„Scarlet” to druga część Sagi Księżycowej. Pani Marissa Meyer zadebiutowała tym cyklem i od razu zdobyła uznanie. „Cinder” przez wiele tygodni utrzymywała się na listach bestsellerów i już sam ten fakt jest świetną zapowiedzią wyjątkowej lektury.
Babcia Scarlet zaginęła a nikt nie chce jej pomóc. Dziewczyna prowadzi gospodarstwo rolne we Francji i podczas jednej z dostaw towaru, spotyka uczestnika ulicznych walk, który został okrzyknięty Wilkiem. Osiemnastoletnia bohaterka po odkryciu, kim jest chłopak i jego powiązaniach, wyrusza z misją uratowania swojej babci. Międzyczasie Cinder ucieka z więzienia. Po drodze spotyka złodziejaszka i samozwańczego Kapitana Thornea. Nie da się ukryć, że pseudo kapitan jest przydatny i posiada statek kosmiczny, którym uciekają.
Po pierwszej części i poznaniu Cinder oraz młodego Cesarza Kaia to chce się więcej. Zastanawiałam się jak potoczyły się ich losy. Zdziwiłam się bardzo, kiedy zaczęłam czytać „Scarlet”. Nowa bohaterka okazała się zwykłym człowiekiem, którego emocje przewyższają nad rozumem. Tak wykreowana bohaterka cechuje się realnością. Łatwo sobie ją wyobrazić. Normalna dziewczyna żyjąca na wsi, nie radzi sobie z zaginięciem jedynej kochanej osoby. Jej odwaga może lekkomyślna nie jest czymś złym. Postrzegam to, jako wyraz miłości i oddania. Podczas tej wyprawy Scarlet odkrywa sekret swojej babci i pomimo, że dowiedziała się, że wiele przed nią ukrywała to i tak ją kocha. Jej uczuciowość jest widoczna w zacieśniającej się relacji z Wilkiem. Muszę szczerze przyznać, ze kilka razy mnie zaskoczył i wywołał jęk zdziwieni, choć to mało powiedziane. Wilk- alfa, który wychował się w obcym świecie nie wie nawet, co to pomidor? Czy to nie urzocze? Wielki, czuły i śmiertelnie niebezpieczny chłopak, który dzięki Scarlet Benito zaczyna dostrzegać coś poza misją i walką.
Narracja pozwala nam widzieć istotne wydarzenia. Przeskakuje między Scarlet i Cinder, wkradło się kilka rozdziałów o Kaiu. Poprzednia część miała elementy dystopii, lecz ta, jak dla mnie jest w większej mierze paranormalem. Wilk jak sama nazwa wskazuje, wiemy, kim jest. On i Scarlet poznają się i podrużuję razem. Ich rozmowy wciągają i ciekawią a namiętność podgrzewa atmosferę. Pomimo, że pierwsza cześć podobała mi się, to ta ją dosłownie zdyskwalifikowała. W części o Cinder było wiele mechaniki, dyplomacji i tej okropnej macochy, co ją poniżała i dręczyła a tu jest pięknie skrojona historia, desperackiej misji ocalenia babci głównej bohaterki. Cinder już poznaliśmy i wiele się nie zmieniła, zaczęła poznawać swoje lunarskie zdolność i uczy się żyć z jej konsekwencjami, muszę zaznaczyć, że jej towarzysz jest miłym dodatkiem i fajnie było go poznać, gdyż dodaje lekkości i humoru.
Akcja od samego początku jest bardzo szybka. Brak w niej zbędnych przemyśleń i użalania się, co powoduję, że czyta się szybką. Czytając kolejne rozdziały, coraz trudnej było się oderwać. Najpierw Scarlet walczy o życie, później Cinder kradnie statek by za chwilę się przenieś do cesarskiego pałacu i obowiązku, który wisi nad Kaiem. Być może ta zawrotna akcja wpłynęła na mnie tak bardzo, że nie zwracałam uwagi na wady. Jeśli takie są?
Książka jest wzorowana na bajce „Czerwony Kapturek” i pomimo pięknej okładki nie zauważyłam wielkiego podobieństwa. W „Cinder” było to bardziej widoczne, okropna macocha jak w „Kopciuszku” a tu mamy wilka i babcie. Motyw wilków wiele razy się powtarza w literaturze i dlatego podobieństwo do bajki tak mało się wyróżnia.
Po przeczytaniu tej książki z zapałem polecam. Jeśli ktoś zna serie to, z pewnością się nie zawiedzie, tym bardziej, że jest jeszcze lepsza niż poprzednia. Pani Meyer po mistrzowsku stworzyła napięcie i wciągnęła w wir akcji. Zakończenie pobudza wyobraźnie i jest lekką zapowiedzią części trzeciej. „Scarlet” okazała się miłą odskocznią i przyjemną lektura, więc polecam. 5/6