Historia toczy się zupełnie innym torem, niż w tomie pierwszym. Długo miałam wrażenie, że czytam całkowicie inną powieść, nigdzie nie natknęłam się na bohaterów z tomu pierwszego i to mnie bardzo zaintrygowało. Dopiero w ostatnim rozdziale te dwa wątki się połączyły i tytułowa Aliedora spotkała Terna, głównego bohatera tomu pierwszego. I teraz w tomie trzecim może będą razem realizować swoje plany. O ile autor nie wymyśli jeszcze kogoś, kogo trzeba przygotować do przeznaczonych mu czynów. Na ostatniej stronie powieści jest napisane: "Dalszy ciąg historii Terna, Aliedory i pozostałych bohaterów w powieści IMIĘ BESTII". Może ta bestia to będzie trzeci bohater?
Ta powieść fantasy jest naprawdę świetna. Niesamowite przygody, zaskakujące zwroty akcji i odkrywanie zupełnie innego oblicza Królestwa Nekropolis to tylko kilka z zalet, które teraz na szybko mogę wymienić. Bogactwo świata przedstawionego, wzajemne relacje wszystkich stworzeń, jednocześnie bardzo rozbudowany świat ludzi. Gdy czytałam o rzece Sichot - granicy między Nekropolis a królestwami ludzi, mimowolnie skojarzyłam ją z Murem w cyklu Martina "Pieśń lodu i ognia". Tam tez była wyraźna granica między światami, której strzec były zobowiązane wszystkie ludy. Tutaj mamy podobnie. Rzeka, bezpośrednio za nią mur, a na nim wojska składające się tylko z ludzi, którzy mają nie dopuścić do przejścia zombi na drugą stronę. Bardzo ciekawe.
Tytułowa Aliedora też wydaje się skrywać wciąż jakieś tajemnice. Spotyka Terna, ale nadal nie wiemy, na czym polega jego niezwykłość. W drugim tomie jest mniej humoru (wszak demon wraca do swojego świata), więcej przerażających zabiegów wpływających na Aliedorę. Generalnie książkę czyta się błyskawicznie. Chyba jest ciut lepsza od Terna, ale Tern też mi się bardzo podobał, więc cóż, pozostaje mi tylko stwierdzić - polubiłam ten cykl i z niecierpliwością czekam na trzeci tom.
No i nie zapominam pochwalić tłumacza - w ogóle nie ma rusycyzmów. Brawo!