Mój osobisty sentyment do Sookie Stackhouse sprawia, że z przyjemnością sięgam po kolejne książki serii Charlain Harris. Wydawać by się mogło, że po dziesięciu tomach zacznie wiać nudą, ale nic bardziej mylnego, gdyż autorka ma mnóstwo pomysłów jak urozmaicić życie głównej bohaterki. Każdy kolejny tom zamyka pewien rozdział w życiu dziewczyny i kiedy już na horyzoncie zaczyna świecić słońce pojawiają się nowi wrogowie, bądź ”starzy przyjaciele” przypominają sobie o wyrównaniu rachunków.
„Martwy Wróg” to jedenaste spotkanie z bohaterami serii. Tym razem ktoś próbuje zaszkodzić Samowi. Nie dość, że po ujawnieniu prawdy o naturze Merlotta cześć klientów zaczęła omijać jego bar, to dodatkowo komuś zależny na zniszczeniu lokalu. Oczywiście Sookie musi znaleźć się w centrum wydarzeń, choć ten problem wydaje się niewielki w porównaniu z działaniami Victora, któremu ewidentnie przeszkadza mąż dziewczyny. Gdyby tego było mało stwórca Erica Appius Ocella zostawił synowi pośmiertny prezent, który w znacznym stopniu może odmienić życie bohaterów.
Jak zawsze zaczęło się niewinnie, żeby za moment uruchomić spiralę zdarzeń, która doprowadziła do zaskakującego zakończenia. Myślę, że Sookie przywykła już do faktu, że przyciąga kłopoty jak magnes i jeżeli w okolicy pojawia się jakieś „zło” to na pewno z jej powodu. Gdyby tego było mało przyjaciele na siłę ingerują w jej życie, zwykłe porządki doprowadzają do odkrycia rodzinnych tajemnic, a mąż nie mówi jej całej prawdy
Moją ulubioną bohaterką cyklu jest Pam, wampirzyca z przysłowiowymi jajami, mająca własne zdanie i umiejąca bronić swoich przekonań. Uwielbiam jej szczere i pozbawione skrupułów wypowiedzi, kiedy mówi, co myśli nie zwracając uwagi czy przypadkiem swoim ciętym językiem nie zrobi komuś przykrości. Do Sookie już przywykłam i nie sądzę żeby kiedyś przeszła radykalną przemianę, nadal jest infantylna i naiwna, ale nauczyła się wyciągać wnioski. Do tego zaimponowała mi swoją asertywnością kiedy pierwszy raz pokazała, ze ma charakter i potrafi tupnąć nogą. Za odwagę podziwiałam ją zawsze, gdyż nie każdy potrafi zaryzykować życie dla okrycia prawdy, czy ratowania przyjaciół, a ona robiła to wielokrotnie. Eric jak zawsze uwodzicielski, władczy i zdecydowany, choć trochę przytłoczony działaniami swojego stwórcy. Bill odsunięty na boczne tory, powoli dochodzi do zdrowia po ostatnich wydarzeniach, ale i w tym tomie odegra niemałą rolę
Nieskomplikowana fabuła, proste słownictwo i niewyszukane dialogi sprawiają, że książka jest lekką niewymagającą lekturą. Osobiście przyzwyczaiłam się do stylu autorki i specjalnie mi to nie przeszkadza. Narracja jest w pierwszej sobie, wydarzenia śledzimy z punktu widzenia Sookie, mamy też dostęp do jej myśli, wrażeń i odczuć, co nie zawsze wywołuje pozytywne emocje, gdyż bohaterka potrafi się rozczulać nad sobą i martwić drobiazgami, na które ja wcale nie zwróciłabym najmniejszej uwagi. Dodatkowym plusem książki jest to, że autorka bardzo zgrabnie przypomina istotne fakty, które miały miejsce w poprzednich tomach, a w bieżącym kontekście są istotne dla zrozumienia sytuacji. Nie ma co się oszukiwać, gdyż mało komu uda się przeczytać wszystkie tomy step by step, więc zawsze mija sporo czasu zanim sięgniemy po kolejny tom i niestety o pewnych szczegółach zapominamy
Na mnie książka zrobiła pozytywne wrażenie i znów jestem ciekawa co będzie dalej. Zastanawiałam się nawet, czy po tylu tomach autorka będzie potrafiła mnie jeszcze zaskoczyć i z przyjemnością muszę stwierdzić, ze Charlton Harris ma mnóstwo nieprzeciętnych pomysłów. Nie jest to fantastyka przez duże F, ani wielkie dzieło literackie niemniej jednak dostarcza bardzo miłych wrażeń. Jest idealna na długie zimowe wieczory przy szklance gorącej herbaty. Fankom serii nie trzeba polecać, a niezdecydowani powinni dać tej serii szansę – myślę, że warto.