'' W ludzkich opowieściach są niespójności, drobne nieprawdy, nie tyle kłamstwa, ile raczej skróty myślowe powodujące, że ludzie, albo wielu ludzi jednocześnie, w różnych momentach opowiadają historie, a w ich wersjach nie do końca wszystko się zgadza ''
Ponieważ interesuje i ciekawi mnie wszystko co wiąże się z psyche, chociażby nawet tylko w nazwie, tudzież tytule, kiedy nadarzyła się okazja przeczytania książki '' Psychoterapeutka '' Helene Flood, nie wahałam się ani chwili.
To debiutancka książka tej autorki, ale już okrzyknięta została bestsellerem, a prawa do jej publikacji sprzedano wydawnictwom z 28 krajów. Jednak Helene Flood, jest przede wszystkim psychologiem i pracownikiem Norweskiego centrum badań nad przemocą i zespołem stresu pourazowego. Jak można więc być przekonanym praca psychologa niewątpliwie pomogła autorce w pisaniu tego psychologicznego thrillera. A zwłaszcza w bezbłędnym skonstruowaniu postaci głównej bohaterki, czyli Sary.
Bo Sara jest właśnie psychologiem, po wyczerpującej i niezadowalającej jej pracy z trudną młodzieżą, w państwowych instytucjach, Sara otwiera prywatną praktykę. Ma tylko trzech stałych pacjentów i jakoś nie bardzo potrafi, albo nie chce ? postarać się o większą ich ilość. Jest kobietą bardzo skoncentrowaną na szczegółach, detalach , analizach wszystkiego i wszystkich, nie tylko swoich pacjentów, ale również siebie samej. Ma też męża, o imieniu Sigurd, który wespół z dwojgiem swoich przyjaciół prowadzi biuro architektoniczne . Pewnego dnia jej mąż umawia się ze swoimi przyjaciółmi i jednocześnie współpracownikami na ''męski weekend '', niestety nigdy nie dociera do czekających na niego kolegów...i tutaj zaczyna się sprawa prawdziwie kryminalna...
To co mnie najbardziej poruszyło w tej książce , to wszechobecny chłód i zagubienie głównej bohaterki. Miałam wrażenie że czuję namacalne zimno bijące z kart tej książki, z relacji między jej bohaterami . W małżeństwie Sary chłód, niby się kochali, niby planowali swoje życie na wiele lat razem, ale nie czułam między nimi ciepła. Relacje Sary z ojcem, o którym mówi '' tatuś '' , dorosła ponad trzydziestoletnia kobieta, ale rozmawia z nim tylko o książkach i błahych sprawach. Trochę '' cieplej '' jest w relacjach Sary ze starszą siostrą, ale to też wciąż za mało ciepła .Nawet okładka jest doskonale dobrana, w tych chłodnych niebieskich kolorach, potęguje jeszcze odczuwalne przez czytelnika zimno. Oraz ta twarz widoczna zza zasłony, mimo że tylko do połowy, to doskonale uwidacznia strach, zagubienie, niepewność. Kiedy Sara dostrzega w swoim domu różne delikatne zmiany, których sama nie poczyniła, zaczyna wątpić w siebie zaczyna się obawiać że traci rozum. Kiedy '' słyszałam '' jej mamrotanie '' musisz się uspokoić '', '' to na pewno się da racjonalnie wytłumaczyć '', udzielały mi się jej odczucia i zagubienie i sama miałam wrażenie że zanurzam się w jakimś dziwnym Matriksie. Jeszcze jedna taka drobna ciekawostka . Zauważyłam że w tej książce wszyscy są na '' per Ty ''. Przyjeżdżają policjanci którzy zwracają się do Sary po imieniu i ona do nich również . Czytałam wcześniej kilka innych norweskich kryminałów jednak nie zauważyłam tam czegoś takiego . Jest to dla mnie ciekawe, chociaż póki co niemożliwe do zweryfikowania, gdyż nigdy w Norwegii nie byłam .
Zastanawiam się komu mogę polecić tę pozycję i wydaje mi się że na pewno czytelnikom takim jak ja, którzy docenią skomplikowaną postać Sary i jej równie skomplikowane relacje z rodziną i swoją i męża. Ale też i tym którzy lubią niekonwencjonalne zagadki kryminalne.
Książkę otrzymałam, za co serdecznie dziękuję, z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl"