Ostatnio mam fazę na czytanie książek o biznesach. O tym jak powstały, rozwijały się i w jaki sposób doszły do miejsca, w którym są teraz. Samsung. Każdy zna tą markę. Wydaje mi się, że w domu każdy ma chociaż jeden sprzęt tej marki – telewizor, mikrofalówkę, zmywarkę a może…telefon komórkowy?
Założyciel Samsunga B.C. Lee zaczął budować swój biznes od sklepu z warzywami i suszonymi rybami. Nazwał go Samsung Sanghoe. Co znaczyło Sklep Trzech Gwiazd. Samsung to inaczej trzy (sam) gwiazdy (sung). A wszystko to już w 1937 roku. Założyciel Samsunga wybierając nazwę wzorował się zapewne na sukcesie Mitsubishi oznaczającego trzy diamenty.
Książka jest pełna faktów i wydarzeń z życia Samsunga. Autor podaje bardzo dużo przykładów z życia firmy, ich spotkań i kultury pracy porównując je do reżimu panującego w Korei Północnej. Sposób traktowania i motywowania pracowników jest rodem z Japonii (stamtąd czerpano wzorce). I nie jest to pozytywny aspekt budowania firmy, natomiast jak widać – skuteczny. Historia opowiedziana jest chronologicznie, patrząc na sukcesy i porażki poszczególnych przedstawicieli klanu Lee, którzy tą firmą zarządzali. I tę władzę (nie zawsze legalnie) sobie przekazywali.
Samsung zanim w ogóle zaczął myśleć o byciu potentatem w świecie technologii, musiał przebyć bardzo długą i wyboistą drogę. Nie zawsze prosto do celu, często na skróty i to ze ściągą. Firma zanim zaczęła myśleć o własnej produkcji telefonów, produkowała półprzewodniki do iPhona. To na nie czekał Apple, by móc stworzyć swojego iPhona żeby móc go zaprezentować światu w 2007 roku. Od tego czasu Samsung nie mógł funkcjonować bez Appla i odwrotnie. A Samsung bardzo mocno analizował telefony takich marek jak Apple, Nokia czy Motorola. Jednocześnie pracując nad własnym modelem. Nie trzeba było długo czekać aż pojawił się konflikt firm, które jednocześnie siebie nawzajem potrzebowały a z drugiej strony zaczęły stanowić dla siebie konkurencję. W pewnym momencie Samsung zaczął otwarcie konkurować z Apple. Bardzo mi się podoba sposób w jaki Samsung przypominał o tym swoim pracownikom:
„W teksańskiej siedzibie Samsunga zaczęły się pojawiać ciężarówki wypełnione świeżymi jabłkami. Kosze z owocami umieszczono przy windach i w pomieszczeniach wypoczynkowych, tak by przy okazji każdej przerwy pracownicy Samsunga pamiętali o swojej misji – ugryzieniu jabłka”. Prawda, że celne?
Wspaniale pokazywane były zabiegi marketingowe, jakich Samsung używał by konkurować z Apple. Od reklam przez marketing szeptany aż po Oskary 2014. Przedstawia historię słynnego zdjęcia – selfie, które wykonała Ellen telefonem Samsung ’a a nie swoim iPhonem. Natomiast tego jak i innych historii nie będę już zdradzać.
Warto do tej książki zajrzeć, pomimo tego że jest pełna koreańskich nazwisk i dość łatwo jest się w tym pogubić ale od czego są podpowiedzi na początku książki.