Znakomity reportaż opisujący sprawę sądową dotyczącą głośnej zbrodni z lat 70., kiedy to we wsi niedaleko Połańca w noc wigilijną, w obecności kilkudziesięciu świadków, bestialsko zakatowano na szosie ciężarną kobietę, jej męża i 13-letniego brata.
Poraża postawa świadków zbrodni, przez długie miesiące nikt nie śmiał puścić pary z gęby. Nurtuje mnie pytanie: na czym polega religijność tych ludzi? Oto wracając autobusem z Pasterki, są świadkami bestialskiego mordu na Bogu ducha winnych sąsiadach. Zmuszeni przez sprawców do przysięgi na krzyż, przy okazji dostają medalik z Matką Boską Częstochowską (która ma ich ochronić ode złego!), zastraszeni i przekupieni, rzeczywiście przez długi czas trzymają język za zębami. Jak ci ludzie rozumieją wiarę katolicką, dekalog? Czym dla tych ludzi jest moralność, sumienie? Czy religijność czyni ich lepszymi ludźmi, czy bez chodzenia do kościoła byliby gorsi? Ciekawe to pytania dla socjologa religii. Nota bene, wszyscy bohaterowie reportażu: świadkowie, ofiary, oskarżeni uważają się za porządnych katolików, czemu często dają wyraz.
Autor trochę drąży, pyta świadków zbrodni o religijność, o moralność i otrzymuje odpowiedzi niezborne, bo trzeba powiedzieć, że bohaterowie reportażu to ludzie prości, szkół nie kończyli, wysłowić się za bardzo nie potrafią. Ale do licha podstawowe poczucie moralności to chyba wszyscy mamy! Notabene ci, którzy wreszcie się zdecydowali ujawnić prawdę o zbrodni, uczynili to raczej z powodów moralnych niż religijnych: nie mogli dłużej znieść jawnego kłamstwa i krzywdy.
Są jeszcze rodziny oskarżonych, zastraszające i przekupujące świadków, cienia w tych ludziach wyrzutów sumienia w obliczu ewidentnej winy bliskich. Idą konsekwentnie w zaparte w obliczu oczywistych faktów. Dobro rodziny dla nich ważniejsze od jakichkolwiek norm moralnych czy prawnych. Jakbyśmy byli gdzieś w buszu gdzie interes plemienia uzasadnia każdą zbrodnię, ale to Polska XX wieku! Autor wraca do miejsca zbrodni po wielu latach i nic, dalej rodziny oskarżonych idą w zaparte, cienia refleksji, wyznania win; tak długo kłamali, że uwierzyli, iż jawne łgarstwo stało się prawdą. Niestety, taka postawa trzymania się swojej wersji i negowania oczywistych faktów jest coraz bardziej popularna obecnie, wśród polityków i zwykłych ludzi, bardzo to smutne...
Wszelkie uogólnienia są tu jednak ryzykowne, rzecz dzieje się w biednym i zacofanym regionie kraju, ludzie tam nieufni, trzymają ze sobą, obcych nie lubią. Można zatem powiedzieć że mamy zdarzenie skrajne, niereprezentatywne dla polskiej mentalności, ale poprzez takie zdarzenia widać społeczeństwo jak w krzywym zwierciadle.
Książka do dzisiaj robi potężne wrażenie jako zapis postawy, która wciąż jest u nas żywa; rodzina jest najważniejsza, dla rodziny możemy zrobić wszelkie świństwa, a wszystko można załatwić groźbą i pieniędzmi. To trochę atmosfera z 'Wesela' Smarzowskiego, ale 'Wesele' przy tej historii to żłobek, a Wojnar, bohater filmu, przy Wojdzie, przywódcy zbrodni, to mały pikuś.