Devin recenzja

Romantasy to gatunek, który zdecydowanie do mnie przemawia. Jako fanka zarówno fantastyki, jaki i dobrego romansu czy literatury erotycznej, nie mogłabym napisać inaczej. Wiem, że mamy w książkowym świecie wielu takich czytelników. Jeśli się nie mylę, ten post będzie skierowany właśnie do Was. Niemniej jednak, książka, o której dziś mowa, jest też idealnym sposobem na sprawdzenie również dla osób, które chcą dopiero rozpocząć przygodę z tego typu historiami.

Wilkołaki, wampiry, wiedźmy, elfy. Czy to nie brzmi cudownie?

Corina jest częścią watahy, którą mieliśmy okazję poznać w poprzedniej części serii. W życiu każdego mogą pojawić się komplikacje. W przypadku naszej bohaterki, jedną z nich jest fakt, że jako jedyna nie potrafi przybrać postaci wilka. Cóż, to ogromny cios i zawód.

Na jej drodze staje Devin, tytułowy bohater. W świecie, który stworzyła Lena, przeznaczenie odgrywa ogromną rolę. Magia Przeznaczenia, z którą przyjdzie się zapoznać czytelnikom, jest silniejsza niż jakiekolwiek inne uczucia. Gorzej, gdy Przeznaczonym okazuje się osobnik z innego gatunku - wampir, który nie odczuwa tego w ten sam sposób, a jego zamiary podążają w nieco innym kierunku.

Jak tych dwoje poradzi sobie z sytuacją, w której się znaleźli?

Doskonale wiecie, że jestem fanką "tych złych". Właśnie takiego Devina poznajemy już na samym początku. Nie do końca można mu zaufać - uwielbiam to. Wampir należy do Najstarszych, a to dodatkowo wzbudza ogrom zaskoczenia. Można powiedzieć, że ich połączenie jest czymś nie tylko zaskakującym, ale i skandalicznym.

Wilczyca i wampir. W wydaniu, które otrzymujemy od Leny, to połączenie jest niezwykle intrygujące. Poniekąd zakazany związek przedstawiony został w naprawdę wciągający, ciekawy sposób. Mówi się, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Cóż, napięcie, które istnieje między Coriną i Devinem, niejednokrotnie doprowadziło mnie do przyspieszenia pulsu. Gdyby miała określić kolorem przyciąganie między nimi, zdecydowanie górowałaby tu czerwień, w każdym odcieniu. Jednak Najstarszy ma plan, do którego realizacji dąży. Pytanie tylko, jak daleko uda mu się zabrnąć i co ostatecznie stanie się jego nagrodą.

Często zdarza się, że fantastyka wprowadza bardzo wiele wątków, postaci, przy których bardzo łatwo się pogubić. Tutaj nie ma co liczyć na coś takiego. Autorka od początku do końca prowadzi istotny wątek i skupia się na nim. Oczywiście, pojawiają się postacie poboczne, jednak wszystko pięknie kręci się wokół głównych bohaterów. Nie zabrakło również osobników, które dane było nam poznać przy książce "Valentin". Czy oznacza to, że jest nudno? Nie. Lena zapewnia wyprawę pełną intryg, manipulacji i wielu ciekawych zwrotów akcji. Nie mogę zapomnieć o pożądaniu i uczuciach. Wszytko to daje tę niesamowitą mieszankę, z którą trudno się rozstać.

Ja przepadłam. Od samego wspomnienia zwrotu "ma petit louve", którego używał Devin, mam ciarki. To zostanie ze mną na zawsze. Mam nadzieję, że i Wam będzie to dane!