Są takie książki, o których mogłabym opowiadać bez końca, ale są też takie, że pomimo pięknej okładki i niemniej pięknej historii z jakiegoś powodu nie przypadają mi do gustu. Może ma to związek ze słowiańską symboliką, którą ostatnio dość często napotykam w literaturze i zwyczajnie jestem nią zmęczona, trudno mi bowiem cokolwiek zarzucić tej książce. Piękny język i mnóstwo metafor, rozważań na temat otaczającej nas rzeczywistości, to główne atuty tej powieści. Największą krzywdą jaką uczyniono tej książce to wpisanie jej w gatunek kryminału, sensacji i thrillera, bo z tym gatunkiem literackim ta książka akurat ma nie wiele wspólnego. Pretekstem do opowiedzenia historii w 𝑀𝑜𝑘𝑜𝑠𝑧𝑢 jest śmierć odnoszącego sukcesy przedsiębiorcy. O jego zabójstwo zostaje oskarżona jego żona Elena, młoda stroniąca od ludzi kobieta. Potem podążając śladami przekupnego prokuratora, którego zadaniem jest znalezienie dowodów winy kobiety, otrzymujemy podobnie jak on sprzeczne informacje na temat Eleny. Historia toczy się nieśpiesznie i bez nagłych zwrotów akcji. Nie jest to jednak zarzut, bo do fabuły książki takie tempo jak najbardziej pasuje.
Prokurator Marian Borys pasywnie agresywny, śliski i przeciętny, ale też niebezpieczny w swej przeciętności zostaje przydzielony do sprawy odnalezionych zwłok mężczyzny w ogrodzie. Pada deszcz, a on bardzo jest niezadowolony, że tę sprawę przydzielono właśnie jemu. W ogrodzie w strugach deszczu leży denat Igor, a w domu siedzi jego żona Elena. Reakcja kobiety całkowicie go zaskakuje. Spodziewał się dramatu, płaczu, a tymczasem kobieta zachowuje się tak, jakby już była oskarżoną o to co się stało i postanowiła utrudnić mu śledztwo.
Jeszcze bardziej zaskakuje go zachowanie matki Igora, która płaci mu niebagatelną kwotę, by znalazł dowody winy obciążające Elenę. Borys jest tym zaskoczony, bo zwykle płacili mu za to, by zacierał ślady, a tym razem miał je znaleźć, choćby na siłę, bo Jadwiga Radłowska sobie tak życzyła. W jej pojęciu śmierci syna jest winna synowa, a on ma się postarać, by jej to udowodnić. Prawda jej nie interesuje.
Elena nie była łatwym przeciwnikiem dla prokuratora. Budziła w nim sprzeczne uczucia, fascynowała i przyciągała uwagę, ale zarazem wierzył, że uda mu się ją przejrzeć i czytać jak z otwartej księgi. Nie daje jej spokoju, depcze po piętach, zadaje niewygodne pytania, raczy stwierdzeniami, które są zawoalowanymi groźbami. Elena nie pozostaje mu dłużna. 𝑊 𝑜𝑐𝑧𝑎𝑐ℎ 𝐸𝑙𝑒𝑛𝑦 𝑡𝑟𝑧𝑎𝑠𝑘𝑎ł 𝑜𝑔𝑖𝑒ń, 𝑎 𝑗ę𝑧𝑦𝑘 𝑘𝑎𝑡𝑜𝑤𝑎ł 𝑗𝑎𝑘 𝑤ąż. Kobieta doskonale zdaje sobie sprawę ze swego położenia i wydaje się w ogóle tym nie przejmować.
Zaczyna się swoista rozgrywka pomiędzy żoną denata a skrupulatnym i dociekliwym prokuratorem. Ona robi wszystko, by nie dać mu się podejść, a on wprost przeciwnie musi znaleźć obciążające ją dowody. Borys zaczyna grzebać w przeszłości kobiety i węszyć wokół znajomych Igora. Łatwo bowiem wykorzystać zawiść, zadawnione żale. Powiedzieć można wszystko, zwłaszcza gdy nie chodzi o fakty, a o odczucia, zasłyszane plotki, wrażenia, własne oceny. Prawda wygląda tak, jak się ją przedstawi po czasie, zwłaszcza gdy rzeczywistość dawno się rozwiała. Prawda a prawda, zależy kto i jak ją zapamiętał lub świadomie zmienił. Każdy ma swoją prawdę, uprzedzenia, zazdrość, niechęć i podsuwane obrazy przez innych. 𝐹𝑎𝑘𝑡𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑖𝑎ł𝑦 𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎. 𝐿𝑖𝑐𝑧𝑦ł 𝑠𝑖ę 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑜𝑑𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑑𝑛𝑖 𝑜𝑝𝑖𝑠.
Gdy nie potrafi znaleźć dowodów winy, wpada na pomysł, by nastawić przeciwko Elenie opinię publiczną. Społeczeństwo, takim jak on dawało przyzwolenie, przymykano oczy na krzywdę jednostek. 𝑇𝑒𝑚𝑖𝑑𝑎 𝑖𝑠𝑡𝑜𝑡𝑛𝑖𝑒 𝑏𝑦ł𝑎 ś𝑙𝑒𝑝𝑎, 𝑎 𝑗𝑒𝑗 𝑚𝑖𝑒𝑐𝑧, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑚 𝑢𝑑𝑒𝑟𝑧𝑎ł𝑎 𝑧 𝑝𝑒ł𝑛ą 𝑚𝑜𝑐ą 𝑖 𝑏𝑒𝑧 𝑠𝑒𝑛𝑠𝑜𝑤𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑘𝑖𝑒𝑟𝑢𝑛𝑘𝑢, 𝑟ą𝑏𝑎ł 𝑘𝑎ż𝑑𝑒𝑔𝑜, 𝑘𝑡𝑜 𝑚𝑖𝑎ł 𝑛𝑖𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑓𝑖ć 𝑤 𝑧𝑎𝑠𝑖ę𝑔 𝑗𝑒𝑔𝑜 𝑘𝑙𝑖𝑛𝑔𝑖. Łatwo było ze świadka zrobić oskarżoną.
Dla ludzi prawda nie ma znaczenia. 𝐿𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑎𝑔𝑛ę𝑙𝑖 𝑠𝑒𝑛𝑠𝑎𝑐𝑗𝑖, 𝑘𝑟𝑤𝑎𝑤𝑦𝑐ℎ 𝑙𝑒𝑔𝑒𝑛𝑑 𝑜 𝑢𝑝𝑎𝑑𝑘𝑢, 𝑒𝑚𝑜𝑐𝑗𝑖, 𝑎 𝑛𝑖𝑒 𝑐ℎł𝑜𝑑𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑠ą𝑑ó𝑤 𝑖 𝑡𝑒𝑗 𝑠𝑎𝑚𝑒𝑗 𝑚𝑖𝑎𝑟𝑦 𝑑𝑙𝑎 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑐ℎ. Czasem trudno zrozumieć innych. Bo nie chcemy, bo widzimy, co nam pasuje do obrazka, który ktoś inny namalował. Prasa, media, opinia publiczna wszyscy wiedzą lepiej. Prawda nie istnieje. Każdy widzi ją inaczej przez pryzmat swoich doświadczeń i wyobrażeń. Niezależnie od wyroku, ludzie wiedzą lepiej. Prawdziwe procesy nie toczą się w sądzie. 𝑃𝑟𝑎𝑤𝑑𝑧𝑖𝑤𝑦 𝑝𝑟𝑜𝑐𝑒𝑠 𝑡𝑜𝑐𝑧𝑦 𝑠𝑖ę 𝑤 𝑖𝑛𝑡𝑒𝑟𝑛𝑒𝑐𝑖𝑒, 𝑤 𝑔𝑎𝑧𝑒𝑡𝑎𝑐ℎ, 𝑤 𝑘𝑜𝑚𝑒𝑛𝑡𝑎𝑟𝑧𝑎𝑐ℎ 𝑛𝑎𝑑 𝑘𝑢b𝑘𝑎𝑚𝑖 𝑘𝑎𝑤𝑦, 𝑝𝑙𝑜𝑡𝑘𝑢𝑗ą𝑐𝑦𝑐ℎ 𝑔𝑜𝑠𝑝𝑜𝑑𝑦ń 𝑑𝑜𝑚𝑜𝑤𝑦𝑐ℎ […] nagle ktoś, kto nie był znany, staje się sławny, chociaż takiej sławy nie chciał.
Borys przesłuchuje dawną pracodawczynię Eleny, kolegów z uczelni, zakonnicę z klasztoru, gdzie się wychowywała po śmierci rodziców. Każdy zapamiętał Elenę inaczej, obrazy przedstawione przez ludzi, którzy ją znają, są sprzeczne. Dziwaczna, wzorowa, wyrachowana, wyobcowana, i pazerna. Anioł, czy demon?
Smutna i tragiczna przeszłość Eleny, wypłynęła na powierzchnię, jak ciało jej matki w stawie po samobójczej śmierci. Potem gdy ojciec ginie po pijaku, wieś orzekła, że jest to rodzina przeklęta. Każde miejsce musiało mieć swoją czarną owcę, swojego diabła, kozła ofiarnego, na którego można zrzucić wszystkie winy. Złe dziecko z przeklętej rodziny idealnie się do tego nadawało. Elena, gdy dorośnie, pozbywa się skromnego majątku, definitywnie odrzucając kotwicę, która łączyła ją z przeszłością.
Powieść poorana głębokimi bruzdami zawiści, uprzedzeń i gniewu. Historia biednego, doświadczonego przez z los i skrzywdzonego dziecka, pozbawionego stabilnego dzieciństwa. Roniąca ciąże matka, obsesyjnie kontrolująca jedyną córkę, którą zdołała urodzić. Jakie było źródło szaleństwa jej matki? A ojciec, kim był, zanim przeżarło go życie? A prababka Eleny? Czym zasłużyły sobie na miano wiedźmy?
Jest druga strona tej historii, przemyślenia Eleny. Czy tak do końca naprawdę była niewinna? Niejasne i nieoczywiste zakończenie nie daje jednoznacznej odpowiedzi.
𝑀𝑜𝑘𝑜𝑠𝑧 to oryginalna historia napisana pięknym, ale bardzo specyficznym językiem, poetyckim, który wręcz urzeka i czaruje, ale sama historia do końca mnie nie przekonała. Nie jest to kryminał, czy powieść obyczajowa, ale nieoczywista opowieść o skomplikowanej ludzkiej psychice z motywem słowiańskich wierzeń.
𝐾𝑎ż𝑑𝑦 𝑚𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐i𝑒ż 𝑠𝑤𝑜𝑗ą 𝑡𝑎𝑗𝑒𝑚𝑛𝑖𝑐ę, 𝑝𝑖𝑒𝑙ę𝑔𝑛𝑜𝑤𝑎𝑛𝑎 𝑤 𝑢𝑘𝑟𝑦𝑐𝑖𝑢 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑 𝑠𝑝𝑜𝑗𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎𝑚𝑖 𝑖𝑛𝑛𝑦𝑐ℎ, 𝑎𝑙𝑒 𝑖 𝑟𝑜𝑧𝑡𝑎𝑐𝑧𝑎𝑗ą𝑐ą 𝑢𝑤𝑜𝑑𝑧𝑖𝑐𝑖𝑒𝑙𝑠𝑘ą 𝑤𝑜ń, 𝑜𝑝𝑎𝑟, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦 𝑠𝑛𝑢𝑗𝑒 𝑠𝑖ę 𝑡𝑢ż 𝑛𝑎𝑑 𝑧𝑖𝑒𝑚𝑖ą 𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑝𝑜𝑚𝑖𝑛𝑎 𝑜 𝑠𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑘𝑎ż𝑑𝑒𝑚𝑢, 𝑘𝑡𝑜 𝑠𝑖ę 𝑜 𝑛𝑖𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒.
____________________________________
Wydawnictwo Świat książki
Anna Sokalska
𝐾𝑠𝑖ąż𝑘𝑎 𝑧 𝐾𝑙𝑢𝑏𝑢 𝑅𝑒𝑐𝑒𝑛𝑧𝑒𝑛𝑡𝑎 𝑠𝑒𝑟𝑤𝑖𝑠𝑢 𝑛𝑎𝑘𝑎𝑛𝑎𝑝𝑖𝑒.𝑝𝑙