Trzyletnia Maya i jej o rok starszy brat ( ich korzenie sięgają Afryki) jadą pociągiem z Zachodu na głębokie Południe. Małżeństwo ich rodziców się rozpada, dziećmi opiekuje się babcia ze strony ojca.
Po niedługim czasie Mayę zabiera ojciec i oddaje pod opiekę matki. Kobieta żyje z mężczyzną, który gwałci dziewczynkę. Maya milknie na pięć długich lat – dopiero odkrycie poezji pomaga dziewczynce „odblokować się”, przeżyć do końca traumę.
„Wiem dlaczego w klatce śpiewa ptak” jest opowieścią biograficzną, zatem trzeba wierzyć że to co przeczytałem – jest prawdą. Trudno jednak uwierzyć w to co opisuje Maya Angelou. Autorka dorastała w latach trzydziestych i czterdziestych w małym miasteczku na amerykańskim Południu oraz w Kalifornii, w domach surowej, religijnej babci i nowoczesnej, kontrowersyjnej mamy. Są to dwa światy, które nie mają punktu stycznego, a jednak zdarzyły się w życiu młodej dziewczyny – jeden po drugim. Z pewnością w głowie Mai powstał zamęt, zamęt podwojony nieobyczajnym zachowaniem „wujka”, który posłużył się dziewczynką jak materacem. Przepraszam za tak brutalne porównanie, ale nie mogę przejść koło tego wątku obojętnie. Maya straciła swoją dziecięcą niewinność i musiała niestety dojrzeć zdecydowanie za szybko. Przechodzi fazy buntu, fascynacji nauką, jednak wciąż jest w niej ta dziecięca naiwność, która sprawia, że zdarza się też uśmiechnąć podczas lektury. Uśmiechnąć się przez łzy jednak, bo tuż za rogiem – na następnej stronie – czeka na nią demon ciemności i pogardy dla ludzkiej godności. Świat dorosłych przestał istnieć, najważniejszą osobą dla Mai został brat, młodszy brat. Podkreślam różnicę wieku – jest bowiem rzeczą niepokojącą to że dziecko nie może polegać na starszych od niej, musi żalić się komuś, kto pewnie i tak niewiele rozumie z tego co usłyszy.
Nie jest łatwy ten świat, świat Mai. Można powiedzieć że czytając powieść dotykamy samego dna życia ludzkiego. Samych pierwocin, pecyn, plugawych rzeczy. To jest pierwszy etap życia Mai – przecież gdy dorosła została aktorką, poetką. Sprawą nader interesującą jest jak kobieta wyrwała się z tego życiowego bagna.
Niech pointą tych rozważań będzie fragment wiersza Mai Angelou, inspirowany poematem, którego jeden z wersów dał tytuł omawianej powieści. Poemat napisał afroamerykański poeta, Paul Laurence Dunbar, a jego fragment brzmi tak:
ale ptak w klatce stoi na grobie marzeń
jego cień krzyczy na koszmarny krzyk
jego skrzydła są obcięte, a nogi związane
więc otwiera gardło, aby zaśpiewać
Ten zacytowany przed chwilą wiersz wykorzystuje wyobrażenie ptaka w klatce, aby rozwodzić się nad opresją, z jaką borykają się Afroamerykanie. Jednak w przeciwieństwie do poematu Dunbara, Caged Bird ilustruje różnice między czarnymi i białymi, mówiąc również o ptaku, który jest wolny, a tym samym „ośmiela się zawładnąć niebem”. Natomiast ptak w klatce śpiewa nie po to, by wyrazić radość, ale by wyrazić tęsknotę za wolnością.
Jestem zauroczony stylem, którym posługuje się autorka. Pięknie, a jednocześnie chropowato, pisze o rzeczach brzydkich. Nie użala się nad sobą. Po prostu pisze „to było straszne, być Murzynem i nie mieć żadnego wpływu na własne życie”.
Z książki dosłownie wylewają się emocje. Poruszyła ona we mnie struny wrażliwości, empatii i miłości. Miałem poczucie że bohaterowie krążą gdzieś blisko mnie, nawet śnili mi się. A to jest nie lada rekomendacja. Gdy śni mi się powieść – to już coś oznacza. Oznacza że powieść nie tyle mi się podobała ( podoba), co weszła w krwiobieg. Inaczej mówiąc: nie zapomnę tej powieści do końca życia. Jest ona ważna, aby zrozumieć człowieka samotnego. Aby pojąc system zachowań panujących w U.S.A. w latach, gdy rozgrywa się akcja powieści – w latach trzydziestych dwudziestego wieku. Nie tak dawno, tak blisko.