Czasami przypadkowe zdarzenia potrafią wywrócić nasze życie do góry nogami. Z początku możemy źle na nie zareagować, będąc pod wpływem silnych emocji. Wcale nie oznacza to jednak zmian na gorsze. Może bowiem przytrafić się nam coś, co z pozoru nas irytuje, czy denerwuje, a ostatecznie wnosi mnóstwo plusów. W takiej sytuacji znalazła się właśnie Yukari Hayasaka bohaterka mangi autorstwa Ai Yazawy, pt. Paradise Kiss.
Zacznijmy od małej podróży w czasie. Manga Paradise Kiss po raz pierwszy ukazała się w 1999 r. w japońskim magazynie Zipper. Stanowi ona spin-off innego tytułu, nad którym pani Yazawa pracowała wcześniej. Mowa o Neighborhood Story, które w naszym kraju niestety się nie ukazało. Za to przedmiot tej recenzji miał już swoją chwilę chwały na naszym rynku w 2003 r. Dziś możemy nacieszyć się jego zupełnie nowym wydaniem.
Co na zewnątrz, a co w środku
I tak, jeszcze przed otwarciem pierwszych stron mangi wiedziałem, że czeka mnie świetna zabawa. Obwoluta komiksu została bowiem wykonana w technologii lakierowania wybiórczego (poczytajcie sobie o nim tutaj). Bez problemu dostrzeżecie o co chodzi a mianowicie o wypukłą sieć pokrywającą właściwą obwolutę, ukazującą się pod światłem. Wygląda to pięknie i nadaje tomikowi oryginalności. W pierwszym wydaniu na taki bajer nie mogliście liczyć.
Następnie przechodzimy do wnętrza, a tam już na samym wstępie czeka nas kolejna niespodzianka! Z pozoru widzimy elegancką, niebieską suknię zawieszoną na manekinie. Gdy jednak odwracamy kolejną stroną przekonujemy się, że jest to kalka! Chyba nie muszę tłumaczyć, że chodzi o rodzaj przezroczystego papieru, pozwalający kopiować rysunki. W tym przypadku użyto go w bardzo oryginalny sposób za co wydawnictwu należy się pochwała.
W końcu przechodzimy do treści. Na ten pierwszy tom Paradise Kiss składa się 10 rozdziałów plus jeden specjalny, w którym bohaterowie próbują przedstawić nam autorkę. Przyznam szczerze, że w ogóle nie sprawdzałem wcześniej czego dotyczy ten tytuł, by mieć większą niespodziankę. Nie było to dla mnie problemem, gdyż lubię czytać przeróżne historie, bez względu na gatunek. Akurat ta należy do gatunku josei, koncentrującego się na życiu i rozterkach płci pięknej.
Mangę śmiało możemy określić mianem komedii romantycznej. O tym, że nie brakuje tu humoru przekonujemy się już na jej pierwszych stronach. Co zaś tyczy się romansu, tego doświadczamy z czasem, choć dosyć wcześnie orientujemy się, że coś jest na rzeczy w tej kwestii. Paradise Kiss, w dużym skrócie, opowiada historię osiemnastoletniej licealistki Yukari, która przypadkowo zostaje wypatrzona na ulicy przez grupkę uczniów Technikum Artystycznego. Planują pokaz mody i uznali, że bohaterka idealnie nadawałaby się na ich modelkę. Ta nie jest jednak co do tego przekonana, ale może z czasem jej zdanie zmieni się za namowami przystojnego chłopaka oraz za sprawą charyzmatycznych osobowości bohaterów? O tym przekonujemy się, pogrążając się w lekturze mangi.
Wiarygodne wątki i dużo humoru
Po zachwyceniu się dodatkowymi kolorowymi stronami wydrukowanymi na specjalnym papierze, nareszcie zaczęła się historia. I już pierwsze zachowanie Yukari przekonało mnie, że mam z nią coś wspólnego. Dziewczyna bowiem na środku ulicy, czekając na zielone światło, w myślach złorzeczyła wszystkim, narzekając na ścisk. Nieraz tak mam. Co więcej, następnie zaliczył ją jakiś naprawdę dziwnie wyglądający chłopak – później dowiadujemy się, że jest to Arashi – a następnie bardzo elegancko i stylowo ubrana kobieta – Daisuke. Tak trafia do tytułowego atelier Paradise Kiss, w którym poznajemy jeszcze przystojnego lidera grupy George’a.
Z historii przebija mnóstwo humoru, który autorka przez większość czasu podkreśla za pomocą rysunków. W wielu tego rodzaju fragmentach rysunki stają się nieco uproszczone, po prostu bardzo humorystyczne, co dodatkowo potęguje śmieszność sytuacji. Co zaś tyczy się reszty ilustracji i oprawy graficznej mangi, to Ai Yazawa dba przede wszystkim o to by wszelkiego rodzaju ciuchy, biżuteria i dodatki, które mają na sobie bohaterowie zawsze wyglądały jak najlepiej. Widać, że jest to dla niej priorytet. Samo otoczenie, w którym się znajdują nie zawsze musi być szczegółowo oddane. Liczą się przede wszystkim bohaterowie oraz talent nastoletnich kreatorów mody.
Wracając do Yukari. Mówiłem, że mam z nią coś wspólnego i myślę, że wielu młodych, ale także starszych czytelników pomyśli podobnie. Dziewczyna żyje pod presją matki, której sporym wymaganiom stara się sprostać. W wolnym czasie chodzi na dodatkowe zajęcia. W większości poświęca się na nauce, co niewątpliwie negatywnie odbija się na jej samopoczuciu. Znam ten ból. Jednakże, na jej drodze stają bardzo charyzmatyczne i nietuzinkowe postacie, które powoli zmieniają dziewczynę, a może raczej pozytywnie na nią wpływają. Zmiany przychodzą od samej nastolatki.
Ocena – musicie sięgnąć po Paradise Kiss
Niby jest tu pewien element przewidywalności, bo spodziewamy się, że Yukari zmięknie i dołączy do George’a, Arashiego i Miwako, a jednak Paradise Kiss wciąga. Niewątpliwie jest to zasługa humoru, który jest różnorodny. Z jednej strony autorka potrafi sobie robić jaja w stylu “zaraz ci wsadzę ten kij do billarda w tyłek”, a z drugiej mamy rozterki Yukari, która ma wiele wyobrażeń na różny temat, także miłosny, choć nie posiada doświadczenia. Skoro facet się przy tym dobrze bawi (patrz: ja), to dziewczynom manga tym bardziej się spodoba.
Przypadł mi do gustu również fakt, że autorka nie gna z fabułą i nie popędza swoich bohaterów. Historia rozwija się spokojnie, tak jakby to miało miejsce w rzeczywistości. W jakimś sensie buduje to napięcie, bo przez dugi czas nie jesteśmy przekonani co do tego, że Yukari zgodzi się być modelką nowo poznanych kolegów. To samo tyczy się jej relacji z Georgem, który początkowo sprawia wrażenie zwykłego podrywacza, ale z czasem, choć w dość nietypowy sposób, pokazuje swoją głębię. Kulminacją tego wątku jest zresztą ostatnia strona tego tomu, na której… O tym już przekonacie się z lektury. Gorąco polecam!