Recenzja
Współpraca reklamowa z @wydawnictwoniezwykle
Premiera 31.10.2023 r.
„Follow me” – Emilia Szelest
Od czystej nienawiści do gorącego i namiętnego romansu, usłanego wieloma traumami i problemami z przeszłości.
Elka mieszka z mamą, studiuje a w weekendy jeździ w swoje ukochane góry. Kiedy w nich jest, czuje się wolna i beztroska. Szczyty pozwalają na zapomnieniu o przykrych doświadczeniach. Ma jedną najbliższa przyjaciółkę i nikt więcej do szczęścia nie jest jej potrzebny. Ma pewien problem z którym bardzo mocno walczy, ale nie zawsze udaje się jej z nim wygrać. Od samego początku pała nienawiścią do pewnego chłopaka. Jest dla niego niemiła, nieuprzejma, ale tym samym często o nim myśli.
Eryk to sławny instagramer, który całe swoje życie kocha się w górach. Teraz zamiast kontynuować pasje jest zmuszony do studiowania. Nie ma na to ochoty, ale z drugiej strony ma też swoje powody, aby tak robić. Kiedy poznaje Elkę jest nią zafascynowany, zdegustowany i zły. Nie wie dlaczego, ale coś niewidzialnego ciągnie go w stronę tej dziewczyny. Pragnie odkryć wszystkie jej karty i pomóc we wszystkim.
Pierwsze spotkanie bohaterów jest zwykłe i w sumie nie zawiera w sobie zbyt wielu emocji, ale każde kolejne przysparza im większej ilości kłótni i droczeń. W sumie na samym początku nienawiść była bardzo mocno wyczuwalna, głownie z jej strony. Ona broniła się przed nim. Chciała żeby dał jej spokój. To on pragnął dowiedzieć się czemu ona go tak nienawidzi. Robił wszystko aby poznać przyczyny jej zachowania. Bardzo podobała mi się ta nienawiść, była wręcz namacalna. Czułam każdą emocję i uczucie. Za to potem wszystko się troszkę zepsuło. Bohaterowie nie wiadomo skąd zakochali się w sobie i bardzo szybko poszli do łóżka. Brakowało mi tego delikatnego przejścia w którym mogłabym się wczuć i przede wszystkim zobaczyć jak nienawiść przeszła w miłość. Myślę, że mogło to być związane z mała ilością stron. Ich nienawiść była bardzo długo ciągnięta i ona była super, ale potem akcja przyśpieszyła tak, że się w pewnym momencie zgubiłam. Do tego doszła kumulacja ich problemów, które z każdą stroną się nawarstwiały.
Czułam, że autorka ma wiele do zaoferowania, bo to jak przedstawiła ich nienawiść było genialne. Gdyby potem w takiej samej ilości była przedawniona powolna miłość to byłaby to genialna książka z motywem gór w tle. O właśnie, jeśli chodzi o góry, to bardzo podobały mi się opisy i ich wędrówki. Troszkę było mi ich mało, ale każde wspomnienie z nimi było miłą i świeżą rzeczą. Kolejną rzeczą która była w ciekawy sposób przedstawiony, były ich problemy. Nie były tylko napominane, ale cały czas czułam, że coś jest z nimi nie tak. Ciągle myśleli o przeszłości. Zatracali się w niej, chociaż starali się stwarzać problemy normalności. Nie raz po policzku popłynęła mi łza, kiedy wspominali złe czasy. Tacy młodzi, a tylko krzywd ich już spotkało.
Ogólnie rzecz ujmując historia nie była zła. Parę wątków mi się podobało, ale najbardziej ubolewam nad ich relacją miłosną. Podobała mi się w połowie, ale żeby porządnie ocenić to sami musicie się przekonać.
6/10