"Pustostany" trafiły w moje ręce trochę przez przypadek. Nie za bardzo wiedziałem czego mam się spodziewać po tej książce, więc postanowiłem nie spodziewać się niczego. Zdarzyło mi się kilkukrotnie przechodzić przez praskie ulice, założyłem, że to doświadczenie może okazać się przydatne podczas lektury. Ciekawostka - nie dostałem przysłowiowego wpie#dolu, a zamiast tego wiele lukratywnych ofert zakupu papierosów od ulicznych handlarzy. Co prawda nie palę, ale to i tak było bardzo miłe.
Spróbuję wam trochę przybliżyć treść "Pustostanów"... A nie jest to takie łatwe. Szczerze mówiąc, to najlepiej, gdyby każdy sam sobie przeczytał i wyrobił własne zdanie na temat tej książki. Byłoby prościej. 😉 Gdybyście wiedzieli, z czym będziecie mieli do czynienia, przyznalibyście mi rację. Więc tak, najpierw fakty - "Pustostany" to 19 krótkich rozdziałów + cv Doroty Kotas. Każdy z rozdziałów luźno nawiązuje do tytułowego 'motywu przewodniego'. Np. rozdział 6. Bazar, rozdział 10. pijak/umieranie osób. Pisząc "luźno nawiązuje", mam na myśli - baaardzo luźno nawiązuje. Teoretycznie znajdujemy się wraz z narrautorką (ale wymyśliłem) w starej kamienicy lub na pobliskich ulicach, a w praktyce... W praktyce to jest zupełnie inaczej. Wiedzcie, że będziecie zwodzeni. Może nawet trochę okłamywani. Ale nie martwcie się. Spokój ducha narrautorki na pewno szybko wam się udzieli. Zastanawialiście się kiedyś, ile skarbów może kryć zakurzony strych? Albo bazarowe stoisko z rzeczami których nikt nie potrzebuje? Albo opuszczone kilka lat temu mieszkanie, w którym czas się właściwie zatrzymał? Zdajecie sobie sprawę, ile emocji może dostarczyć zakup spodni na OLX? I to w niedziele niehandlową? Albo próba sprzedaży zabytkowych monet u starego Śmieciarza-Rupieciarza? Zwyczajne życie, które po prostu się dzieje za oknem kamienicy, przy spojrzeniu z bliska, okazuje się posiadać zdumiewające właściwości...
Wydaje mi się, że opowieść której stajemy się świadkami czytając "Pustostany" nie ma jakiegoś szczególnego morału. Ani początku. Ani końca. I wcale żadnej z tych rzeczy nie potrzebuje aby jej lektura sprawiła dużą przyjemność i satysfakcję. Narrautorka (ostatni raz używam tego 'słowa', no co, mi się spodobało:) zabiera nas w dziwną, czasami trochę niepokojącą, a czasami zabawną podróż po rzeczywistości, która nawet nie jest do końca prawdziwa. Ale czy jest fikcją? Wizja Doroty Kotas coś w sobie ma... Coś nieokreślonego, co jednocześnie każe pożerać kolejne zdania i uśmiechać się pod nosem. Codzienność z niecodziennej perspektywy. Ciężko jest 'rozgryźć' innych ludzi. Ale można próbować... Zaczynałem czytać z myślą "CODOC#UJA", żeby po kilku stronach dać się zwyczajnie oczarować. Pomijając wrażliwość i spostrzegawczość, które w tej robocie są przecież niezbędne, autorka opisuje świat w krytyczny, ale pozbawiony złośliwości sposób. Jest w tym taka fajna, bardzo ludzka łagodność. I szczypta czarnego humoru. I sporo surrealistycznych rodzynków. Świat ma do zaoferowania znacznie więcej, niż widać na pierwszy rzut oka. Potrzebuje jedynie naszej uwagi. Debiut Doroty Kotas stanowczo wart jest tej uwagi. Podobało mi się. Przy okazji - tytuł "Pustostany" nabrał teraz dla mnie odczuwalnie szerszego znaczenia.
https://kompotzpopiolu.blogspot.com/