Dziś chciałabym polecić Wam książkę o miłości. Ale nie o porywach serca, namiętności, wielkich czynach i romantycznych spotkaniach. O prawdziwej miłości, która potrafi przezwyciężyć wszystko. O miłości trudnej, szczerej i czystej. Takiej, którą chciałby przeżyć każdy z nas. Bo nie problem jest powiedzieć słowo kocham, gdy wokół panuje sielski spokój. Gdy wszystkie nasze marzenia i plany układają się tak jak sobie zaplanowaliśmy. Nie kłopot być z kimś, jeśli ta osoba spełnia wszystkie nasze oczekiwania i zawsze robi to czego pragniemy. Znacznie trudniej jest pielęgnować miłość, gdy los rzuca nam kłody pod nogi. Gdy otaczający nas świat pędzi nie patrząc na to, czy nadążamy za nim...
Gdy czytałam tę książkę od razu przypomniała mi się fotografia, którą niejednokrotnie widziałam na Facebooku. Zdjęcie dwojga staruszków, trzymających się za ręce i napis:
Spytali parę staruszków jak wytrzymali ze sobą 50 lat. Odpowiedzieli:
"Bo widzi Pan, urodziliśmy się w czasach, gdy jak coś się psuło, to się to naprawiało, a nie wyrzucało do kosza."
Ten tekst według mnie daje sporo do myślenia. W dzisiejszych czasach ludzie rzadko dbają o to co mają. Rzadko pielęgnują to co dało im życie. Przecież znacznie łatwiej jest uciekać od problemów, niż stawić im czoło.
Troszkę się rozpisałam, ale muszę przyznać, że treść tej właśnie książki zmusza czytelnika do pewnych przemyśleń. Jest to bowiem historia pewnego mężczyzny, któremu życie nie ułożyło się tak jakby tego pragnął. Jego małżeństwo nie przeszło próby czasu i niestety jest w trakcie rozwodu z żoną. To trudny dla niego okres. Tęskni za pełną rodziną, za swoimi dziećmi i ciężko jest mu się przyzwyczaić do myśli, że nie ma już z kim dzielić swoich trosk i radości. Co więcej, pewnej nocy budzi go telefon z informacją, że jego mama zmarła. Postanawia więc czym prędzej jechać do rodzinnego domu, by nieść pomoc osamotnionemu ojcu. Jego rodzice zawsze byli idealną parą. Ich miłość widać było w każdym geście, każdym słowie. Przeżyli ze sobą 49 lat...
Po spotkaniu z ojcem i kilku dniach spędzonych w rodzinnym domu przyszedł czas na rozstanie. Na powrót do szarej rzeczywistości w której na nowo trzeba stawić czoła przeciwnościom losu i brnąć do przodu. Jednak na lotnisku, mężczyznę czeka niespodzianka. Ojciec daje mu w prezencie coś, co odmieni jego los. Jego sposób postrzegania zarówno na rodziców i więzi jaka między nimi była, jak i otaczającego go świata. Są to listy rocznicowe. Każdego roku na rocznicę ślubu ojciec Richarda pisał do swej żony list, w którym szczerze wyznawał wszystko co czuł i myślał. A matka Richarda, choć nigdy się do tego nie przyznała, na każdy z nich odpisywała ukrywając je potem przed wszystkimi.
Mężczyzna czytając te listy dowiaduje się jak wielka może być miłość. Jak silne więzi łączyły jego rodziców i jak wiele ich uczucie musiało przezwyciężyć przeciwności. Richard zupełnie inaczej postrzegał swoją rodzinę, miał zupełnie inne zdanie zarówno na temat ojca jak i matki. Te listy otworzyły mu oczy, pozwoliły zrozumieć i co najważniejsze, nauczyć się czym jest prawdziwa miłość. Przyznam szczerze, że mam spory problem, by zrecenzować tę powieść. Chciałabym w jakiś sposób przekazać wam przesłanie tej książki nie odkrywając jednocześnie treści, żebyście mogły same ją poznać, bo uważam, że warto. Ta książka jest bardzo ciepła i taka... prawdziwa. Nie ukazuje nam miłości, którą znamy z romansów. Tutaj autor pokazał nam prawdziwe uczucie. Prawdziwe i szczere...
Ta powieść jak już wcześniej wspomniałam dała mi dużo do myślenia. Przerażała mnie jedynie forma tej lektury, gdyż książka składa się w 90% z listów oraz z przemyśleń Richarda na ich temat. Ogólnie wolę zwykłe powieści z dialogami i opisami. Takie, w których coś się dzieje, jest jakaś fabuła. Tutaj przez cały czas sięgamy wstecz analizując życie rodziców głównego bohatera i śledząc jednocześnie jego wewnętrzną przemianę. Listy rodziców z przeszłości pomagają mu wiele zrozumieć i kto wie... może nawet naprawić to, co wydawałoby się nienaprawialne? Ale o tym dowiecie się już sami :) Polecam.