Rozpracowywanie czasu. Dopadanie sensu życia. Przekraczanie granic życia i śmierci. Rozróżnianie granic między bogiem a Bogiem. Strach przed łąką i tym, co można na niej znaleźć. Rozmowy ze zmarłymi. Słabości ciała. Potęga drewna. Żonglowanie prawdą. Śmierć z tęsknoty. Meble dla nieżywych. Kaszanka dla Boga. Wreszcie tchórzostwo i jego konsekwencje. I odwaga. Odwaga, która albo jest, albo jej nie ma.
Kiedy Krystian Dzierzba robi ostatnią w swoim życiu trumnę, a w grubym zeszycie zapisuje nazwisko zmarłej, coś się w nim przelewa i nie chce wrócić na swoje miejsce. Gdy godzinami wpatruje się w zdjęcie zamieszone w lokalnej gazecie, czuje dziwną tęsknotę i nic w jego życiu nie jest takie jak przedtem. Bo bez szafy można przeżyć, ale bez trumny już się nie obędzie. Krystian nie wie, co miałby zrobić wobec bezczynności świata i jak poprowadzić życie ocalone przez barany.
Córka Krystiana, Pola, chciałaby być wielkim człowiekiem, czyli pić wódkę i nie widzieć innych. Mogłaby też zostać proboszczem. Prosi więc o pomoc samego Diabła, który z Bogiem ukrywa się w pobliskim lesie. Ale Bóg jest zajęty jedzeniem kaszanki, a Diabeł prosi o przysługę nie dając w zamian nic.
Leokadia Małecka, nazywana przez niektórych Szaloną, dzieli swoje życie na trzy etapy. Tylko jeden z nich, ten najkrótszy, nazwałaby szczęśliwym. Każdy jej dzień polega na niemyśleniu. Nie kończy zaczętych czynności, bo wtedy świat trwa, a ona próbuje trwać razem z nim. Miała cały czas świata, dlatego całymi dniami przesiadywała w szuwarach, by w końcu rozprawić się z najstraszliwszym bydlęciem na świecie. Każdy z nas ma swoje bydle, a potwór Leokadii grasował w jeziorze.
Mikołaj Stein urodził się tchórzem. Między robieniem budyniu a przygotowaniem zrazików obmyślał, jak stać się odważnym. Czasami wystarczy się nie odwracać, ale dla Mikołaja to było zbyt wiele. Być może trochę winy za to ponosił ojciec Mikołaja, który w ostatecznych obliczeniach okazał się być ćwierć-ojcem. Nie zmienia to jednak faktu, że kiedy staje się przed własnym sumieniem, osoby trzecie przestają mieć znaczenie.
No i prawda. Taki twór z plasteliny, który w rękach odpowiedniego człowieka może przybierać dowolny kształt. Coś na ten temat wie Henryk Graczyk, zarządca myśli i rozmów, któremu wydawało się, że może oszukać również siebie samego.
Jest jeszcze czas. Czas nie ma jednolitego kształtu. Niekiedy jest jak tarcza, na której zaznaczone są kolejne miesiące, a każdy z nich ma inną barwę. Czasami przypomina falę i jest nieskończony, a czasami jest jak ciasne szczeliny, przez które trzeba się przeciskać. Dla Iwo Dzierzby czas ma swoje wypukłości i specjalną fakturę. Iwo rozpracował czas. Ma go więcej niż inni. Ma też świadomość, że świat skończy się za siedemnaście lat, dlatego odkłada życie na później.
Najnowsza powieść JM po raz kolejny przenosi w rewiry magicznego realizmu. Autor buduje go nie tylko na poziomie treści, ale również języka pełnego metafor, zaskakujących porównań, nieoczywistych epitetów i ważnych pytań.
Kiedy w 1995 roku Seamus Heaney, irlandzki poeta, otrzymał Literacką Nagrodę Nobla, komitet noblowski uzasadnił ją takimi słowami: ,, […] za dzieła charakteryzujące się lirycznym pięknem i etyczną głębią, które sławią cuda dnia powszedniego i żywą przeszłość’’.
Liryczne piękno, etyczną głębię i cuda dnia powszedniego znaleźć można w ,,Sąsiednich kolorach’’.