,,Szaleństwo elfów” jest trzecią częścią Kroniki Mac O’Connor . W poprzednich książkach, Mac przybyła do Dublina by znaleźć zabójcę swojej siostry Aliny. Na miejscu odwiała się, że jest widzącą sidle ( widzi elfy) a świat jest pełen złych i mrocznych istot (cienie, szary człowiek, stwór o wielu paszczach). Dziewczyna angażuje się w wypełnienie ostatniej woli swojej zmarłej siostry, próbuję odnaleźć Sinsar Dubh, mroczną księgę o niepojętej mocy. Tajemniczą księgą zainteresowani są też inni m.in. Barrons- tajemniczy, przystojny i bogaty pracodawca Mac( twierdzi, że interesuje go wartość kolekcjonerska książki). V’lan – elfi książę, seksualny zabójca, próbujący zjednać sobie Mac( twierdzi, że chce zdobyć księgę dla swojej pani). Wielki Pan- zabójca Aliny, wyrachowany i zły do szpiku kości( chcę zdobyć księgę by zawładnąć nad światem). Dziewczyna uważa, że może ufać tylko sobie, że tak będzie najbezpieczniej.
W ,,Szaleństwo elfów” Mac dowiaduję się kilku nowych rzeczy o Sinsar Dubh. Mianowicie, że księga zamienia każdą osobę która ją dotknie w bezwzględnego zabójcę. A dziewczyna nie może zbliżyć się do księgi ponieważ czuję przy niej ogromny fizyczny ból. Ponadto ktoś przesyła do księgarni kartki z dziennika Aliny. Wynika z nich, że siostra Mac była przerażona. Twierdziła, że zabójca się zbliża ale zło jest coraz bliżej. To się potwierdza ponieważ mury pomiędzy światami ( dobrym i złym) są coraz słabsze. Mac zbliża się do V’lana jednocześnie oddalając się od Barronsa. Oczywiście ten drugi nie jest z tego powodu zadowolony.
W tej części akcja staje się jeszcze bardziej dynamiczna, bohaterowie coraz bardziej niecierpliwi a siły zła jeszcze bardziej agresywne i przebiegłe. Fabuła po raz kolejny nie zawiodła, wszystko jest spójne i dobrze przemyślane. Opisy są dokładne, dzięki czemu mamy doskonały pogląd na rzeczywistość otaczającą Amerykankę. Książka jest pisana jako pamiętnik Mac, jak dla mnie jest to dobry pomysł. Dziewczyna jest inteligentna, bystra i zabawna a jej małe słowne potyczki z Barronesem dodają pikanterii i humoru książce.
Bohaterowie są niewątpliwie najlepszą częścią książki. Mac jest twardą dziewczyną, która potrafi dużo znieść. Jednocześnie jej wygląd wcale na to nie wskazuje. Lubi róż, starannie dba o siebie( na samym początku pierwszej części wyglądała jak Barbie), nosi tęczowe ubrania. Barrons jest jej zupełnym przeciwieństwem, silny, mroczny, słuszniej postury, brutalny (dla wrogów) i tajemniczy . V’lan natomiast stara się zjednać sobie Mac, będąc przeciwieństwem Barronsa. Nie darze go zbytnią sympatią, jak dla mnie ukrywa on jakąś mroczną tajemnice.
Bardzo intrygujące są stosunki pomiędzy Mac a Jericho Barrons. Ta dwójka ciągle się przyciąga i odpycha. Jednocześnie żadne z nich sobie nie ufa. Mac tak naprawdę niczego nie wie o Barronsie, nigdy nie odpowiedział on na żadne z jej pytań. Ale jedno jest pewne i niezaprzeczalne, tyle razy gdy była w opresji Barrons zawsze ją z niej wyciągał.
Zakończenie jest istną bombą. Z niecierpliwością czekam na kolejną cześć.
Seria o Mac O’Connor należy aktualnie do moich ulubionych. Dobrze napisana, o ciekawej fabule, interesujących bohaterach. Język prosty i zabawny, jednak muszę to zaznaczyć nie jest to książka płytka , bezwartościowa o której szybko się zapomina.
Polecam 10/10