Szok. Wielki szok. Żadna, ale to naprawdę żadna recenzja, opinia czy komentarz do tej książki nie odzwierciedli tego „czegoś” co się czuje, gdy tę książkę ma się w swoich dłoniach i z szybkim biciem serca- strona po stronie, przechodzi się przez te emocjonalne, autentyczne słowa autorki i zarazem bohaterki, która dzieli się historią swojego życia.
„Rak i dziewczyna. Jak ułożyłam sobie życie z rakiem?” Temat zdecydowanie trudny, poważny i... straszny. Dla człowieka nieoswojonego w tych tematach to już w ogóle jakaś rozpacz. A autorka opisując swoje doświadczenia oswaja i pokazuje, że to nie jest koniec świata.
Wątpliwości i strach. Teraz, gdy wiem, że nie jestem sama. Teraz, gdy we mnie jest rak… i później, gdy z tyłu głowy cały czas pojawia się myśl, że może on znowu wrócić… to:
Co to będzie? Jak na nowo poukładać sobie swój zachwiany świat? Jak odnaleźć się w całkiem odmiennej rzeczywistości? Jak panować nad lękami? Jak rozmawiać z bliskimi? Czego oczekiwać od nich? Rany… cała masa miliona pytań, myśli i jedna wielka niewiadoma. Ogólnie mówiąc: Jak żyć?
Patrzę cały czas na okładkę. Bije z niej coś pozytywnego. Drobna kobieta nie pozwalająca się zjeść wielkiemu potworowi, który chce ją żywcem połknąć. Z wielką siłą, szeroko rozkłada ręce w tej nierównej walce, by paszcza raka nie zatrzasnęła się wraz z nią. To nie tylko artystyczny obrazek, bo ta okładka doskonale odzwierciedla wszystko to, co przydarzyło się Pani Jagnie i czym zechciała się z nami podzielić. Wystarczyłoby napisać tylko jeden komentarz: K**** kobieto, jakie Ty masz jaja! Szacunek.
Powstało wiele książek o ludziach chorych, zaznaczmy: ciężko chorych. Zazwyczaj są to książki głęboko dołujące i pesymistyczne. Człowiek chory zazwyczaj się użala, czuje się przegrany całkowicie i jeszcze wymaga od świata zasłużonego pewnie współczucia. Zdarza się często, ze jest zły na los jaki go spotkał i zadaje sobie podstawowe pytanie: Dlaczego JA? JA JA JA…
Cholera, a dlaczego ktoś inny? Pani Jagna wzięła to na klatę. Ona, bo ona. Tak się stało. Zaczęła to sobie układać. I dzielić się swoimi doświadczeniami.
„Dla kogo to piszę? Dla siebie. Żeby zamknąć ten rozdział. Dla Ciebie…
…Tak, do Ciebie to piszę. Jutro, za dwa lata, za dziesięć lat może Ty albo ktoś z Twoich bliskich dostanie diagnozę: nowotwór złośliwy. Piszę, bo chcę Ci powiedzieć, że rak nie jest taki straszny. Nie musisz się go bać.”
Łatwo się mówi, co nie? Ale przecież ta kobieta wie, o czym mówi. Jeśli ona chce komuś poprzez te zwierzenia dodać otuchy i siły, a zwraca się konkretnie do „Ciebie” czyli do „mnie” to mnie to tak osobiście dotyka, że jej słowo przyjmuję i serdecznie dziękuję za tę misję.
„Jestem kimś, kto szedł tą samą drogą trochę wcześniej niż ty i dlatego wie, co będzie za zakrętem”- Ta książka może być drogowskazem dla wielu, którzy maja poczucie, że rak wprowadził ich w ślepą uliczkę i nie potrafią sami wyjść na prostą.
Czytałam tę książkę i towarzyszyły mi co chwilę różne emocje. Tak, bo emocjonalnie to ta książka jest prawdziwą karuzelą. Pomimo swej „straszności” jest czasami bardzo… zabawna. Przez cały czas głęboko wzrusza i trzyma w napięciu. Autorka owszem skupia się na swojej chorobie, bo to w końcu temat przewodni tej książki, ale pokornie dopuszcza do głosu również inne osoby, które profesjonalnie znają się na temacie i wplata wywiady z onkologami bądź ludźmi, którzy wcześniej sami poważnie chorowali. Nie stwarza wokół siebie egoistycznej bańki na zasadzie: patrzcie jaka jestem biedna. To jest książka o raku piersi, ale to jest też książka o czymś co jest poza nim. O życiu. O partnerze, dzieciach, zakupach, a nawet o pomocy potrzebującym, bo w ich kraju akurat wybuchła wojna, czy w końcu głębokiej relacji ze zwierzakami. Ryczałam jak Pani Jagna opisywała swoją więź z koniem Brego i to co się z nim stało.
To opowieść bolesna, z życia wzięta, bardzo przejmująca i zachwycająca jednocześnie. Czyta się szybko, bo autorka ma świetne pióro. Pisze w sposób niezwykle lekki i prosty, ale widać że ma odpowiedni warsztat i doświadczenie (dziennikarka, redaktorka i jeszcze absolwentka psychologii). Wie kiedy rzucić mięsem, a kiedy zacytować Dostojewskiego czy Murakami'ego.
Pomogła mi autorka bardzo tą książką, poświęcając też sporo uwagi różnym stresom, które są głównymi przyczynami do poważniejszych chorób. Jedna mała sprawa może przy częstym nakręcaniu się urosnąć do olbrzymich rozmiarów, aby potem nas dosłownie zabijać. Kto jest przesadnym wrażliwcem to wie jaki ma problem. Wrzucać na luz jeśli tylko można, bo to może kogoś uratować.
„Człowiek zdolny jest zmienić świat tylko wtedy, gdy jest to możliwe, może natomiast zmienić siebie na lepsze zawsze, gdy tylko jest to konieczne”- Viktor Frankl
„Mogę, a nawet muszę zmienić siebie, bo nie zmienię tego, co mnie spotkało…”- Jagna Kaczanowska
To książka dla wszystkich. Chorych i jeszcze zdrowych. Dla kobiet i mężczyzn… bo co by się działo, wszyscy musimy nauczyć się tego, o czym mówi bohaterka tej książki...
Nie powinno się w ogóle jej oceniać, bo to tak jakby oceniało się w tym przypadku czyjeś życie, ale jeśli już trzeba… to nie można inaczej. Maksymalnie.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.