Niech Was nie zmyli tytuł książki Pana Jerzego Andrzejczaka - w "Spowiedzi polskiego kata" nie znajdziecie wyznania grzechów, żalu za nie i płynącej z serca skruchy. Właściwie - niewiele dowiecie się również o samym tytułowym bohaterze, czyli ostatnim kacie wykonującym w Polsce wyroki śmierci na skazańcach - jego dane jak na razie są poufne, a i sam mówi o sobie niewiele. Czy to, że książka okazuje się nie tym, czego się spodziewaliśmy, czyni ją gorszą? Absolutnie nie!
Czego więc dowiecie się z kart tej książki? Na pewno poznacie początki wymierzania kar za rozmaite przewinienia oraz historię osób pełniących rolę katów na przestrzeni wieków, nie tylko w Polsce ale i na świecie. Zagłębicie się w najsurowsze tortury o jakich nie sposób myśleć, dowiecie się jak karano osoby oskarżone o konkretne czyny - kradzież, morderstwo, cudzołóstwo, ...czary! Dowiecie się, że na ławie oskarżonych zasiadały niegdyś nawet zwierzęta, które także prawomocnym wyrokiem skazywano na karę śmierci. Przeczytacie o ostatnich posiłkach, ostatnich słowach, rodzajach kar w historii dawnej i nowożytnej, słynnych katach. Poznacie zapiski z rozmów z najbardziej niebezpiecznymi przestępcami, gwałcicielami i mordercami o jakich usłyszała Polska, przekonacie się co mają do powiedzenia i czy czują się winni dokonanych zbrodni. Zaintrygowani?
Lekturę rozpoczyna przedstawienie historii i istoty kary oraz karania na przestrzeni dziejów od czasów w których człowiek zaczynał tworzyć pierwsze, najprostsze komórki społeczne, a kara śmierci miała jeszcze charakter sakralny (przebłaganie bóstwa przez złożenie ofiary z przestępcy). Pojawienie się prawa zemsty oraz stopniowe formalizowanie norm obowiązujących w danej społeczności wymusiło konieczność powołania instytucji kata, jako przedstawiciela państwa, który wymierzał sprawcy karę za wyrządzone zło oraz sprzeniewierzenie się normom i zasadom.
W Polsce po raz ostatni karę śmierci przez powieszenie wymierzono 21 kwietnia 1988 r., a rok później 7 grudnia Sejm PRL ogłosił amnestię, która skazanym na karę śmierci zamieniała wyroki na 25 lat pozbawienia wolności. Autor w "Spowiedzi polskiego kata" wysłuchuje obu stron - nie tylko samego kata, ale i skazańców oczekujących na wypełnienie wyroku, którzy przeżyli dzięki amnestii z 1989 r. - m.in. Trynkiewicza, Pękalskiego, Rytki, Płociennika i innych.
Tak jak już wspomniałam spowiedź nie do końca jest spowiedzią - ostatni polski kat mówi niewiele, przeważnie stara się bronić i odpierać zarzuty atakującego go słownie rozmówcy. Należę do grupy osób, które uważają, że człowiek wykonujący kary śmierci zgodne z wyrokiem sądu nie powinien być określany mianem zabójcy, bowiem w momencie pełnienia swej funkcji jest on wyłącznie narzędziem wykorzystywanym przez państwo i prawo; wykonawcą jego wyroków. Nie zapominajmy jednak, że to wciąż człowiek, istota ludzka świadoma swoich czynów - tego że odbiera komuś życie. Na pewno zostawia to w umyśle kata pewien ślad, który nie daje o sobie zapomnieć, być może przed snem widzi twarze swoich ofiar, być może cierpi bardziej niż daje po sobie poznać. Bo musicie wiedzieć, że cierpi w samotności. O tym, że był katem wiedziały jedynie osoby obecne w czasie egzekucji - lekarz sądowy, naczelnik więzienia, funkcjonariusze - przed innymi musiał ukrywać swoją profesję, żyć w ciągłym kłamstwie, udawać przed żoną kolejną nudną delegację.
Myślę, że Spowiedź polskiego kata, to książka którą warto przeczytać. Zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy kary śmierci wyciągną z niej odpowiednie wnioski, poznają niepopularne fakty i historie, o których nie usłyszą nigdzie indziej.
Książka Jerzego Andrzejczaka zmusza do refleksji nad ludzką kondycją, ustalonym prawem, życiem i śmiercią. Nie wpłynie może na dyskurs społeczny dotyczący kwestii wykonywania kary śmierci, ale na pewno otworzy umysł czytelnika, poszerzy wiedzę i poprowadzi jego myśli w kierunku rozważań, które dotychczas być może nawet nie zaprzątały mu głowy.