Pozostając wierna ulubionemu motywowi, przedstawiam Wam dzisiaj kolejną gangsterską książkę, ale nie jakąś tam grzeczniutką i cukierkową, tylko właśnie taką trochę bardziej mroczną i nieprzewidywalną. Co Wy na to? Chcecie dowiedzieć się o niej czegoś więcej? Zapraszam na krótką recenzję „Felix. Mroczna zemsta.”
Powracamy do pary bohaterów — Grety i Felixa, których dobrze poznaliśmy, czytając „Vigo. Mroczne serce”. Po raz drugi Pani Iwona wrzuciła nas bez najmniejszego ostrzeżenia w zimny, brutalny i bezwzględny mafijny półświatek. Choć od makabrycznych wydarzeń w domu Milana, kończących poprzednią cześć, minęło kilka tygodni, to napięta sytuacja wcale nie uległa poprawie. Morderca jednego z braci Hryniewiczów nadal pozostaje na wolności. Młodziutka Greta wszelkimi sposobami próbuje zapomnieć o swoim mężu i uczuciu, którym go obdarzyła. Felix skupia wszystkie swoje siły na obsesyjnej chęci zemsty oraz na przywróceniu spokoju i harmonii w swoim poukładanym życiu, które Greta swoim pojawieniem, wywróciła do góry nogami. Tytułowy bohater nie dopuszcza do siebie myśli, że brakuje mu obecności młodej żony i woli pogrążyć się w wygodnym związku z Idą, którą doskonale zna od wielu lat i wie, czego może się po niej spodziewać. Po śmierci Viga wszystkie szemrane interesy spadły na jego barki i musi zmierzyć się w pojedynkę z piętrzącymi się problemami. Właśnie w tych chwilach zaczyna dotkliwie odczuwać brak swojego brata, który do tej pory kroczył razem z nim po tej niebezpiecznej ścieżce. Dodatkowo pojawiają się kolejni wrogowie, którzy bardzo chętnie wykorzystają jego najmniejsze słabości i z przyjemnością go wyeliminują.
Przyznaję, że „Vigo” zrobił na mnie piorunujące wrażenie i byłam bardzo ciekawa czy „Felix” również taki będzie. Szczerze powiedziawszy, bardzo na to liczyłam i wiecie co?? Nie zawiodłam się!! Ach co to była za historia! Ciekawiło mnie jak potoczy się relacja łącząca Felixa i Gretę, Pani Iwona w tej części dodała więcej „uczucia” między tą dwójką, co idealnie dopełniło całość opowieści. Naprawdę ta dwójka była sobie pisana, mimo dość interesujących początków. Ich miłości była trudna, mroczna i zdecydowanie nie była usłana różami, a przy tym była silna i niesamowicie namiętna. Nawiązując jeszcze do pierwszego tomu, to najbardziej zapadła mi w pamięci postać Karoliny vel Sary i bardzo dziękuję, że mogłam poznać jej dalsze losy, choć do szczęśliwych raczej nie można ich przypisać. W gruncie rzeczy jest mi jej żal i jej historia zdecydowanie zostanie ze mną na dłużej. Na uwagę również zasługuje sama kreacja mafii, jej brutalność, bezwzględność, brak jakichkolwiek skrupułów. Autorka nie przedstawiła jej jako elitarnej grupy ludzi, którzy tak do końca wcale nie są przecież źli, dla których liczy się przede wszystkim rodzina, wpojone od urodzenia zasady i bezgraniczna lojalność — co powiedzmy sobie szczerze, w większości książek zdarza się nagminnie. W tym przypadku akcja, goni akcję, całość jest przemyślana i sensowna. Widać ogrom włożonej pracy. Pani Iwona wykonała „kawał dobrej roboty” i stworzyła trudną a przy tym intrygującą historię z domieszką prawdziwego mroku, którą się po prostu pochłania. Nic tu nie jest oczywiste, a wręcz jest nieprzewidywalne. Mam pewne, być może mylne wrażenie, że jeszcze usłyszymy o rodzinie Hryniewiczów i być może spotkamy się jeszcze z niektórymi bohaterami. Jeżeli macie ochotę na nietuzinkową i niecukierkową historię, to z czystym sumieniem mogę Wam zaproponować cały cykl „Władcy półświatka”. Ja jak najbardziej polecam.