlett” zalicza się do tego grona. Czytając tą powieść wracałam do budowy „Igrzysk Śmierci” S. Collins. Krótkie zdania, podobnie prowadzona narracja pierwszoosobowa. Książka dzięki skojarzeniom do „Igrzysk” pewnie na długo zostanie w mojej pamięci.
Największym plusem są oczywiście postaci. Gdyby nie one odłożyłabym książkę. Scarlett jest specyficzna… Niby wiadomo jak się zachowa w określonej sytuacji, ale nigdy nic nie wiadomo. Bo autorka może zawsze zmienić coś i dziewczyna zrobi coś innego. Widzę, że walczy o to co pragnie, szczególnie chodzi mi tutaj o jej chęć dowiedzenia się, co się stało z Eduardo. Jest oczywiście także Mikael, członek Dead Stone o oczach koloru lodu. Mam wrażenie, że nie spotkałam się z takim chłopakiem w żadnej innej książce. Jest wyjątkowy, choć może przypomina mi bohaterów innych książek, jednak jest w nim coś, że nie mogę go do nikogo porównać.
W książce zapoznajemy się z inną parą. Piszę tutaj o Ofelii i Vincencie. Ofelia jest przyjaciółką Scarlett, z którą może porozmawiać na wiele tematów. Zdaje mi się, że Scarlett i Ofelia są swoimi prawdziwymi przyjaciółkami. Podobała mi się scena, gdy dziewczyny wymieniają się biżuterią na znak, że są ze sobą blisko. Nie zapominajmy jednak o Vincencie, kolejnym członku Dead Stone. Czarne włosy, głęboki głos, ciemne oczy… Nie mogę zapomnieć także opisów jego tatuaży, które niezwykle dobrze spisywały się przy ich wyobrażeniu. Szczególnie dobrze zauważamy, że nienawidzi on Scarlett. Jednak taki wątek przydał się w powieści. Czasami książki przepełnione są miłością a brakuje tego czegoś. Za czasem właśnie tym czymś jest odrobina czyjejś nienawiści.
Muszę napisać także o okładce, która bardzo mi się podoba. Wiem, że często to piszę, ale tak już mam, gdyż książki przeważnie wybieram po okładce. Proste czerwone i biała litery świetnie pasują do całokształtu. Na środku zobaczymy jakąś planetę. W rogach widzimy błyszczące zdobienia. Ogólnie wszystko jest dobrze skomponowane.
Książka wypada bardzo dobrze na tle innych powieści. Nie jest jedną z najlepszych książek, jakie czytałam, jednak nigdy nie porównałabym jej do „Zmierzchu”, ponieważ jest o wiele lepsza od niego. Myślę, że ta powieść na jakiś czas będzie w mojej pamięci. Lektura ta powinna spodobać się fanom fantastyki i paranormal romance. Mam nadzieję, że i wy po nią sięgniecie.
Moja ocena: 9/10