Chociaż Anna Kasiuk ma na swoim koncie już kilkadziesiąt powieści, ja spotykam się z twórczością autorki po raz pierwszy. Jestem jednak pewna, że nie ostatni, bo powieść „I będę cię kochać aż do śmierci” wywarła na mnie piorunujące wrażenie.
Bohaterką powieści jest Rita, kiedyś radosna, czerpiąca z życia całymi garściami, z planami na przyszłość, z ukochanym mężczyzną u boku, teraz cień tej samej kobiety, przytłoczona życiem i obowiązkami, żyjąca z dnia na dzień u boku mężczyzny, który miał dawać poczucie bezpieczeństwa i stabilizację. Wyszło inaczej, jak zwykle. Młoda, szalona Rita miała wziąć ślub z Tomkiem, jednak los pokrzyżował jej plany, stawiając na drodze mężczyzny człowieka, którego w obronie narzeczonej porywczy Tomek zabił. On trafił do więzienia, ona uciekła na Mazury. Tam stworzyła dom dla siebie, dwójki dzieci i kochającego, lecz zazdrosnego do granic możliwości męża. Rita razem z mężem prowadzi pensjonat nad jeziorem i wiedzie pozornie spokojne życie, urozmaicone chwilami wyrwanymi dla innego mężczyzny, policjanta Piotra, z którym łączy ją przyjaźń i seks. Ta podszyta wątpliwościami, niepokojem i bólem sielanka nie trwa jednak wiecznie. W drzwiach mazurskiego pensjonatu staje Tomek. Jest jak zjawa, duch z dawnych lat. Nie pozwala o sobie zapomnieć. Burzy już i tak zmącony spokój Rity, nie daje jej odetchnąć. Skołowana kobieta nie wie, co ma robić. Którego z mężczyzn wybierze? Czy dokona właściwego wyboru?
W towarzystwie zwierząt Rita czuła się swobodnie. Nie musiała udawać, kreować żadnej z oczekiwanych przez jej otoczenie postaw. Była sobą.
„I będę cię kochać aż do śmierci” to powieść nieoczywista i wieloaspektowa, koncentrująca się na złożoności ludzkich emocji i zawiłościach relacji, które ich łączą. To powieść, która dotyka wielu bolesnych tematów, z których na pierwszy plan wysuwają się przemoc domowa, uzależnienie, zazdrość. Rita tkwi w sytuacji, z której nie ma prostego wyjścia. Z jednej strony jest agresywny, zazdrosny o każde spojrzenie innych mężczyzn mąż, z drugiej bezpieczna przystań, jakim jest pensjonat nad jeziorem i ucieczka od demonów przeszłości, z których jeden niespodziewanie pojawia się na progu domu Rity. Są jeszcze dzieci, które wiążą Ritę z mężem. I choć życie z nim jest dla kobiety ciągłą udręką, również dla dzieci w tym związku trwa. Nie ma w niej radości, dawnej spontaniczności, wiatru we włosach. Są stagnacja, codzienne obowiązki i strach przed kolejnym wybuchem męża, które rozświetlają małe promyki światła w postaci uroczych i bystrych synów: Kuby i Józia, ukochanych zwierząt, pięknych terenów i Piotra, który dla Rity staje się odskocznią od smutnej codzienności.
Trzech mężczyzn i ona, trzy zupełnie różne oblicza miłości. Miłość podszyta zazdrością i agresją, miłość namiętna, nadająca smak chwilom i wreszcie uczucie, które tkwi głęboko w sercu, o którym mimo upływu czasu nie udaje się zapomnieć. I choć wydaje się, że należy już do przeszłości, kiedy nagle ponownie pojawia się w życiu, uderza z jeszcze większą mocą, jest jak żywioł, który niszczy wszystko na swojej drodze. Miłość to najlepsze i najgorsze, co może spotkać człowieka w życiu. Wyzwala i niszczy jednocześnie. Może przynieść ukojenie, może też okazać się najgorszym koszmarem.
Autorka pokazuje problemy, z jakimi zmaga się wiele współczesnych kobiet. Są to zagubienie i niemożność odnalezienia siebie między rodziną, pracą i poczuciem spełnienia. Wiele kobiet rezygnuje z siebie i z własnych marzeń na rzecz męża i rodziny. Są przecież dojrzałe, czas na szaleństwa już dawno minął, teraz liczy się coś innego. Są też kobiety, które pozwalają traktować się jak worek treningowy i nadal tkwią w destrukcyjnej relacji. Autorka zwraca w powieści uwagę na przemoc w związku i na wszystko, co z tej przemocy wynika. Mówi o samotności, wycofaniu, niepokoju, upokorzeniu, bólu i strachu. Rita, skrzywdzona kobieta, której los nie szczędził przykrych doświadczeń, szukając bezpiecznego schronienia, trafiła do miejsca, gdzie los po raz kolejny z niej zadrwił. Mąż, kiedyś czuły i łagodny, wkrótce pokazał swoje prawdziwe oblicze. I chociaż teraz stara się odbudować to, co kiedyś ich łączyło, Rita nie potrafi mu już zaufać, mając przed oczami piekło, jakie jej zgotował. W rezultacie żyją razem, ale jednak osobno. Ona uważa na każdy swój krok, aby tylko nie rozsierdzić Jana, on kontroluje ją na każdym kroku. Oboje tak naprawdę są bardzo samotni. Sporo jest w powieści smutku, bezradności, osamotnienia. Nie jest to łatwa lektura, a mimo to ciężko się od niej oderwać. Autorka przez całą powieść trzyma czytelnika w niepewności co do tego, którego z mężczyzn ostatecznie wybierze główna bohaterka. Napięcie rośnie ze strony na stronę, aby w kulminacyjnym momencie dosłownie eksplodować. Finał powieści zaskakuje, a i sama fabuła nie szczędzi po drodze niespodzianek. Ani emocji, czytelnikowi i swoim bohaterom. Nie ma w książce łatwych ani jednoznacznych rozwiązań. Żadna z wybranych dróg nie wydaje się być tą właściwą. Każde wyjście ze strefy komfortu powoduje dyskomfort, wywołuje stres. Dzięki temu ta książka jest tak prawdziwa, życiowa i przekonująca. I bardzo klimatyczna za sprawą przepięknych mazurskich krajobrazów w tle.
Byli młodzi, bardzo młodzi i przekonani, że życie stoi przed nimi otworem. Małżeństwo miało tchnąć wiatr w ich żagle i wyrwać ich z małej, pozbawionej perspektyw mieściny, w jakiej żyli. Tak miało być. Stało się jednak inaczej.