Roberto Bolaño (1953-2003) chilijski poeta i prozaik. Określany mianem jednego z najwybitniejszych pisarzy latynoamerykańskich swojego pokolenia. W młodości związany był z lewicowym ruchem prezydenta Allende. Po przewrocie politycznym i przejęciu władzy przez generała Pinocheta uciekł z kraju i osiedlił się w Hiszpanii, gdzie mieszkał aż do śmierci. Największa sławę przyniosły mu książki napisane w latach 90 w tym Dzicy detektywi (Los Detectives Salvajes 1998) za która został uhonorowany prestizowymi nagrodami El Premio Herralde de Novela i El Premio Internacional de Novela Rómulo Gallegos (najbardziej prestiżowa nagroda literacka w Ameryce Łacińskiej). Inne powieści tego autora przetłumaczona na język polski to Gwiazda daleka (Estrella distante 1996) oraz Monsieur Pain (1999).
Bohaterem i jednocześnie narratorem książki jest stary umierający ksiądz Sebastián Urrutia Lacroix, który nękany gorączką i halucynacjami snuje opowieść o swoimi życiu. Jego wypowiedzi są chaotyczne, pełne urywanych myśli. Poznajemy go jako księdza, krytyka literackiego, niespełnionego poetę. Znane mu są chilijskie salony literackie i wybitni twórcy w tym Pablo Neruda. To fascynujący spektakl cieni, w którym akcja przenosi się z Chile do okupowanego Paryża, z hiszpańskiej prowincji do Santiago de Chile, gdzie nastają kolejni dyktatorzy.
Wszystko co dzieje się w książce opowiedziane jest bez narzucenia czytelnikowi konkretnych poglądów. Narrator nam pozostawia ocenę jego czynów. Co ciekawe ksiądz Sebastián zdaje się być w przeciwieństwie do autora książki zwolennikiem generała Pinoczeta. Trudno mi ta książkę jakoś jednoznacznie zaklasyfikować. Jest to proza podszyta poezja. Warto czytać miedzy wierszami, z cała pewnością lektura to skłania do refleksji do chwilowego zastanowienia się nad postępowaniem głównego bohatera. Czy to co robił było słuszne czy tez nie? Jednak do tej oceny i do takich przemyśleń wskazana jest chociaż minimalna wiedza o historii Chile. Znajomość języka hiszpańskiego również ułatwia wyłapanie niektórych gier słownych, informacji ukrytych miedzy wierszami. Jak choćby przedziwne nazwiska dwóch przedsiębiorców z którymi w pewnym momencie ksiądz Lacroix nawiązuje współpracę. Ich nazwiska brzmią Oido i Odeim co czytane wspak po hiszpańsku oznacza nienawiść (odio) i strach (miedo).
Książka ta z pewnością nie jest lektora lekką, warto ja czytać mając czas, przez brak akapitów i pojawiające się gdzieniegdzie naprawdę długie zdania czasami trudno przerwać lekturę w dowolnym momencie. Ciągi zdań i słów wciągają nas w spektakl cieni, kolejne zdania następują po sobie niespostrzeżenie, watki urywają się niespodziewanie aby znowu rozpocząć się po kilku kolejnych krótkich zdaniach. W książce tej mnóstwo jest przeciwieństwa długie niekończące się zdania przemieszane są z krótkimi jedno, dwu wyrazowymi, które sprawiają wrażenie wystrzelonych z karabinu.
Ja dałam się porwać czarowi pisarstwa Roberto Bolaño i z cała pewnością chętnie sięgnę również do jego innych książek. Myślę ze książka ta przypadnie do gustu miłośnikom pisarstwa Cortázara i Marqueza. Ja oceniam ja wysoko chociaż mieszane uczucia budzi we mnie okrzykniecie Bolaño „najwybitniejszym”. Może moja niechęć do tego słowa wynika z tego ze jest ono ostatnimi czasy mocno nadużywane. Praktycznie każda nowo wydana książka jest obecnie objawieniem, rewolucją jest najwspanialsza, najlepsza, najwybitniejsza. Wierze jednak ze w przypadku tego autora słowa te nie są nadużyciem mam nadzieje że czytając kolejne jego książki będzie mi dane się o tym przekonać.