„Sfora” okazała się być świetną kontynuacją serii kryminalnej z komisarzem Igorem Brudnym. Z miejsca należy się duży plus dla autora – Przemysława Piotrowskiego za pociągnięcie wątków osobistych głównego bohatera. „Piętno” może i miało ciekawszą historię i całokształt wyszedł w niej jeszcze lepiej, ale „Sforze” nie można niczego zarzucić. Wciągnęła mnie tak mocno, że przeczytanie jej zabrało mi tylko półtora dnia!
Izolacja od świata a co za tym idzie, przepotężny gniew pokazuje do jakich czynów jest człowiek zdolny, kiedy nie ma możliwości dorastać w normalnych warunkach. Inspektor Czarnecki dostaje trudną sprawę do rozwiązania – po pobliskich lasach czyha niebezpieczeństwo. W jednym z nich zostaje znaleziona pogryziona zakonnica, bez ręki. Pierwsze skojarzenia jakie przychodzą do głowy zespołowi Komisariatu w Zielonej Górze to wilkołak lub kanibal. W związku z tym, że to nie jedyne tego typu morderstwo, Romuald Czarnecki wychodzi z propozycją dołączenia do swojego zespołu Brudnego oraz jego partnerkę w pracy – Julię Zawadzką. Igor godzi się bez zastanowienia i ma wrażenie, że sprawy z jego przeszłości nie zostały jeszcze do końca rozwiązane…
Po poprzednim wyjaśnieniu kryminalnej zagadki, Igor dochodzi do siebie, bogatszy o informacje na temat swojej rodziny. Wraz ze śmiercią jednego z braci, Brudnego przestaje nawiedzać zmora, którą tłumaczył nieznanym mu wcześniej faktem, że miał niejednego, a dwóch braci bliźniaków… Trzeci z nich krótko przed swoją śmiercią wyjawił prawdę o tym, co się działo w jego życiu, co doprowadziło do nieodwracalnych zmian w mózgu i zabijania w okrutny sposób. Niestety to nie koniec tematu sierocińca, zakonnic i okrucieństw jakie miały miejsce w Domu Dziecka, w którym Igor się wychował. Ze strony na stronę Igor jest coraz bardziej pewny tego, że ostatnie dokonane morderstwa muszą mieć związek z jego przeszłością, a konkretnie, z nieżyjącą już Siostrą Gwidoną. Po przeprawie przez katakumby sierocińca, do komisarza docierają obrazy z przeszłości. Odkrywa on dramatyczne zdarzenia, których dopuszczała się Gwidona, a także jest dzięki temu bardzo blisko prawdy co do tego, kto zabija osoby duchowne. Odpowiedzią na tę sprawę okazuje się być… były prokurator Krzysztof Lis, który odbywa karę w więzieniu za zabójstwo Gwidony. Kiedyś osoba broniąca prawa i osoba godna zaufania – 10 lat pracował z inspektorem Czarneckim – dziś zabójca. Za uzyskanie wszelkich informacji na temat kanibala, który pożera żywcem swojego ofiary, Lis wymaga od policjantów poważnego naginania prawa, które może mieć nieprzyjemne konsekwencje dla każdego, kto spełni jego warunki. Trwa walka z czasem, ryzyko zostaje podjęte, ale Lis pomimo tego wykorzystuje sytuację na swoją korzyść.
Druga część „przygód” z Igorem Brudnym jest dłuższa o 100 stron, ale też bardziej szczegółowa, dzięki czemu tak szybko nie da się odłożyć książki. Na początku trochę się długo rozwija akcja, ale powód tego długiego rozpoczęcia historii zostaje ukazany.
Przemysław Piotrowski zbudował jeszcze bardziej odrażającą historię. To nie tylko kryminał, ale wysokiej jakości horror. Chciałbym żeby to, co znajduje się wewnątrz powieści nie było prawdziwe, ale niestety na świecie tego typu dramaty mają miejsce, a my o nich nie wiemy i przez wiele lat takie historie nie są rozwiązywane. Postać Gwidony to postać diabła. Tylko tak można ją porównać do kogokolwiek.
Brak szczęśliwych zakończeń jest czasami wybawieniem i jedynym ratunkiem.