Po więcej recenzji zapraszam na:
http://ksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com/W Polsce, jeśli spotykamy się z fantastyką zagraniczną, pochodzi ona prawie zawsze z krajów anglojęzycznych, bądź raz za czas z Niemiec. Mało na naszych półkach księgarskich jest dorobku fantastycznego z innych krajów, a jeśli trafi się już jakiś rodzynek, to ciężko będzie mu znaleźć podobnego kolegę. Dlatego bardzo się cieszę, że było mi dane przeczytać "Sagę o Rubieżach" autorstwa Liliany Bodoc, pochodzącej z Argentyny. Powieść ta, a właściwie dwie powieści wydane w jednej książce - "Dni Jelenia" oraz "Dni Pomroki", zostały obwołane "najlepszym epickim dziełem napisanym w języku hiszpańskim". Czy faktycznie są godne tej nazwy?
"Czarownik Sokół odczuł ulgę, że nie jest już człowiekiem. Tylko oni potrafili przemierzyć cały kontynent bez słowa skargi, a potem płakać z powodu ubrania z sitowia."
Akcja książki przenosi nas na Żyzne Ziemie - kontynent zamieszkany przez wiele ras, ludów i plemion. Wszyscy Ci ludzie znają przepowiednię - gdy na Starych Ziemiach rozstrzygnie się walka pomiędzy siłami Wiecznej Nienawiści, a tamtejszymi mieszkańcami, przybędą okręty, które obwieszczą wynik walki. Jeśli zło zatryumfuje, będzie to flota wojenna, jeśli natomiast przegra, przybędą Boreaszowie, tubylcy ze starego kontynentu, i wszyscy będą się radować. I oto gwiazdy zapowiadają nadejście przybyszów. Wszystko jednak jest zakryte, rozmazane i żadna magia nie potrafi odczytać, czy trzeba się radować, czy przygotowywać do wojny... Powodu do radości jednak nie ma. Oto Misaianes, wcielenie nienawiści, wysłał na okrętach wojsko Syderetyków, posługujące się tajemniczą bronią, nieznaną do tej pory mieszkańcom Żyznych Ziem. Wojna ta będzie wyjątkowo trudna. Czy wszystkie ludy zjednoczą się w walce? Kto zostanie wierny dobrym wartościom, a kto zdradzi? Kim będzie zwycięzca? Czas pokaże...
"Zdrada ogłupia. Pozwólmy im dalej w nią brnąć, bo zdążają ku samozagładzie..."
Liliana Bodoc urodziła się w 1958 roku na północy Argentyny, w Santa Fe. Studiowała nauki humanistyczne, a następnie rozpoczęła pracę dydaktyczną. Dni Jelenia, pierwsza część trylogii o Rubieżach, ukazała się w 2000 roku, a jej kontynuacja, Dni Pomroki, w 2002. Zwieńczenie serii książek ujrzało światło dzienne już dwa lata później. Prawa zakupiły wydawnictwa na całym świecie, a "Saga o Rubieżach" zyskała sobie wierne grono czytelników i uznanie krytyków literackich.
"'Grzywak' - powiedział ktoś wreszcie i ta nazwa zaczęła krążyć z ust do ust, oswajając nieznaną bestię, bo coś, co ma imię, staje się mniej straszne."
Historia ukazana w książce jest niewątpliwie ciekawa i przypomina nieco podbój Ameryki Południowej przez konkwistadorów. Dodatkowo Żyzne Ziemie kształtem łudząco przypominają Nowy Świat. Cóż, przyznam, że jest to dobry pomysł na powieść fantasy i o tyle oryginalny, że napisany z perspektywy ludzi podbijanych, a nie podbijających. Pani Liliana, mimo że wzorowała się na Ameryce, dopracowała nowy świat w 100% i zadbała o każdy szczegół - od wielkiego miasta zacząwszy, na malutkiej pszczole skończywszy. Z kreacją postaci poradziła sobie bardzo podobnie. I o ile te rzeczy zrobiła świetnie, to historię opowiedziała w sposób wystarczająco toporny i pozbawiony lekkości, że gdy dobrnie się już do tej 730 strony, ma się wszystkiego co związane z Żyznymi Ziemiami dość. Antidotum na nudę byłoby na pewno podzielenie książki na dwie części, czyli jak w oryginale. Przesyt by znikł, a słowo "trylogia" na powrót odzyskałoby swoje znaczenie.
"Welenkin wiedział, że tacy właśnie są ludzie. Tylko oni potrafili w samym środku wojny spierać się o głupstwa. [...] Z drugiej strony... tylko oni potrafią w środku wojny spokojnie urabiać ciasto na chleb."
Tom I "Sagi o Rubieżach" to z pewnością dobre dzieło fantasy. Ma zalety - jest oryginalna i dopracowana, ale autorce brak dopracowanego języka, co męczy i nudzi. Nie jestem jej w stanie wyznaczyć jednoznacznego werdyktu, jednak jako wakacyjna przygoda sprawdzi się bez dwóch zdań i na pewno zapewni wrażeń w słoneczne popołudnie.