…Bo wszystko zaczęło się w puszczy. Nasi przodkowie mieszkali na wielkich, porośniętych prastarą puszczą obszarach między Wisłą a Wartą. Lecz najpierw trzeba było puszczę zaadoptować, ściąć i postawić chaty, potem udomowić i żyć na owej ziemi. Uprawiać rolę, hodować zwierza i szkolić pokolenia. Mieszko i Bolesław wyszli z puszczy, i to puszcza dała im siłę. Siłę pierwotną i twórczą. To puszcza dała im dom, schronienie i bezpieczeństwo. Czarna, gęsta, straszna. Odstraszała wrogów, złość i demonów.
O tym właśnie pisze Antoni Gołubiew. O początkach naszego kraju. Od tego, że wszystko wyszło z lasu – dosłownie. Pisze językiem owych lat, pięknym, urzekającym. Dlatego powieść wymaga powolnego smakowania, degustowania, bo dopiero wówczas można odczuć całe jej piękno. Czytasz powoli, bez pośpiechu. Czytasz i czujesz sens słów, wiesz o czym mowa, nawet jeśli wcześniej nie znałeś tego słownictwa. Pierwsze strony zastanawiają dlaczego owa powieść nie ma odnośników wyjaśniających obce nam słowa lecz owe słowa są obce jedynie na początku – potem czujemy je, wchodzimy w nie i rozumiemy. To wspaniała powieść przesycona historycznymi wydarzeniami i historycznymi postaciami. Autor portretuje wszystkie warstwy społeczne, od prostego plotkarza, po księcia Bolesława czy cesarza Ottona III. Splata losy bohaterów jak warkocz. Ukazuje szereg walk i politycznych rozgrywek, zatargów i układów. Mamy okazję zasiadać w każdym domu, chacie czy lichym ganku. Czasem nie wpuszczają nas poza próg i trzymają na polu. Chłop chłopu w końcu nie równy.
Nie sądziłam, że trafię na tak piękną powieść. Nie należę do fanów historii, ani jej znawców, dlatego tym bardziej czuję się szczęśliwa, że taka książka do mnie przyszła. A do tego mój zachwyt. Sztywne okładki zachęcały, fakt, ale treść stron, jej zawartość to piękno, które nie znajduje sobie równego. Wystarczyło, że moje oczy ledwo wtopiły się w tekst, gdy uświadomiłam sobie, że wybrałam najlepszą powieść historyczną OSTATNICH LAT. Wyhamowałam w tym życiu pełnym zakrętów i upadków. Uciekłam od świata ludzi, zamykając się w chacie obok dzikiej puszczy.
Gołubiew pokazuje autentyczne obrazy, w których nie ma kłamstwa, przerysowania czy kolorowych wyobrażeń. Tu mamy mocną prozę acz przetykaną zabawnymi scenami. Mamy fakty, zabawę i prawdę. Mamy obraz naszej Polski podany tak, że każdy jest go w stanie przyswoić.
Ta powieść zachwyca i magnetyzuje. Wywołuje zadumę, ciekawość i skłania do rozmów o niej, a to tylko dowodzi jak niebywałym pisarzem jest Antoni Gołubiew. I jakże się cieszę na zbiegi okoliczności. Na znajdowanie książek, które o znalezienie się nie proszą...
I wiem, że kupię następny tom