Książka o ucieczce z kraju głębokiej komuny - na opływający we wszelkie dostatki, wymarzony Zachód. Oraz twarde zderzenie obietnic i nadziei z bezwzględną rzeczywistością. A wszystko to oczami niezłego boksera. I pewnie wielu takich sportowców/pięściarzy, jak bohater niniejszej książki, było w rzeczywistości. Dziś już bezimiennych, całkowicie zapomnianych, których historia nie zawsze kończyła się happy endem...
Zaś tytułowe "wygrać na obcym ringu", będące z pewnością niełatwym zadaniem - miało też, oczywiście, niejednokrotnie miejsce w świecie prawdziwego, wielkiego boksu. Jak choćby w przypadku Tomasza Adamka, i jego pojedynku z niemieckim rywalem - Ulrichem.
Polak, świeżo upieczony mistrz świata wagi półciężkiej, nie był jeszcze na tyle pięściarzem sprawdzonym na międzynarodowej arenie, by ci nieco słabsi rywale mieli go unikać. Więc niemieccy promotorzy (pieniądze...) zorganizowali mu na własnym terenie bój w obronie pasa czempiona. Przeciw faworytowi miejscowej publiczności - Ulrichowi. Ten ostatni był solidnym, jednak - jak miało się okazać - wcale nie wybitnym ringowym wojownikiem. Ale o trudnościach związanych z pokonaniem (każdego) reprezentanta Niemiec na jego terenie - od lat głośno jest w bokserskim światku. Polak, mający przeciw sobie niespecjalnie przyjazną publikę, oraz (niby) neutralnych sędziów punktowych, których rzetelności (uczciwości ?) nigdy nie można być pewnym - wybrnął z sytuacji w najlepszy możliwy sposób. Po prostu znokautował faworyta gospodarzy, uciszając jego fanów, zapełniających trybuny. I nie dając "wypowiedzieć" się na temat walki - mającym punktować ją arbitrom...
Podobny "przypadek" spotkał też swego czasu Darka Michalczewskiego. Ten jednak, od początku profesjonalnej kariery boksował w Niemczech, więc dobrze znał tamtejsze realia. Ale do rewanżowego starcia z G.Rocchigianim przystępował na "terenie wroga". I to niemal dosłownie, bo przy wejściu na ring Polakowi (walczącemu pod niemiecką flagą...) towarzyszyły przeraźliwe gwizdy. Jedyną przyjazną mu osobą na hali był chyba jego trener- Sdunek, dla otuchy trzymający pięściarza za ramię... W konfrontacji "włoskiego Niemca" z "niemieckim Polakiem" - niemieccy fani głośno i dobitnie okazywali sympatię temu pierwszemu ...
Ostatecznie Michalczewski wygrał przed czasem ten bój, i dopiero wtedy dał upust wielkim emocjom, jakie w nim się kłębiły. Chyba nigdy więcej nie walczył, mając przeciw sobie (dokładnie) całą publiczność...
Ech, niełatwo wygrać "na obcym ringu". Ale przecież nie jest to niemożliwe...