Pozornie w tym tytule nic nie pasuje do głównych bohaterek. Bo czy grupę uroczych pań 60+ nazwalibyście „gangiem”? Kapelusze owszem, ale na pewno nie różowe ! A jednak. Anna Szczęsna, tym trochę przewrotnym tytułem, zaprasza nas do życia Marii, Barbary, Olgi i Serafiny. Mimo, że mają różne osobowości, temperamenty, charaktery, upodobania i doświadczenia życiowe tworzą fantastyczny kwartet. I czasem grając razem, a czasem osobno opowiadają nam o sobie i swoim życiu. A najważniejsze, że w różnych sytuacjach życiowych są dla siebie ogromnym wsparciem i zawsze mogą na siebie liczyć.
Autorka opisuje typowe problemy z jakimi mierzą się osoby w tym wieku: nagła śmierć bliskiej osoby, poczucie osamotnienia, choroby, martwienie się o młodszych członków rodziny. Ale nie tylko kłopoty je łączą. Mimo wieku, a może wbrew metryce, mają marzenia, których nie wahają się spełniać dopingując się wzajemnie.
Choć przyjaciółki mieszkają blisko siebie i widują się często, to przecież nie codziennie. I nie rzadko muszą zmierzyć się z samotnością i poszukać sposobu na nią. Olga oszukuje ją przypadkowymi znajomościami i alkoholem. Serafina zamieszkała z siostrzenicą, mimo, że nie akceptuje jej stylu życia i znajomych. Maria po utracie męża pogrąża się w depresji. Jedynie Barbara, otoczona rodziną, nie narzeka na samotność, a raczej na przeciążenie obowiązkami. Czy uda im się znaleźć sposób na przerwanie tych destrukcyjnych działań?
Bardzo się cieszę, że od czasu do czasu udaje mi się natrafić na książkę, której bohaterkami są dojrzałe panie. Takie, które mimo metryki nadal mają „apetyt na życie”, potrzebę miłości i bliskości. No wciąż mają marzenia. I wcale nie myślę tu o wyjeździe do sanatorium.
Pogodny nastrój powieści, żywe i barwne postacie sprawiają, że szybko wchodzimy w ten świat i razem z bohaterkami przeżywamy kolejne dni w ich świecie. Krótkie rozdziały powodują, że powieść czyta się szybko i płynnie. Styl lekki, proste słownictwo i codzienne, bliskie naszemu życiu, sytuacje opisywane przez autorkę, także zachęcają do czytania. Widoczny jest duży realizm w odtworzeniu zachowań ludzi i sposobów reakcji, zarówno jeśli chodzi o starsze panie jak i młodsze pokolenie. Nie ma tu wielkich dramatów, spektakularnych zwrotów akcji, jest codzienne życie z jego problemami i kłopotami. Ale są też zabawne sytuacje, jak choćby reakcja Basi przed kościołem na komentarze dotyczące gości weselnych jej syna. Niesamowity przejaw otwartości i tolerancji na wszelkie „inności”.
Wydaje mi się, że ta powieść bliższa będzie osobom 50+ niż młodemu pokoleniu. Ale wartość przyjaźni należy doceniać w każdym wieku, dbać o nią i pielęgnować by trwała latami.
„Gang różowych kapeluszy” to bezdyskusyjnie moje klimaty. Jakbym czytała o sobie i moich „dziewczynach”. I choć jeszcze ciut nam do wieku bohaterek brakuje, to chwilami wydawało mi się, że autorka przeniosła na karty powieści nasze rozmowy i wydarzenia z naszego życia. I też czasami zakładamy kapelusze, tyle, że jeszcze nie różowe.