Czternastoletnia Natalia trafia do prowincjonalnego sierocińca prowadzonego przez siostry felicjanki. Czeka ją tu głód, chłód i praca ponad siły. Dzieli swój ponury los z kilkudziesięcioma dziewczynkami w różnym wieku i tak jak one szybko uczy się zdobywać jedzenie, którego ciągle brakuje, i walczyć o ścierkę i szczotkę, niezbędne do wykonania prac porządkowych wyznaczonych przez opiekunki. Na krnąbrne i nieposłuszne sieroty spadają kary: dodatkowe obowiązki albo razy linijką lub drewnianym różańcem. Natalia za brak pokory niemal od razu zostaje obarczona zadaniem sprzątania kościoła; to robota ponad jej siły. Zrozpaczona dziewczynka posuwa się do desperackiego kroku, aby uniknąć tej harówki.
Nigdy chyba nie przestanie mnie dziwić to, jak rozmaicie można odbierać tę samą książkę zależnie od wieku, nastroju czy wręcz pory roku. Jako nastolatek czytałem "Drewniany różaniec" przede wszystkim jako opowieść o hipokryzji i obłudzie. Zakonnice głodziły, biły i poniżały swoje wychowanki, a równocześnie z ich ust sypały się religijne frazesy. Idealnie korespondowało to z moją rodzącą się wówczas niechęcią do instytucji Kościoła. Tymczasem teraz prawie nic nie zostało z tego młodzieńczego oburzenia. Powieść Natalii Rolleczek uznałem przede wszystkim za doskonały portret zamkniętego światka, zbiorowości, w której trwa stała walka: zakonnice rywalizują między sobą, te „lepsze”, chórowe, pogardzają tymi „gorszymi”, konwerskami, które nie wniosły do zakonu posagu i skazane są na wykonywanie podrzędnych prac. Siostry chórowe mają swoje ambicje, każda chce się okazać lepsza od drugiej. Dziewczęta walczą zarówno z tyranią opiekunek, jak i między sobą: o chleb, o drobne przywileje, o chwilę wytchnienia. Poznajemy sierociniec z perspektywy Natalii, która pozbywszy się harówki przy sprzątaniu kościoła, włączyła się aktywniej w życie koleżanek. Odmalowuje sylwetki sierot, pokazując, jak różne reprezentują typy charakteru i jak różne przyjęły metody radzenia sobie z codziennością. Zauważa też różnice między siostrami: tymi zimnymi i wyniosłymi i tymi, które – same zamknięte w klasztorze wbrew własnym skłonnościom – starały się dać podopiecznym nieco ciepła i poczucia bezpieczeństwa.
Ważnym elementem nowego wydania "Drewnianego różańca" jest wywiad z autorką, dzięki któremu poznajemy jej biografię, początki pisarskie, reakcje otoczenia na powieść rychło zakwalifikowaną jako antykościelna. Warto przypomnieć bowiem, że pierwsze wydanie książki wyszło w 1953 roku, u szczytu polskiego stalinizmu i nagonki na Kościół. W rozmowie z Piotrem Mareckim Natalia Rolleczek odżegnuje się jednak od przypisywania "Drewnianemu różańcowi" charakteru propagandowego, uznając go raczej za sposób na uporanie się z upokarzającymi wspomnieniami z dzieciństwa.
Z własnego przykładu wiem, że tę książkę można odbierać rozmaicie. Kto będzie chciał, uczyni z niej manifest antyklerykalizmu, ale docenią ją też bez wątpienia miłośnicy porządnej prozy obyczajowej z celnymi obserwacjami psychologicznymi. Jak na niemal sześćdziesięciolatkę powieść Natalii Rolleczek trzyma się doskonale i zachęcam do wyrobienia sobie o niej własnej opinii.
[recenzja opublikowana na moim blogu:
http://zacofany-w-lekturze.blogspot.com/]