Przedstawiam Czytelnikom antologię komiksów Zbigniewa Kasprzaka „Wielkie wyprawy”. Używając terminów literackich ( a kto powiedział że komiks nie należy do literatury?), możemy zauważyć w antologii opowiadania, nowele, a także miniatury – coś w rodzaju obrazków.
Staram się w moich artykułach omówić najpierw treść, a potem formę. Taka jest kolej rzeczy, wyuczona w szkole. Ale w przypadku „Wielkich wypraw” postąpię inaczej. Mamy w ręku przecież komiks, i to co rzuca się w oczy najpierw, jest jednak forma. A ta, w przypadku „Wielkich wypraw” jest różnorodna. Czarno-białe rysunki z dymkami na wypowiedzi bohaterów. Takież rysunki, ale bez dymków, które zastąpione zostały narracją wpisaną w prostokątne pola. Opowieści dymkowe, w których nie widać narratora, nie ma tych prostokącików z tekstem. To są typowe formy komiksu dla Zbigniew Kasprzaka.
Oczywiście, treść komiksów również jest ważna. Bez niej nie byłoby żadnej opowieści. Zbigniew Kasprzak zajmuje ( zajmował?) się historią. Być może jest to wygodniejsze dla Autora, który nie chciał poruszać „tematów bieżących”, nie mnie oceniać. Ma się rozumieć, że gdy poruszasz tematy historyczne, powinieneś dbać o wiarygodne spojrzenie na przeszłość. Powiem tak: w czasie gdy powstawały kolejne komiksy Kasprzaka, panowało przekonanie, iż wygodniej spojrzeć na historię oczami władzy, nie swoimi.
Myślano schematami. Widać to bardzo dobrze na przykładzie dwóch, trzech opowieści. „Łzy Bałtyku” oraz „Srebrna tabakiera” są rozpisane w podobny sposób. Młodzi ludzie odnajdują w jeziorze lub w morskich falach jakowyś przedmiot. Najczęściej nazwa tego przedmiotu jest użyta w tytule. Na pytanie „Skąd to się tu wzięło?” odpowiada człowiek dorosły, z siwymi włosami. Snuje on historię, która pozwala zrozumieć dzieje okolicy, w której przedmiot został odnaleziony. Widzimy dwa bieguny. Młodość, zadająca mnóstwo niecierpliwych pytań, i poznajemy również stateczną dojrzałość. Trzecim komiksem, który nie oparł się schematowi jest opowiadanie pod tytułem „Pierwsza lekcja”. Jest to w typowy sposób przeprowadzone podanie o trzech uczniach gimnazjum pod zaborem rosyjskim. Właśnie rozpoczęła się Pierwsza Wojna Światowa, chłopcy przyglądają się jej z daleka. Nic złego nie może się im stać. Przez miasteczko, w którym mieszkają, przetacza się front. Rosjanie uciekli, przybyli Niemcy. Nauczyciel, który przed wojną, nauczał po rosyjsku, okazał się Polakiem, w dodatku – katolikiem.
To trochę naiwne podejście do tematu historii. Lecz dla młodego czytelnika, wystarczające. A właśnie dla młodych ludzi są przeznaczone te historyjki z przeszłości. Jak dobrze pamiętam Zbigniew Kasprzak umieszczał je kolejno w „Relaxie”, magazynie opowieści rysunkowych. W taki oto sposób młody człowiek był wprowadzany w świat historycznych wydarzeń. Mówiąc górnolotnie komiksy Kasprzaka mogły stać się podwaliną do dalszej nauki. Nauki, to rzecz oczywista, historii. Mogą w głowie ucznia gimnazjum lub nawet liceum zrodzić się pytania, wiele pytań. Mówię to z własnego doświadczenia. Komiks stał się swojego czasu płaszczyzną porozumienia między Adamem Miksem a szkołą, w której uczył się. Ku radości wszystkich zainteresowanych.
Nie jest powiedziane że inne komiksy ze zbioru „Wielkie wyprawy” są napisane według stałego schematu. Aby bawiąc, uczyły. Ucząc, bawiły. Oprócz jednego. „Spadająca gwiazda” uczy. Nie ma w tej opowieści ani krzty zabawy. Temat nie pozwala. Główną bohaterką jest gwiazda kina amerykańskiego – Marylin Monroe. To że to jej życie stało się kanwą przewodnią opowieści komiksowej – nie dziwi, raczej fascynuje. Fascynuje także sposób w jaki ów komiks powstał. Kasprzak namalował go, pastelami, moją ulubioną formą malarską. Przepraszam za wyrażenie, ale wgapiałem się w poszczególne rysunki – malowidła. A przypominają one surrealistów z najlepszych czasów działalności tej grupy.
Bo jak już mówiłem, w komiksie nie jest aż tak ważna treść. Ważniejsza jest forma. Czyli rysunek. O pewnych formach rysunku Zbigniewa Kasprzaka już wspomniałem. To jest pióropusz możliwości, cała gama różnorodności. Widać że Autor jest bardzo doświadczonym grafikiem. Lubiącym eksperymentować. Nieustannie pracującym. A konkurencją dla Kasprzaka jest on sam.