Mass media, odtąd odkąd istnieją, a wydawać by się mogło że trwa to wiecznie, zalewają swymi rozmaitymi wytworami cały popkulturowy organizm cywilizacyjny. Treści serialowych, filmowych, z cyklu materiałów stacji telewizyjnych etc., była, jest i będzie wtłaczana do umysłów głodnych informacji i rozrywki ludzi, nieprzebrana masa. Nie jest więc błahym i wydartym gdzieś z kontekstu sądzić, że zapewne wiele z nas pamięta słynne reality show "Big Brother". Jeśli nie słyszeliście dokładnie o czym był ten program, za którym szalało miliony ludzi na całym świecie, bo był on emitowany w wielu krajach globu, to na pewno po samej jego nazwie wiecie - jeśli co nieco kojarzycie - że gdzieś na pewno onim słyszeliście. Cóż, można by śmiało wyjść z założeniem, że takie na pozór proste nazwanie jednego z najbardziej pamiętanych programów rozrywkowych, powstałych na styku nowego millenium i w ciągu kilkunastu lat po nim, nie może nic znaczyć, ani broń Boże do czegokolwiek się odnosić. Że ,,Wielki Brat Patrzy”, to tylko nawet nie eufemizm, lecz ,,magiczne” określenie na jeden z elementów konstrukcji sposobu funkcjonowania niniejszego reality show; że obecność jakiegoś niezależnego ,,wyższego” obserwatora wprowadzi w programie atmosferę tajemnicy, zagadki, wdroży dozę odpowiedniego napięcia, jeśli ,,Wielki Brat” zadecyduje o porażce jakiegoś uczestnika show, wyborach ekipy uczestników, czyjejś eliminacji i innych matactwach. A widz to oglądający jest, wypisz wymaluj, obserwatorem, prawie jak Bóg, ale mniejszego kalibru. Patrzy, analizuje, decyduje i eliminuje, niczym bezbłędne ogniwu ,,Systemu"
"Big Brother" zrodził się z antyutopii, która w literaturze światowej, jako nurt i element gatunkowy, narodziła się w XX wieku; program – bez względu, w których latach, na jakim obszarze został realizowany i emitowany, założenia i idea zawsze pozostaną takie same - subtelnie nawiązuje do konstruktu idei antyutopii, kontrutopii, przede wszystkim wprost z literatury. Bo owe przeciwieństwo ,,wiecznej utopijnej sielanki”, czy to w beletrystyce czy w filmie bądź serialu, to między innymi charakterystyczna, będąca jego znakiem rozpoznawczym idea państwa stechnicyzowanego, zmechanizowanego, Cywilizacji całkowicie odgrodzonej od otaczającej ją przyrody, od śladów przeszłości, które zostają wymazane z ksiąg, podań, w ogóle z ludzkiej pamięci. Liczy się tylko trwanie w swego rodzaju ,,absolutorium”, które w antyutopii nakazuje ponad wszystko elita niepodzielnej, jedynej, będącej ponad wszystko kolektywnej władzy z liderem uzurpatorem na czele. Obywatele modelu antyutopijnej rzeczywistości są redukowani do roli bezkształtnej, bezwolnej, bezimiennej masy, wykonującej jałowe, powtarzające się czynności. To ludzi patrzący się na siebie w drodze do i z pracy, lecz siebie nie zauważający, niczym trybiki funkcjonujące dla ,,perfekcyjnie działającej maszyny Systemu". Taka jest specyfika literatury, w której antyutopia dźwiga trzon fabuły powieści, jej postacie, w ogóle całą tę odmienność tu ukształtowaną. To prawda, tego rodzaju sposób uwydatniania wizji świata tak dalekiego, ale i bliskiego, jak najbardziej realnego, ma swój urok, mimo potężnej mocy wydźwięku antyutopii: przekazu, emocji, wizji, które w sobie dźwiga. Dlatego też na warsztat czytelniczy spośród literatury przedstawiającej modelową kontrutopię w oparciu o wspomnienia czegoś zupełnie przeciwnego do powagi wybranego dzieła: reality show pt. "Big Brother", dobyłem tytułu klasycznego, solidnego, osiadającego na osobniczym rozumieniu podstawowych wartości ludzkich, co można by odnieść do czegoś koniecznie moralizującego i przestrzegającego dla Cywilizacji. I tym kanonem dramatycznej polityczno-fantastycznej antyutopii mocno zakotwiczonej w rzeczywistości kosztem jak najmniejszego odczucia fikcji, jest "Rok 1984", dzieło angielskiego powieściopisarza, Erica Arthura Blaira, znanego kulturze popularnej jako George Orwell.
Klasyki tego rodzaju niniejszym omawianej literatury – bardziej stylu, osnowy dla gatunków treści kultury masowej – to tak zwane ikony ,,orwellowskie”. Stąd częściowo, z mojej perspektywy, nie bez powodu wybór tworu literackiego pt. "Rok 1984", na książkową lekturę i doświadczenie wynaturzonej i olbrzymiej, surowej siły antyutopijnego wydźwięku i oddziaływań na każdego tej pozycji doświadczającego, czytelnika. To pouczająca, przerażająco prawdziwa wizja zrodzona z wyobraźni twórcy, który potrafił w swoim (przyjmijmy za określenie) ,,orwellowskim" dziele, stawiać współczesnemu człowiekowi i Cywilizacji pewne wyzwanie moralno-etyczne, trwające przy pędzącym ku ,,lepszemu" technologicznemu jutru cywilizacyjnym dobrobycie. Lepszej okazji, lepszego momentu, jeśli chodzi o to, jak mknie do przodu w każdym aspekcie funkcjonowania ,,miliardowych mas ludzi”, nasza Cywilizacja, na intelektualno-naukowo-polityczną podróż z literaturą antyutopijną z dziedziny powieści popularnej, na chwilę obecną nie będzie. Warto sięgnąć po "Rok 1984", z racji refleksji, wizji ukazanego tu świata; z racji wyciągnięcia odpowiedniej z dzieła nauki: nawet najprostsza rzecz, najprzyjemniejsze uczucia mogą okazać się uciążliwe i nieosiągalne, jeśli zaufamy nieodpowiednim ludziom na górnych szczeblach władzy w kraju, którym żyjemy. George Orwell wyszedł z tą problematyką w omawianej beletrystyce niemożebnie dobrze, wręcz porażająco skutecznie. Mój umysł faluje, fluktuuje i wyrywa się ze strachu i niepewności, gdy zdałem sobie sprawę, że my ludzie wcale nie jesteśmy tak daleko od wizji ,,Wielkiego Brata, który patrzy”.
,,Wojna to pokój. Wolność to niewola. Ignorancja to siła” - kilka stron po rozpoczęciu swej czytelniczej intelektualno-emocjonalnej podróży z klasykiem Orwella, "Rok1984". Takie oto hasło widzi każdy czytający powieść; widzi je przez pryzmat głównego bohatera powieści, Winstona Smitha, mężczyzny w średnim wieku, członka Zewnętrznej Partii, pracownika Ministerstwa Prawdy. Ta myśl to prawidło, dogmat, prawo niepodważalne i uniwersalne. Widnieje na jednej ze ścian Gmachu Ministerstwa. Absolutna idea, ukoronowanie myśli Partii, dla której najważniejsza jest wspólnota samej Partii i, co paradoksalne, kolektywne prowadzenie władzy dla... samej władzy. Określenie to zapisano w systemie językowym, w tzw. ,,dwójmyśleniu", który wprowadził orwellowski świat (świat niekiedy rozmarzonych zwycięstwem nad władzą Winstonem, Julią i innych ,,spiskowców’’ w kierunku obalenia Partii) - świat dążący ku rozczłonkowaniu, zniszczeniu, ku zapomnieniu i kolejnej zmienności przeszłości oraz ku ,,zidiokraceniu” – coraz głębszej i postępującej dehumanizacji, infantylizacji i pozbawienia inteligencji ,,obywateli’’ Oceanii, Eurazji, czy innego supermocarstwa; obywateli wypełniających tylko ,,przestrzeń użytkową”, będących tłem dla systemu i wykonawcą woli Partii, której zależy na pielęgnowaniu niekończącego się stanowiska ,,mistrza wiecznej władzy absolutnej".
"Rok 1984" ma niejednorodne podłoże gatunkowe. Owszem, jest to thriller i dramat futusytyczno – polityczny, odzwierciedlający sytuację społeczno-polityczną, sądzę, mającą miejsce w naszej rzeczywistości w trakcie II Wojny Światowej i wiele lat po, gdy świat nie był pewny, gdy gospodarka, społeczeństwo, polityka wciąż się zmieniały, nieustannie ewoluowały. George Orwell dziełem tym transponował na zupełnie inny poziom, przerażający, niszczący najmniejsze iskierki optymizmu i nadziei nie tylko swoje, ale i świata: możliwe obawy, udręki i mary upadającego świata. Bo cóż może być gorszego od przyszłości inwigilowanej przez okrutnych, bezdusznych przedstawicieli władzy, której początkowo bezmyślny, naiwny obywatel zaufał. Władzy, która obserwuje, weryfikuje, sądzi a potem zadaje pytania; która może wetknąć łapę w każdy aspekt życia i oznajmić, że ty, ja, jakieś zdarzenie nie istniejemy bądź ,,to coś" nigdy nie miało miejsca. Czyż nie jest to bardziej przerażające niż tortury lub śmierć? Bierność człowieka, bez względu na to do jakiej klasy by należał – czy to do zewnętrznych czy wewnętrznych Kręgów Partii, czy bytował na progu skrajności, jako ,,prol” – jak główni bohaterowie, inne postacie powieści – oraz bez względu na poziom starań i działań ,,ku lepszemu’’, zawsze pozostanie ,,biernością”. Pod systemem stoją nawet najwyżsi rangą – tworzący rdzeń kolektywu Partii. Wtłaczające masę chłodu, będące mocną refleksją, uwydatnione działania i rola władzy w świecie po ,,Rewolucji”, przez autora beletrystyki "Rok 1984", pokazały, że ,,orwellowska władza” – a właściwie jej wizja – działa prawie bezbłędnie. Systematycznie niszczy przeszłość, wprowadzając w serca Winstona Smitha i Julii jakąś formę chwilowego odpoczynku, przejścia w nostalgię i rozliczenie się z tym jakim się jest człowiekiem dla siebie i dla ludzi, a nie dla ,,Systemu”, co jest chwilowe i najbardziej upokarzające, bo wywołujące ,,futurystyczny strach” - nic z tych ,,jednostrzałowych marzeń" dwójki głównych bohaterów nie będzie miało miejsca. Cóż, czytelnik nie chciał by znaleźć w takiej rzeczywistości. ,,Wielki Brat Patrzy" i zawsze zwycięży; dla Partii, ba, dla całego ,,porewolucyjnego” świata, w którym wszystko – nawet wojna, dobrobyt, konsumpcja – jest brutalną, mocno rozbudowaną fikcją – istnieje tylko nieograniczona teraźniejszość.
"Rok 1984" jest doskonale rozpisaną, świetnie domkniętą stylistycznie – z wieloma tropami miary pisarskiej jak w dziele naukowym: politycznym i historycznym – powieścią, która została napisana w neutralnym ujęciem: emocji, jakiejkolwiek akcji i dynamiki; przeważnie przez całość tytułu przezierała melancholią, niechęć, a oznaki ,,tryumfu” tudzież ,,kupienia zaufania Systemu” przez Julię i Winstona i ich ,,wspołpracowników" tylko dobijały czytelnika, kontrastem swym wywyższając negatywne odczucia przyszpilające do surowego muru odczuć i emocji. Bo jak zwyciężyć z czymś, co szerząc w niesamowity sposób ogrom dezinformacji, zmienia rzeczywistość wokół ciebie, mnie, was, tak że nic nie jest prawdą, ale też nic nie jest kłamstwem. Że istnienie jednostki i większej zbiorowości, może nie mieć dla Systemu znaczenia, skoro system wymaże nas z egzystencji, sprowadzając nasze istnienie do ,,bezimiennych, czysto-biologicznych” celów. Bądźmy czujni, zwłaszcza w obliczu postępu technologii informatycznej, niesamowitej łatwości dostępu do ,,danych", szybkości ich przesyłania, także łatwości ich fałszowania i usuwania. Prywatność i tożsamość ma cenę, zwłaszcza, że żyjemy w Antropocenie, w coraz intensywniej technicyzowanej Cywilizacji. Spieszmy się chronić swoje ,,własne Ja", bo kto wie, jak blisko i gdzieś za rogiem... ,,Wielki Brat Patrzy!"