Lubicie wzruszające historie ? Bo mam dla Was coś przy czym nie da się nie płakać…
“Odrodzony” to 4 już tom serii Rodzina Santo. Kolejna seria Agnieszki, którą mi zaimponowała. Pozwalała z każdym tomem, poznać i pokochać, kolejnych bohaterów. Ale Alessandro był, jest i sądzę, że będzie moim faworytem. To przez niego nie polubiłam Elliota z poprzedniego tomu, bo uważam się nie dorasta mu do pięt. Pokochałam go w każdy możliwy sposób. Za niepowtarzalny humor, urok osobisty, ale też za to jak traktuje rodzinę, ludzi, kobiety.
“Nie będę ściemniać. Alessandro Santo jest wyjątkowym mężczyzną i gdy się już pozna tę jego łagodną wersję, nie sposób nie stracić dla niego głowy.”
Członek mafii, brat bossa ale też mężczyzna szanujący kobiety, uwielbiający wcielać się w rolę rycerza, jednak zamiast białego konia ma spluwę. No i jeszcze pewne…narzędzia, z których korzysta z ogromną wprawą ;) I to wszystko bardzo szybko doceniła w nim Clara - dama w opałach, którą Alessandro uratował z opresji w niecodzienny sposób - proponując małżeństwo.
Clara mimo, że dawno powinna być po ślubie, wciąż mieszkała z ojcem, który bezlitośnie się nad nią znęcał. Wieści o tym dotarły do Domenico, który wraz z bratem ruszył by skontrolować sytuację. Nie miał pojęcia, że przywiezie do domu nową bratową. Alessandro z kolei nie brał wcale pod uwagę, że kobieta tak szybko rozgości się w jego sercu.
Ale los bywa przewrotny. I okrutny. Jak mówi sam prolog, Santo dzierżą ogromną władzę, są wyjątkowo silną i groźną rodziną mafijną. Ale nie każdego są w stanie sobie podporządkować. Ze śmiercią się nie dyskutuje, nie negocjuje. Anioł Śmierci nie ma litości…
Gdy przy poprzednim tomie, uroniłam kilka łez, nie spodziewałam się, że to tzw pikuś w porównaniu z tym co spotkało mnie tutaj. Nie przypuszczałam, że Agnieszka potraktuje tak okrutnie mojego ulubionego bohatera, że tak ochoczo będzie rzucała mu kłody pod nogi. Niedowierzanie i szok towarzyszyły mi podczas czytania tej książki. Plus ogromny ból, który przeżywałam wraz z Alessandrem.
Niespodziewanie zyskał wszystko o czym nawet nie marzył, by stracić to gdy czuł, że świat stoi przed nim otworem, że może czerpać radość z życia całymi garściami. To wszystko zniknęło w jednym momencie. Jedynie świadomość jak wielki ból sprawi rodzinie odbierając sobie życie, trzymała go na tym świecie.
Brzmi przygnębiająco ? Nie cała książka to dramat wyciskający łzy, aczkolwiek, nie wierzę, że da się ją przeczytać i ani jednej nie uronić.
Nie bez powodu też książka jest podzielona na części :
*PRZED SPALENIEM * SPALENIE *ODRODZENIE.
Są dość wymowne. Clara przy Alessandro odrodziła się jak Feniks z popiołów. Ale nie tylko ona będzie tu tego potrzebowała. Nie tylko ona tego doświadczy. Także Alessandro gdy los rzuci go na kolana, gdy straci swój sens życia, będzie musiał w końcu z nich się podnieść. Czy odnajdzie nadzieję na lepsze jutro ?
Ta historia jest niezwykle intensywna. Autorka brutalnie gra na emocjach i bohaterów i czytelnika. Nie ma tu litości ale …ma wyczucie. Choć łamie serce, choć doprowadza nad tę krawędź gdzie nie widać już szansy na szczęście, pokazuje, że nie można się poddawać, że nawet w najtragiczniejszych momentach nie wolno tracić nadziei. Bo choć wydaje nam się, że nasz świat się kończy, wali i najlepiej się…ewakuować, trzeba walczyć, znaleźć siły by trwać.
Bo nie mamy pojęcia czy tuż tuż za rogiem, nie ma nowego początku.
Trudno mi pisać cokolwiek nie zdradzając zbyt wiele. Nie chcę Wam odbierać satysfakcji ( przyjemnością nie mam odwagi tego określić) z czytania i doświadczania tego wszystkiego osobiście. Mimo, że nie ukrywam, iż tyle bólu jest w tej historii, uważam, że jest warta każdej wylanej łzy. Teraz będę bała się kolejnych książek autorki, bo mam wrażenie, że spodobało jej się takie torturowanie czytelników i/ albo ma wenę na trudne tematy. Jednak niezaprzeczalnie ma do tego talent. I może tu słodzę, ale zasłużyła. Choć zwykle mam za takie zagrania chęć autorki zamordować, niejedna przekonała się jak długo chowam urazę, tu choć zadała cios, bolesny, taki mimo wszystko niespodziewany, przykleiła swego rodzaju plaster, na zadane przez siebie rany.
Wybaczam. I jestem skłonna poddać się kolejnej sesji tortur.
Seria Rodzina Santo, to taka, która mogłaby się nie kończyć i mam nadzieję, że Agnieszka ma jeszcze niemało planów wobec bohaterów. Czekam na jeszcze jednego i liczę, że w kolejnym tomie znajdę sugestię, że ciąg dalszy nastąpi.
A Wy ? Daliście się już poturbować ? Macie tę książkę za sobą ? A może znacie całą serię? Jeśli nie, szczerze Wam radzę to zmienić. I mieć oko na twórczość autorki, bo jest tego warta.
Dziękuję za egzemplarz do recenzji i wyglądam już za zbliżającą się premierą - “Podwójny blef” już 7 lutego !