"Zwróciłeś kiedyś uwagę na to, jak piękne bywają słowa? (...) Jak łatwo jest mówić coś, co się wie, że ktoś chce usłyszeć ? Jak kilkoma marnymi zdaniami można wpłynąć na czyjeś życie? (...) Ale kiedy w ślad za nimi nie idą czyny, słowa są zupełnie bezużyteczne. Tylko dźwięki i sylaby. Nieznaczące zupełnie nic..." ("Rozgrywka" J. Sterling, s.57)
Wiecie? Naprawdę lubię romanse i literaturę kobiecą – czyta się ją lekko, z wypiekami na twarzy, dlatego bez wahania sięgnęłam po „Rozgrywkę” J. Sterling.
Książka bardzo lekka, przyjemna, czyta się ją szybko – wręcz się ją pochłania. Autorka miała pomysł na naprawdę ciekawą historie, jednakże wiele mi w niej brakowało. Ale zacznijmy od początku.
Kiedy Cassie poznaje Jacka wszystkie jej zakończenia nerwowe, alarmują ją, że to nie jest facet dla niej. Nawet przyjaciółka wielokrotnie powtarza, że nie ma sensu szukać w jego ramionach miłości, jak sama mówi – "Cassie, jeśli stracisz głowę dla tego gnojka, nie chcę o tym słyszeć. (...) to niepoprawny playboy..." ("Rozgrywka" J. Sterling, s.18). (CYTAT). Jack swym charakterkiem od razu zraża do siebie dziewczynę, która opiera się jak może jego urokowi, ale… to trwa bardzo krótko. Cały opis przeżyć dziewczyny, jak i Jacka jest bardzo okrojony. Czytając „Rozgrywkę” miałam wrażenie, że autorce brakuje słów i pomysłów, żeby wyrazić co czują bohaterowie, co ich trapi i jakie są powody ich zachowania. Takich momentów, jak poznanie tych dwojga, czyli nie lubię Cię i nie chcę Cię – jedna randka i BUM wielkie zakochanie – jest mnóstwo w książce. Czytając miałam poczucie, jak bym czytała fragmenty. Akcja się rozkręca – Jack i Cassie mają przed sobą wieli mur do pokonania, który ma wzmocnić ich uczucie, a tu nagle BACH i po problemie. No nie… Naprawdę mnie, jako fankę wzlotów i upadów miłosnych, bardzo irytowało. Nie chcę wskazywać tutaj konkretnych sytuacji, żeby nie spalić książki tym co nie czytali. Niestety muszę przyznać, że ta urywana fabuła była największym minusem tej książki. Jednakże akcja zdecydowanie za szybka, wręcz okrojona w najważniejszych momentach.
Co do stylu pisania, jak wspomniałam na wstępie, książka jest dobrze napisana. Czyta się ją lekko i zwiewnie. Mi zajęła jeden dzień, więc można powiedzieć, że ją pochłonęłam. Po za tym czytało się ją dobrze, nie rzucały się w oczy błędy pisarskie, czy redaktorskie.
Teraz krótko o postaciach. Cassie – młoda dziewczyna, szukająca wielkiej miłości, jednocześnie mająca problem z zaufaniem tej drugiej osobie. Zmaga się z własnymi demonami przeszłości, które rzutują cały czas na jej teraźniejszość. Jack – typowy sportowiec z wielkim ego, ale tylko powierzchownie. W głębi duszy Jack jest romantykiem z wrażliwą i zranioną duszą, którą ukrywa przed całym światem. Postacie mimo, że stereotypowe (no bo przecież w większości współczesnych powieści kobiecych mamy schemat szarej myszki i kocura gwiazdora) da się je lubić. Momentami irytują (ale przecież każdy czasem irytuje drugiego), jednakże są naprawdę sympatyczni. Niejednokrotnie zalewałam się łzami ze śmiechu z ich tekstów. Uważam, że ich gdyby ich charakterystyka była bardziej pogłębiona i zrysowana czytelnikowi, to mogłyby powstać naprawdę ciekawe osobowości.
Niestety moja ostateczna ocena to 5/10. Książka mnie zawiodła bo historia naprawdę stanowi dobrą podstawę do porządnej powieści, jednakże jest dla mnie tylko zarysem. Płytka, mało emocjonalna, a wręcz czasem naiwna. Te parę plusików należą się za to, że naprawdę polubiłam Cassie i Jacka. Mimo obecnego zawodu dam szanse jeszcze Pani Sterling i sięgnę po drugą część losów bohaterów.