''Chęć wojny nie jest nigdy po stronie ludów, lecz tylko po stronie rządów. Lud nie ma innych wrogów, poza tymi którzy go wyzyskują. Ludy nie są sobie wrogami. ''
Kolejne moje przykurzątko z babcinego strychu, a raczej przykurzątko w wersji XXXXL, albo MAXI, ponieważ jego ''ładunek'' to aż siedem tomów. Z jednej strony żal mi się było rozstawać z bohaterami tej sagi, z drugiej jednak pozycja ta posiada taki ładunek dramatów, nieszczęść, śmierci, że trochę mnie to już zaczęło przytłaczać.
Pierwszy tom, nosi tytuł ''Szary zeszyt'' i można powiedzieć, że cała historia zaczyna się właśnie od szarego zeszytu, w którym dwaj nastoletni chłopcy wymieniają między sobą wiadomości. Chłopcy to Jakub i Daniel. Nastolatkowie pod każdą szerokością geograficzną i w każdych czasach, zawsze czują się nierozumiani przez dorosłych. Są wrażliwi, popędliwi, nerwowi. Kiedy wiec okazuje się, że ich szary zeszyt został przeczytany przez nauczycieli, że została naruszona ich prywatność, postanawiają uciec z domu.
Mamy początek XX wieku. Obaj chłopcy pochodzą z dość specyficznych rodzin. Jakub jest synem Oskara Thibault, wielkiego katolika, dobroczyńcy, fundatora wielu przybytków prowadzonych i zarządzanych przez katolickich księży. Matka Jakuba zmarła, wydając go na świat. Chłopiec ma jeszcze starszego brata Antoniego, który dla odmiany jest człowiekiem zupełnie niewierzącym, reprezentującym w tej powieści ''szkiełko i oko''.
Daniel, można by rzec, że też wychowuje się w rodzinie niepełnej, chociaż skrajnie różnej, tak w poglądach, jak i w religii od rodziny Jakuba. Daniel ma bardzo wyrozumiałą, tolerancyjną matkę, młodszą siostrę Jenny i ojca, którego właściwie wciąż nie ma. Ojciec ten jest wielkim lekkoduchem, trwoni pieniądze żony i uwodzi wszystkie po kolei kobiety, zupełnie nie zwracając uwagi, czy to kucharka, czy przyjaciółka żony, czy nawet jej kuzynka. Później obserwujemy dalej dzieje tych dwóch rodzin. Właściwie ta książka to jedno wielkie nieszczęście. Żadna z postaci nie jest szczęśliwa. Każda jest inna, różna, każda ma swoje zapatrywania, poglądy, przygody, ale żadna z nich nie zaznaje szczęścia, a jeśli nawet, to bardzo chwilowe i bardzo krótkotrwałe i niestabilne, które zostawia po sobie tylko wielką wyniszczającą tęsknotę.
Wielkimi krokami zbliża się też I wojna światowa. Autor bardzo uwypuklił i drobiazgowo opisał działalność rodzącego się i prześladowanego ruchu socjalistycznego, który bardzo optował za pokojowymi rozwiązaniami wszelkich konfliktów. W takim to właśnie ruchu prężnie działał Jakub. Cała saga prócz treści fabularnej prezentuje też mnóstwo rozważań, na przeróżne tematy. Od teologiczno - religijnych, po moralno - etyczne. Przez antywojenne i uczuciowe. Książka bardzo mi się podobała, nie wiem, czy jest jeszcze gdzieś w bibliotekach do dostania, ale ja bardzo polecam, oczywiście jeśli ktoś lubi, takie poważne, obszerne dzieje rodzinne. Dodam jeszcze tylko, że to jedna z nielicznych lektur, która sprowokowała mnie do płaczu. Mam się za twardą kobietę, o czym zresztą nie raz wspominałam, którą byle co nie wzrusza, jednak tak realistyczne i naturalistyczne, a przy tym niesamowicie drobiazgowe opisy konania i śmierci, wycisnęły mi z oczu łzy. A jeśli pisarz tak potrafi pisać, bym ja zapłakała, to znaczy, że to naprawdę dobry pisarz. Książka kończy się w listopadzie 1918 roku. Ale jak się kończy...