Pewnego wieczoru, nie znając jeszcze treści książki, spojrzałam na jej barwną okładkę, gdy leżała na stoliku nocnym w oczekiwaniu na swoją kolej. Wiedziałam, rzecz jasna, po przeczytaniu opisu, że ma ona być przepełniona bardzo smutną treścią i wtedy popłynęłam z nieczęsto spotykanym u siebie, melancholijnym nurtem potoku myśli… "Rów mariański"… Najgłębszy… Głębokość… Dogłębny. Smutek bywa dogłębny, przepełnia nas po brzegi, gdy już nie zostaje nic innego. Głębia, a w niej… czają się potwory. Potrafią ranić, potrafią unicestwić. Potwory gnębiące duszę… Naszą własną duszę… Dno, ciemność, nicość. Eureka! Depresja… Zaczęłam czytać.
Nie pomyliłam się. Poznałam młodą kobietę, która walczy z depresją po śmierci swojego ukochanego, młodszego brata. I to jest kluczowe słowo: "walczy". Jeszcze się nie poddała i pomimo ogromu mrocznych wód jakie ją otaczają, tli się w niej iskierka chęci powrotu do życia, do odczuwania. Paula, bo tak na imię głównej bohaterce, decyduje się na psychoterapię. Wie, że nie jest z nią dobrze. W czasie trwania sesji, terapeuta podpowiada jej jaki mogłaby wykonać pierwszy krok, mogący pomóc jej w wydostaniu się na powierzchnię i zaczerpnięciu ożywczego haustu, oczyszczającego płuca z ciemności i napełniającego je emocjami. Podczas szaleńczej realizacji tego, z pozoru banalnego zadania, dziewczyna poznaje dziwnego staruszka i po serii niefortunnie komicznych zdarzeń, wybiera się wraz z nim i jego psem w nietuzinkową podróż kamperem.
Ach, cóż to była za niesamowita wyprawa, jednocześnie tragiczna i zabawna, jak życie… Każdy z nas na pewnym jego etapie traci bliską sobie osobę i musi się z tym zmierzyć. Kiedy stajemy dokładnie w tym miejscu, gdzie bohaterka, dociera do nas, że choć nie ma już kogoś, kto był dla nas całym światem, to jednak ten się nie zatrzymał, a koleje losu innych ludzi biegną dalej, bez większej zadumy nad naszym smutkiem i pustką w sercu. Uważam, że ta wspaniała powieść potrafi być boją ratunkową, ciągnącą potrzebującego Czytelnika ku górze.
"Codzienność biegnie po prostu swoim torem i jakoś tam wlecze człowieka ze sobą. I to, co z początku może się zdawać niewiarygodną męką, straszliwym afrontem, staje się jedyną szansą na to, żeby człowiek się pozbierał. Bo w końcu kiedyś, kiedy będzie na to gotowy, może włączyć się i wsiąść na tę karuzelę. Właśnie dlatego, że nie stanęła, że kręciła się nadal."
Dzieło Jasmin Schreiber to wysublimowana kontemplacja świata, w którym odnajdziemy też ogrom informacji o faunie i florze morskich toni. Paula jest z wykształcenia biolożką, a swoją pasją zaraziła rezolutnego braciszka. Pochylamy się w książce również nad pięknem roślinności i oznak życia otaczającej nas na co dzień, niezauważalnego i traktowanego jako zwykłą część krajobrazu. A przecież kipi tam tyle nonszalanckiego istnienia, które moglibyśmy podglądać i naśladować, kiedy na własne nie mamy chwilowo siły.
Paula odbywa wędrówkę w głąb siebie, a ta ekspedycja pozwala jej wypływać coraz bliżej powierzchni - z każdym rozdziałem, z każdym nowym uczuciem jakie się w niej odradza, unosi się ku górze. Czy uda jej się dotrzeć do nieuświadomionego wcześniej celu, jakim jest dalsze życie pomimo straty?
“Rów mariański” pomaga pogodzić się ze spustoszeniem duszy, które sieje śmierć kogoś kochanego i ucisza gnębiące człowieka potwory, te okrutne i bezlitosne wyrzuty sumienia, że czegoś nie powiedzieliśmy, nie zrobiliśmy, nie zapobiegliśmy. Uzmysławia, że chociaż bardzo byśmy chcieli chronić naszych najbliższych, to nie możemy przewidzieć każdej sytuacja jaka moze się zdarzyć.
"Robimy wszystko po prostu tak dobrze, jak umiemy. Ludziom, za których jesteśmy odpowiedzialni, oddajemy zawsze całą naszą siłę i uwagę, jaką mamy do dyspozycji. Najczęściej to wystarcza. A czasem nie."
Jest to jedna z najbardziej subtelnych historii, jakie przeczytałam w ostatnim czasie. Poruszyła czeluściami moich głębin w stopniu tak intensywnym, że jeszcze kilka dni po jej zakończeniu, myśli o tym, co z niej wyciągnęłam dla siebie, nie opuszczały mnie na krok i nie pozwalały zatopić się spokojnie w kolejnej lekturze. Szczerze polecam tę powieść zarówno osobom, które kogoś utraciły, jak i wszystkim innym, których świat chwilowo przestał mienić się kolorami.