Najpierw moją uwagę zwróciła rewelacyjna okładka, potem tytuł i opis, po którym spodziewałam się thrillera psychologicznego. W trakcie lektury „ Pokrewnych dusz „ zorientowałam się, że książkę napisała młoda pisarka Agata Kołakowska, która ma na swoim koncie kilkanaście powieści obyczajowych. Jedną z nich nawet przeczytałam, autorka ujęła mnie wtedy stylem pisania, mądrymi przemyśleniami i wielobarwnymi postaciami. Postanowiłam wówczas, że przeczytam także inne książki Kołakowskiej, gdyż nieodmiennie zachwyca czytelniczki niebanalnymi historiami o ludzkich uczuciach, pragnieniach, dążeniu do celu. W ferworze zajęć i innych lektur jakoś o tym zapomniałam, a teraz okazja nadarzyła się sama.
Spodziewałam się po tej książce chyba zbyt wiele. Sadzę, że autorka postawiła sobie wysoko poprzeczkę łącząc powieść obyczajową z elementami charakterystycznymi dla thrillera psychologicznego. Niestety dość długo nie potrafiłam się wciągnąć, bo mnogość bohaterów i wątków wprowadza w powieści niepotrzebny chaos, który odwodził mnie od tego, co najbardziej istotne. Lektura książki wymagała ode mnie skupienia, musiałam się starać by nie zgubić wątku. Autorka stworzyła dość skomplikowaną historię, w której sporo się dzieje zarówno w przeszłości jak i teraźniejszości. Potem w miarę rozwoju akcji czytało mi się już o wiele lepiej, ale trudno mi uznać powieść za literaturę wybitną. Pomysł ciekawy i intrygujący, lecz cała historia jest mało realna. Mnóstwo w niej nieprawdopodobnych zdarzeń i zbiegów okoliczności, które mogłyby zdarzyć się w rzeczywistości, ale szansa ich wystąpienia jest raczej znikoma.
„Pokrewne dusze” to powieść dosyć mroczna, opowiadająca o skomplikowanych relacjach dwóch kobiet Marty i Mileny. Terapeutki i pacjentki. Obie obarczone bagażem trudnych doświadczeń próbujące walczyć z traumą i negatywnymi konsekwencjami nieprzepracowanych problemów. Marta Woźniak po tragicznej śmierci swojej siostry za wszelką cenę próbuje poukładać swoje życie na nowo. Podczas sesji dostrzega możliwość zapełnienia luki w sercu po starcie siostry i próbuje nawiązać bliższe relacje z Mileną. Milena Gajewska natomiast dla swoich pacjentów jest nie tylko terapeutką uczestniczy w ich życiu bardziej niż im się wydaje.
Żadnej z bohaterek nie polubiłam, bo ich zachowanie było jednakowo niedorzeczne i irytujące. O ile mogłam zrozumieć postępowanie pacjentki to nie potrafiłam uznać postępowania terapeutki za choćby minimalnie realne. Zwłaszcza wydarzenia, które mają miejsce po wizycie Gajewskiej w domu pacjentki.
W sumie książkę czyta się wartko i może się podobać. Narracja jest lekka i płynna, bo bazuje głównie na dialogach. Przede wszystkim dużym plusem powieści jest lekki język autorki i przyjemny styl. Nie należy tu oczekiwać studium ludzkiej psychiki, bo pod tym względem książka jest niewiarygodna, natomiast, jeżeli potraktuje się ją, jako pozycję rozrywkową można w miarę przyjemnie spędzić czas na czytaniu. Myślę, że ta historia Kołakowską trochę przerosła. Ale bardzo dobrze, że próbuje wyjść ze stereotypów, może następnym razem będzie lepiej.
„ Wszak ludzie borykają się ze sobą. A czasem tak się zapętlają, że nie potrafią wyjść z błędnego koła. „