Do czytania podeszłam z ogromną ciekawością z dwóch powodów: jestem pedagogiem i przez pewien czas pracowałam w Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej, gdzie spotkałam się z tęsknotą za rodzicami oraz jestem w ciąży więc tęsknota za dzieckiem i obsesyjne myśli o nim nie są mi obce.
Autorka - Novae Res opisuje swoje emocje dotyczące oczekiwania na dziecko, w momencie, w którym dwoje kochających się ludzi mieć go z jakichś powodów nie może. Na początku czytamy piękną dedykację - dla Synka i informację, że minęło 7 lat od zostania rodzicami adopcyjnymi 2,5 letniego chłopca. Wiemy więc, że historia dobrze się kończy.
Książka podzielona jest na 2 etapy: oczekiwanie i bycie już we troje. Czytając czułam mnóstwo emocji autorki: od smutku i przygnębienia, po rozterki i rozpacz, nadzieję i gniew, zazdrość o innych oraz obwinianie siebie. Z pozoru proste wydarzenia: spotkanie z przyjaciółmi czy wyjście na spacer i oglądanie bawiących się dzieci, dla kobiety, która bardzo marzy o dziecku mogą być prawdziwą walką. Widać też jak z każdą stroną książki upływa czas i jak bardzo niesprawiedliwy wydaje się los... Marzenie o urodzeniu noworodka zmienia się w marzenie o daniu miłości obcemu Małemu Człowiekowi z bagażem na plecach.
W opowieści ciekawe dla czytelnika może być też zderzenie ludzkich pragnień z biurokracją i instytucjami. Wydaje się, że to taki proste połączyć dziecko bez rodziców z małżeństwem, które zakocha się w nim po uszy i na nie czeka, a jednak tak nie jest. Na kandydatów na rodziców adopcyjnych czeka mnóstwo dokumentów, szkoleń i procedur, za którymi może stać ich dziecko albo może się okazać, że sytuacja nie ureguluje się wcale. Sama z doświadczenia wiem, że z niektórych maluchów w placówkach wyrastają nastolatki wciąż czekające na Dom.
Pozostają też wątpliwości o dziecko: Czy uda się je pokochać? Jakie będzie? Czy jego przeszłość będzie często dawała o sobie znać?
Autorka wzruszająco pisze do swojego dziecka, wypełniając oczekiwanie i najwięcej łez wylałam właśnie na tych intymnych fragmentach. Opisuje też codzienne życie z nowym członkiem rodziny i wzajemne oswajanie się.
Zabrakło mi jedynie obszerniejszego opisu trudnych chwil razem, pojawiają się tylko w krótkich wspomnieniach, pomiędzy pięknymi chwilami. Wiem jednak, że takich chwil musiało być bardzo wiele, bo dzieci, których rodzice wcześniej zostali pozbawieni praw rodzicielskich z pewnością sprawili, że trudniej o szczęśliwe dzieciństwo, beztroskę, panowanie nad sobą, emocjami czy samodzielność i zaufanie do innych. Jest to zdanie, które jakby podwójnie powinni potem spełnić , nadrobić, rodzice adopcyjni, nigdy nie wiedząc, gdzie kryje się ich błąd, a gdzie przeszłość Malucha.
Bardzo polecam lekturę szczególnie mamom oczekującym na dziecko, tęskniącym za dzieckiem oraz każdemu, kto chciałby chociaż na chwilę wyruszyć w prawdziwy świat ogromnych marzeń i walki!
Może następnym razem zastanowisz się przed pytaniem: A wy,kiedy wreszcie dziecko? i swoimi komentarzami.