Książka 'zaiste' na Wielki Tydzień. Czytałam z wielką 'gulą' w gardle. Takiego natężenia przemocy nie ma nawet w opowieściach o Wołyniu, np. krojenie mężczyźnie ręki kawałek po kawałku. I wiele, wiele innych. Ogląda się już programy o miejscach pamięci w Rwandzie i te stosy czaszek robią wrażenie. Ja czytałam ze strachem, żeby to się już nigdzie w świecie nie powtórzyło. Ale się powtarza i rola mediów i takich książek jest taka, żeby tak zbadać mechanizm nienawiści, żeby przy najmniejszym jego zauważeniu gdzieś w świecie ZAPOBIEGAĆ, bo gdy idzie setka rozjuszonych mężczyzn z maczetami, to już za późno na mediacje.
Autor te mechanizmy pokazał. Zanotowałam sobie nawet cytaty:
"Tych, którzy byli Tutsi, radio nazywało karaluchami. Bo ci, którzy byli Hutu, mieli w swoich sąsiadach zobaczyć jedynie pełzające robactwo. Ono zagraża, ale można je zabić'.
W innym momencie mówi o 'czasopisma publikowały Dziesięć Przykazań Hutu. Cztery z nich dotyczyły kobiety Tutsi'
Co my tutaj mamy? Otóż mamy 'powtórkę z historii', czyli:
- media propagują nienawiść do danej grupy ludzi (patrz - Niemcy)
- władza nazywa tę grupę robactwem. Tutaj: karaluchami. W Niemczech mówiono o szczurach. DEHUMANIZACJA
- Władze nadają Dziesięć Przykazań dla przyszłych oprawców
- Wcześniej tworzone są listy: wiernych, tych słych oraz umiarkowanych, których trzeba wyeliminować, żeby nie przeszkodzili w rzezi. To już było: wobec Żydów, wobec Polaków na Wołyniu.
UPA też dało Dziesięć Przykazań i też wcześniej wykluczyło 'umiarkowanych', naziści tak robili.
No i PROPAGANDA STRACHU.
Potem rzezie, a potem lata życia po.
Też wynotowałam cytaty:
'W Rwandzie ciało jest brudne'.
'Kiedy człowiek zbyt długo jest konfrontowany ze śmiercią, staje w przedsionku śmierci (...) Odcina się od świata"
'Ich nieżywe dusze wciąż mieszkały w żywych okaleczonych ciałach'.
Najgorsze jest to, że ofiary musiały latami żyć obok oprawców, a ci oprawcy byli ich sąsiadami, kuzynami, pracownikami, współpracownikami. Mam wielkie współczucie do ofiar, które opisał Tochman. To niewyobrażalne zło. Prawda, według mnie jest taka, że choć Tochman pokazał mechanizm zbrodni, rzezi po prostu, który jest POWTARZALNY, to zarówno przykład Rwandy, jak i wielu innych na świecie pokazują, że mechanizmy pokojowe zawodzą w takich sytuacjach. Patrzą media, patrzy świat, patrzy ONZ i armie świata, a rzezie się pojawiają. I garstka księży nie zaradzi temu, jeśli armie nie pomagają, jeśli zawodzą całe kraje i całe wielkie międzynarodowe organizacje. Ja chciałabym, żeby TO SIĘ NIE POWTÓRZYŁO, żeby świat coś z tym zrobił.
Niedawno oglądałam w telewizji program o dzieciach z gwałtów właśnie w Rwandzie i na Bałkanach. Policzono ile ich jest. Okazuje się, że są ich tysiące. Dzieci, takich jak ten chłopiec z reportażu Tochmana. Matka patrzy na niego i widzi swoich oprawców. To dzieci bez tożsamości. Według tego programu jest to 'zarzewie konfliktów', bo dzieci te żyją z piętnem wrytym w świadomość. Czy będą dobrzy czy źli? Ten program sugeruje, żeby świat się tymi dziećmi zajął póki czas.