Czy „Dobre maniery dla miłych ludzi, którzy czasem mówią K***A” Amy Alkon faktycznie jest poradnikiem dotyczącym bon tonu? W mojej opinii nie jest. To raczej humorystyczna książka przedstawiająca sytuacje, w których różni, samolubni ludzie naruszają spokój innych, zawierająca garść porad, jak można próbować sprowadzić ich do pionu. Autorka nie jest żadnym autorytetem w tych kwestiach i, prawdę mówiąc, nie chciałabym, aby ktokolwiek stosował się do jej rad.
W książce znajduje dwa plusy: pierwszy to komizm. Nie mogę odmówić autorce, że udało się jej kilka razy mnie rozbawić, a z drugiej strony nie nazwałabym jej żartów błyskotliwymi. Kąśliwe, ironiczne uwagi wyprowadzane z dosyć szalonych skojarzeń czasem bawią, jednak nie należą do wyrafinowanych.
Drugi plus to piętnowanie niegrzecznych zachowań. Pokazywanie, że ludzie są tak naprawdę samolubami, którzy często nie liczą się z potrzebami, czy też prawami innych ludzi – sąsiadów, współpasażerów, anonimowych użytkowników Internetu uświadamia, że wiele razy jesteśmy nie w porządku wobec innych ludzi. Konieczne jest zwracanie uwagi na to, czy nasze zachowanie nie przeszkadza innym, nie narusza w jakiś spokój ich spokoju.
Propozycje radzenia sobie z takimi sytuacjami, zaprezentowane przez autorkę często nie mają nic wspólnego z dobrymi manierami. Nagrywanie, upublicznianie w Internecie chamskiego zachowania to raczej nie jest droga do rozwiązania problemu niesprzątania po zwierzętach, wyrzucania śmieci na posesje sąsiadów itp. Pomijając nawet legalność takich działań.
Propozycje autorki mają w sobie dużo agresji, ale też takiego cywilnego tchórzostwa. Naklejanie obraźliwych naklejek na źle zaparkowane samochody to przejaw dobrych manier?
Autorka próbuje w kilku miejscach wyjaśnić, dlaczego ludzie zachowują się niewłaściwie. Przypisuje to zbyt dużej liczbie kontaktów społecznych, przez które nasze mózgi są przeładowane. Opisuje pewne mechanizmy psychiczne, zgodnie z którymi zaatakowani, bronimy się również atakiem. To dlatego przekonuje, że jeśli chcemy uciszyć głośnego sąsiada, lepiej nie robić tego poprzez złośliwe komentarze lecz uciec się do miłej prośby z wytłumaczeniem, czemu oczekujemy spokoju.
Wbrew pozorom książkę czyta się długo, bo została wydrukowana czcionką używaną chyba tylko w umowach i regulaminach korzystania z sieci komórkowych (pozwolę sobie być również kąśliwa).
Sięgając po tę książkę, nie oczekujcie przewodnika po savoir vivre. To nie jest poradnik o tym, jak się dobrze zachować w przeróżnych sytuacjach. Współczesność przyniosła ze sobą nowe wyzwania, w których trudno rozpoznać, co wypada, a czego nie. Kulturalne korzystanie z Internetu i innych środków teleinformatycznych to pole, na którym można się wykazać aspirując do tworzenia nowoczesnego przewodnika po dobrych manierach. Tymczasem autorka rozważa, w którym momencie pierwszej randki uciec od stolika, jeśli nasz towarzysz cały czas gapi się w swój telefon. Zatem czytajcie, jeśli chcecie się rozerwać, chociaż nawet tego nie gwarantuję.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta w serwisie nakanapie.pl