Myślę, że można powiedzieć, że każdy z nas ma swój ulubiony typ książek, po który sięga najczęściej, jaki jest Wasz?
Nieco większy kłopot pojawia się już z jednoznacznym określeniem samego gatunku. Czasem w kryminałach niektórym brakuje krwawych opisów zbrodni, z kolei inni w romansach mają często przesyt scen erotycznych. Jak we wszystkim i tutaj idealny byłby balans, dzięki któremu treść mogłaby zadowolić każdą stronę. Z pewnością też, gdy w jednej historii tworzy się taki mix gatunkowy, naprawdę łatwo jest przesadzić. Jednak w odwrotnej sytuacji, powstaje nam niezwykle wyważona, niepowtarzalna prawdziwa perełka literacka. I tego właśnie dokonała Anna Falatyn, w swojej kolejnej książce „Mecenas”, która rozpoczyna zupełnie nową serię KodeX osadzoną w prawniczym świecie.
„Decydując o ludzkim losie, skazując kogoś lub broniąc, nie ma się nigdy pewności, że konkretne działania są słuszne. Nigdy jednoznacznie nie wskażemy: to on zabił, to on popełnił zbrodnię. Jedno można uznać za pewnik: każdy jest po części winny…”
Po lekturze cyklu „Prawniczka Camorry”, który był po prostu fenomenalny, autorka naprawdę wysoka zawiesiła sobie poprzeczkę. Jej debiut pokazał świetny warsztat pisarski, jednak wraz z kolejną częścią wzrastały oczekiwania, a i te zostały niejednokrotnie przebite. I wydawać by się mogło, że częściowo wiemy czego się spodziewać, jednak w przypadku „Mecenasa” trzeba być przygotowanym na wszystko. Choć nawet to nie uchroni nikogo przed licznymi zwrotami akcji i tajemnicami, które przyprawiają nieświadomego czytelnika o szybsze bicie serca i zawroty głowy. Można tu odnaleźć już dobrze znaną, a przy tym zupełnie nową odsłonę pisarką Ani.
Zacznijmy od pewniaków - perfekcyjny research, który zapewne w dużej części stoi za klimatem powieści spod pióra autorki. Jako osoba, która na co dzień sama uczęszcza na wykłady z prawa karnego i psychologii kryminalnej, dosłownie czułam się jak na powtórce zagadnień przed egzaminem. Co więcej, muszę przyznać, że jako aplikantka pod skrzydłami Wojciecha Bieleckiego na pewno jeszcze musiałabym się doszkalać i chłonąć wiedzę od niemal nieomylnego w swoim fachu mecenasa. Tak właśnie pisze i tworzy swoich bohaterów Anna Falatyn. Czuć jej przygotowanie do podejmowanej tematyki. W końcu książka z wątkiem prawniczym nie opiera się tylko na rozprawie, a przy diagnozowaniu seryjnych zabójców w jakimś stopniu niezbędna jest wiedza z kryminologii, profilowania czy medycyny sądowej. Tutaj nie ma jakichkolwiek dopowiedzeń, wszystko jest zgłębione, dopracowane i dopięte na ostatni guzik. Często wiele możemy się dowiedzieć, ale przy tym nie będziemy zarzucani suchymi faktami, artykułami czy typologią zachowań zabójców. Tutaj każdy detal ma swoje miejsce i jest płynnie wprowadzonym zagadaniem budującym tło akcji, którą naprawdę czuć. Każdy akapit, każde zdanie i każda kropka jest po coś, a całokształt naprowadza nas na odkrywanie tego, co starannie zaplanowała autorka.
Myślę, że uwagi też wymaga przyjrzenie się postaciom, które zarówno w żeńskiej, jak i prawdziwie męskiej odsłonie skradają serca. Zawzięta prokurator Zuzanna Wysocka, która musiała się napracować, aby osiągnąć sukces i wspiąć się po „prawniczej drabinie.” Życie jej nie oszczędzało od najmłodszych lat. Tak naprawdę, to Wojciech, zaczął wprowadzać do jej nastoletniego świata pierwsze promienie radości, jednak to to był również tym, który doprowadził do jej upadku. Jest na tyle silną i upartą bohaterką, że podniosła się i walczy o swoje, ale jego powrót rozdrapuje na nowo dawne rany, a tym samym skrzywdzona kobieta, przy licznych starciach z dawną miłością porzuci swoją maskę obojętności. No i wspomniany już Wojciech Bielecki, niesamowicie wykreowana postać. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że być może jest to jak dotąd najlepiej utkany bohater przez Annę Falatyn. Dla jednych będzie wzbudzał kontrowersje swoją postawą, dla wielu wydawać się będzie zwykłym bucem, który się wywyższa, a w tym wszystkim łatwo przegapić, że i on podobnie jak pani prokurator, skrywa w sobie ogrom cierpienia, strachu, bólu i samotności. Jest wrakiem człowieka, który tonie, a wszystkie jego działania są efektem domino, w którym jedna błędna decyzja ciągnie za sobą kolejne. Przy tym zdarzają się te chwile, w których jest przy boku Zuzanny, przy której nie jeden raz wykazuje się troską, opieką, czułością i miłością w najpiękniejszej postaci. Ta dwójka niesamowicie silnie na siebie oddziaływuje. Są dla siebie stworzeni, jednak jeśli zasłużony spokój i szczęście są im pisane, to będą musieli jeszcze na nie poczekać.
O „Mecenasie” mogłabym długo opowiadać i nie tylko dlatego, że już to mój pierwszy patronat, z którego nie mogłabym być bardziej dumna. Jest to po prostu powieść, którą wręcz żyłam. Po raz pierwszy pochłonęłam ją w dwa dni, mimo zmęczenia musiałam czytać dalej, dowiedzieć się wszystkiego najlepiej natychmiast. Pokochałam tych bohaterów, tak jak oni przeżywałam nowo odkryte fakty, wzruszałam się razem z nimi i oczekiwałam rozprawy, tworząc kolejne teorie, kto jest naprawdę winny. Wsiąknęłam w tę książkę, a po skończeniu nie chciałam z niej wychodzić. I miałam to szczęście, że w niedalekim odstępie czasu, poznałam również fenomenalną kontynuację tej części. „Mecenas” tak naprawdę dopiero wszystko otwiera. Rozbudza ciekawość, zostawia z mnóstwem pytań, a to co dopiera czeka w finale będzie mistrzowskim zwieńczeniem.
Świat prawników, intrygi, skomplikowana problematyka, tajemnice z przeszłości, wielowątkowość. Od miłości po nienawiść do na nowo rodzących się uczuć, motyw drugiej szansy. Humor, strach, śmiech, łzy. Piekielnie przemyślana i skonstruowana fabuła. Bohaterowie, o których się nie zapomina - takie kombinacje, które się komponują w wydaniu Anny Falatyn wychodzą perfekcyjnie, naprawdę zachęcam, żebyście sprawdzili to sami.