Gdy miała sześć lat, do jej domu przybył troll -jak wówczas go określała- zabijając jej siostrę bliźniaczkę i matkę. Dziś Eva Svarta zrobi wszystko, żeby dorwać potwora. Dzień w dzień zamyka się w swoim biurze, aby jeszcze raz przewertować zdjęcia z miejsca zbrodni. Znaleźć ten jeden, jedyny szczegół, który doprowadzi ją do sprawcy. I pozwoli zasnąć jej własnym demonom. Obecnie jednak musi skupić się na czymś innym- znany wszystkim przestępca zostaje spalony żywcem we własnym mieszkaniu. Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. I pewnie zaliczono by tę sprawę jako mafijne porachunki, gdyby nie odnalezione w zamrażarce zwłoki niemowlęcia. Obok maleńkiego ciałka leżał fragment jakiegoś malowidła.
Mętne poszlaki, przeczucia i dziwne słowa matki zamordowanego gangstera doprowadzają Evę w miejsce, gdzie umiera wszelka logika, a racjonalizm można schować głęboko. Tam, gdzie istnieje magia i ludzie, którzy dla władzy zrobią wszystko. Dosłownie.
Nie wiedziałam, czego spodziewać się po tej książce. Na przeróżnych stronach poświęconych literaturze oceny były różne- jedni uskarżali się na wątki paranormalne, inni byli nimi zachwyceni. Jak dla mnie mieszanka kryminału oraz nadnaturalnych rzeczy jest jak najbardziej na plus. O ile oczywiście autor wykorzysta potencjał historii.
Eva Svarta jest znana wśród policjantów jako "Robocop"- nie tyle przez wzgląd na jej wygląd albinoski, co na zachowanie. Praca, praca i jeszcze raz praca. Eva ma obsesję na punkcie odnalezienia mordercy jej bliskich i nie spocznie, dopóki tego nie dokona. Nie zdaje sobie sprawy że to, co uważa za tajemnicę, jest znane całej komendzie. Nikt po prostu nie chce wchodzić jej w drogę. Teraz za wszelką cenę chce schwytać bestię odpowiedzialną za zamordowanie niemowlęcia. Podskórnie czuje, że kryje się za tym coś więcej, niż zwykłe porachunki gangsterów. Jest wyczulona na sprawy, które wymykają się pojmowaniu większości ludzi.
Ta książka była baaaaardzo wciągająca. Jak już mówiłam, uwielbiam mieszankę dobrego kryminału z rzeczami niepojętymi. Dobry pomysł to jeszcze nie wszystko, trzeba go na tyle ciekawie rozwinąć i opisać, by czytelnik nie odłożył książki z niesmakiem bądź rozczarowaniem. Pan Sire udźwignął ciężar stworzonej przez siebie historii, wciągając nas w świat, o jakim nikomu się nawet nie śniło. W świat pełny zła, demonów czekających za zasłoną, aż żądny władzy śmiertelnik wpuści je do naszego świata.
Mam w głowie totalny chaos; zawsze tak jest w sytuacji, gdy książka bardzo mi się podobała, a ja po prostu nie znajduję słów, by przekazać Wam, dlaczego warto po nią sięgnąć. Tutaj akurat na wysoką ocenę składa się wiele aspektów, m.in. bohaterowie. Eva Svarta jest twardą sztuką, ale nie jest przy tym bezczelna (tak jak wspominałam przy okazji recenzji Porywu pani Wójcik). Ona jest po prostu jak skała. I do tego wytrwała. Nie spocznie, póki nie rozwiąże prywatnej tajemnicy. Przez to, co spotkało ją kilka lat temu z ręki pewnej czarownicy wie, że istnieje coś więcej niż tylko ludzie. I mimo że podskórnie boi się walki z czymś aż tak nieznanym, to nie odpuści. Pozna prawdę. Za wszelką cenę. Oczywiście nie tylko wokół Svarty kręci się cała opowieść- poznajemy również Alexa Vauvert'a, byłego współpracownika jak i kochanka Evy, który wciąż czuje do niej coś więcej. Mężczyzna ma pewne przeczucia, potrafi wskazać, kto kłamie. Co noc śnią mu się koszmary, ale czy to na pewno tylko złe sny... ?
Śledztwo śledztwem, ale nikt nie spodziewał się (a przynajmniej ja), że Eva ścigając mordercę, goni tak naprawdę za własną przeszłością.
Mitologia, demony, czary kontra zwykli śmiertelnicy, pracujący w policji- czego chcieć więcej? Mam zamiar przeczytać tom poprzedni w oczekiwaniu na kolejną część serii. Wam również gorąco polecam Pierwszą krew, gdyż jest to lektura, na którą nie trafia się zbyt często.