Muszę przyznać, że "Czarny romans" to pierwsze moje spotkanie z twórczością Władysława Terleckiego. Pisarz podjął się w nim stworzenia własnej wizji bardzo głośnego a tak tragicznie zakończonego, 1 lipca 1890 roku, romansu znanej i uwielbianej przez publiczność, 29 letniej aktorki warszawskiej, Marii Wisnowskiej, córki Emilii z Hoffmanów i Oswalda Wisnowskiego, z rosyjskim dragonem.
Narratorem książki jest Wiktor /Aleksander/, który snuje na życzenie doktora opowieść o tym co się wydarzyło w czasie od jego przybycia do garnizonu w Warszawie do momentu, gdy został aresztowany i oskarżony o zastrzelenie swej kochanki, Marii. Jest to opowieść rzeka utrzymana w formie pisanego ciurkiem zeznania, w którym Wiktor przytacza sytuacje, prowadzone rozmowy z Marią i pozostałymi osobami, z którymi się stykał jak również zawiera swoje odczucia i przemyślenia dotyczące jego życia, miłości do Marii, jej zachowania i gry jaką z nim prowadziła oraz o swojej zazdrości, nad którą coraz trudniej mu było zapanować.
Tłem opowiadanej przez Wiktora historii jest wielonarodowa a co za tym idzie wielokulturowa Warszawa końca XIX wieku, a w niej główną rolę odgrywa salon Marii, w którym przyjmuje swych licznych adoratorów, i w którym również bywa on sam, chociaż nie czuje się tam dobrze a i nie jest mile widziany przez bywających tam Polaków, znajomych swej kochanki.
Wiktor, jak sam wyznaje doktorowi cieszył się gdy dostał przydział do Warszawy, ale prędko zorientował się, że nie jest to przyjazne mu miasto. Stał się w nim, jak sam to okreslał, tylko "śmiesznym, krzywonogim, nieokrzesanym dragonem, którego nie powinno się przyjmować w porządnym domu" a to sprawiło, że doświadczył obcości, którą zaczął topić w alkoholu, zabijając w ten sposób ogarniający go smutek. Trzymała go jednak w Warszawie Maria, którą poznał w teatrze i zakochał się w niej bez pamięci. Namiętność tę z czasem zaczęła niszczyć niepohamowana zazdrość a także świadomość, że ich związek nie ma żadnej przyszłości i obsesyjna myśl, że tą sytuację można tylko w jeden sposób rozwiązać.
Terlecki z wielu domysłów na temat rozegranej się 1lipca 1890 roku tragedii wybrał opcję, że to jednak Maria zafascynowana niemieckim filozofem tamtych czasów, którego czytać chce po jej śmierci Wiktor, bojąca się śmierci, ale jednak obsesyjnie o niej myśląca i często o niej rozmawiająca, o czym zaświadcza jej serdeczna przyjaciółka z teatru, sprowokowała swego kochanka do pozbawienia jej życia. I jest to możliwe, gdyż matka aktorki ponoć uważała swa córkę z niezrównoważoną osobę, co mogło potwierdzać fakt, iż chciała umrzeć.
Zastanawiającym w tej historii był fakt, że Wiktor, który myślał o śmierci razem z kochanką jednak nie oddał drugiego strzału w swoim kierunku i nie potrafił tego wytłumaczyć w żaden sposób.
"Czarny romans" to książka mimo niedogodności wynikających ze stylu w jakim została napisana, które sprawiają, że trzeba się odrobinę pilnować w czytaniu, by nie zgubić wątku jest godna uwagi z wielu przyczyn. Ale jednak przede wszystkim przeważa tu intrygująca fabuła z dobrze rozbudowanym podłożem psychologicznym a dotyczącym przyczyn i skutków zachowań ludzkich oraz znakomicie zarysowane tło historyczne, w którym rozegrał się dramat, a w którym wyraźnie daje się wyczuć niechęć Warszawiaków do rosyjskiego zaborcy, która nie do końca jest rozumiana, a nawet dziwi przebywających w Warszawie Rosjan.
Powieść wciągnęła mnie więc nie tylko fabułą, której osią jest romans Marii i Wiktora widziany jego oczami, ale również atmosferą w jakiej tę fabułę osadził jej autor, a którą tworzą razem z bohaterami inne, świetnie nakreślone postaci, z jednej strony związane ze środowiskiem Marii, czyli teatru a z drugiej Wiktora, czyli garnizonu i koszar. A to wszystko przesycone duchem królującego w tym czasie modernizmu.