„Dla innych są wzorem idealnej pary, lecz życie układa własne scenariusze. Ewelina jest młodą, zadbaną kobietą. Jej mąż Rafał to dobrze zapowiadający się architekt. On robi karierę. Ona pracuje, ale o karierze nie myśli. Dla niej liczy się tylko Rafał i wspólnie spędzone wieczory. Pewnego dnia w ich związku pojawia się pierwsza rysa, a wkrótce kolejne... Ewelina - zapatrzona w Rafała jak w lustro - za wszystko, co złe wini wyłącznie siebie. W końcu zaczyna sobie zdawać sprawę, że trwa w związku toksycznym. Postanawia walczyć o swoją godność, wyzwolić się i żyć także dla siebie... Czy kobieta po przejściach może odnaleźć szczęście? Czy kobieta po przejściach może stać się kobietą sukcesu? W tej książce znajdziesz odpowiedź.”
Gdy tylko wzięłam do ręki „Puść już mnie” wiedziałam jedno – czeka mnie miły wieczór przy szklance dobrej herbaty, niczym spotkanie z koleżanką, którą ma mi do opowiedzenia ciekawą historię.
Po książkach Piotra Kołodziejczaka zaczęłam spodziewać się pewnych rzeczy między innymi: sytuacji bądź problemu wokół którego budowana jest akcja, ciekawych bohaterów rodem z naszego podwórka, wrażenia że podobna sytuacja może spotkać nas czy sąsiada, elementów humorów, kilku myśli do refleksji oraz zaskoczenia w jednej niewielkiej książeczce o nieciekawej okładce. Tak było i tym razem, prawie…
Fabuła ksiązki wciąga i intryguje. Relacje damsko - męskie, toksyczne związki, ale także o tym jak zmienia nas doznana krzywda. Piotr Kołodziejczak starał się zanalizować psychikę kobiety, dla której głównym priorytetem stał się dom i dbanie o męża, dla którego „porzuciła siebie” oraz kobiety niezależnej feministki, wyzwolonej kobiety biznesu. Dwie skrajne postawy i jednak kobieta Jak z jednej przemieniła się w drugą? Czy jeszcze zaufa? O tym właśnie jest ta opowieść. Bohaterzy bardzo ludzcy choć czasami miałam wrażenie absurdalności lub zwyczajnego przerysowania. Może po prostu wydaje mi się że sama zachowałabym się inaczej? Już wcześniej podjęła jakieś decyzje? Przejrzałą na oczy? Jeśli ksiązka rodzi takie pytania, jeśli każe nam się zastanowić to czas poświęcony na jej lekturę nigdy nie będzie czasem straconym.
Lubią tą potoczność stylu i języka, ta zwyczajność harmonizuje z moim odczuciem, że taka lub podobna sytuacja może mieć miejsce tuż obok, może za płotem…
Elementy humoru lubię i cenię, nawet jeśli uśmiecham się z powodu jakiegoś lekko niwalnego dialogu, czyta się o wiele przyjemniej,
Czekałam na to zaskoczenie w finale. Rozumiem w jaki sposób autor chciał je osiągnąć, ale tym razem nie wyszło. Miałam wrażenie jakby postać Basi była tylko w tym celu wprowadzona by móc na niej budować końcowe napięcie. Samego napięcia też zabrakło bo czy najważniejszy był wybór bohaterki czy może fakt, że jakiegoś dokonała?
Tym razem to książka dla kobiet, nie potrafię sobie wyobrazić jakiegoś znanego mi pana czytającego ją, w sam raz na miłe popołudnie, lub chwile oczekiwania.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Borgis