Sześcioletni Maks zaginął rok temu.
Co się z nim stało, wie tylko sprawca.
Ale teraz jest pacjentem na oddziale psychiatrii sądowej
o maksymalnym zabezpieczeniu.
I MILCZY. Zrozpaczony ojciec Maksa decyduje się na desperacki krok: SAM ZOSTAJE PACJENTEM.
Po "Pacjenta" sięgnęłam niemal automatycznie, po opisie umieszczonym na stronie tytułowej "żeby zdobyć prawdę trzeba stracić rozum". Sprawił on, że chęć sięgnięcia po tą książkę była ogromna. Akcja fabuły dzieli się na dwie części: pobyt w silnie strzeżonym oddziale szpitala psychiatrycznego Stein w berlińskiej dzielnicy Tegel, oraz życie bohaterów poza nim.
Sebastian Fitzek ma to do siebie, że w swoich książkach pierwszą "bombę" serwuje już na pierwszych stronach książki. Tym razem otrzymujemy zabójstwo oraz wprowadzenie do historii o tajemniczym inkubatorze, który choć może nie jest najbardziej przerażającym i wymyślnym narzędziem tortur to ciekawi i stanowi wskazówkę do motywacji mordercy. Następnie przez większą połowę książki poznajemy zwyczaje pacjentów szpitala psychiatrycznego Stein, intrygę zainicjowaną przez jednego z rodziców porwanego przez mordercę chłopca- Maksa oraz życie, a raczej egzystowanie jego najbliższych. Tutaj chcę zwrócić uwagę na mój pierwszy zarzut dotyczący "Pacjenta". Otóż przez dużą część fabuły otrzymujemy informację, że morderca dzieci jest bardzo niebezpieczny, i ma bardzo wiele osób na swoim sumieniu, a tymczasem poza początkową wzmianką o Laurze, i jej matce Miriam, cała uwaga skupia się tylko na Maksie Berkhofie. Brakowało mi jeszcze kilku choćby zdawkowych zdań o pozostałych ofiarach.
Kolejna sprawa to sam szpital psychiatryczny Stein. "Dziwki i koks na zawołanie" w tego typu miejscach to dla mnie zupełnie nierealna rzecz, zwłaszcza dla mordercy, który żyje tylko dlatego, że nikt nie potrafi go pozbawić życia, a każdy z bohaterów chętnie by tego dokonał.
Bohaterowie to zdecydowanie najlepszy aspekt książki. Sebastian Fitzek jest mistrzem w konstruowaniu bohaterów. Za murami szpitala Stein walkę na śmierć i życie podejmują Till Berkhof - zdesperowany, aby wymierzyć sprawiedliwość ojciec, który nie cofnie się przed niczym, aby dowiedzieć się co tak naprawdę stało się z jego synem, oraz Guido Tramnitz
"młody człowiek o przyjaznym spojrzeniu, robiący wrażenie zrównoważonego
z sympatycznym uśmiechem na twarzy". Człowiek z historią i bardzo nie codziennymi pragnieniami.
Poza nimi w pewnym momencie do gry wkracza niejaki Patrick Winter, który również będzie miał "coś do powiedzenia". W tym momencie zwrócę uwagę na drugi zarzut dotyczący znajomości i relacji pomiędzy Tillem Berkhofem i Patrickiem Winterem, która jak dla mnie jest za bardzo pogmatwana. Mam przeczucie, że tutaj autor nieco przedobrzył. Postacie drugoplanowe nie pojawiły się w moim odczuciu, aby zapełnić lukę, czy stworzyć "sztuczny tłum" są potrzebne i znakomicie spełniają swoją rolę.
Zakończenie: zaskakujące, lecz wywrócone do góry nogami, nie wywołało we mnie szoku i niedowierzania, że dałam się "zrobić na szaro", tylko chęć wertowania raz jeszcze kartek, żeby zobaczyć co było takiego w książce, co pozwoliło autorowi, oprócz jego inwencji na taki, a nie inny zabieg. Jako dodatkowy bonus do lektury mogę wskazać podziękowanie z końca strony, które rzadko czytam, ale tym razem jest to coś innego, z czym warto się zapoznać.
"Pacjent" nie jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością tego autora, ale pierwsza z jego książek z którą miałam problem. Przed lekturą nastawiałam się na "masę emocji" związaną z "czytelniczym pobytem w szpitalu psychiatrycznym o zaostrzonym rygorze" oraz na tzw "ciary", które pojawiają się praktycznie zawsze przy czytaniu książki spod pióra Fitzka. Co otrzymałam? Emocje połączone z nutką zawodu, ponieważ autor w "Pacjencie" już od pierwszych stron daje czytelnikowi nadzieję na coś naprawdę dobrego. Nawet poszłam o krok dalej i pozwoliłam sobie sądzić, że może to być jego najlepsza jak do tej pory książka, niestety tak nie było. Lektura szła mi dosyć opornie co składałam na karb braku czasu, czy chęci delektowania się słowem. Okazało się, że po prostu spodziewałam się czegoś więcej. Książkę mogę polecić osobom lubującym się w tematyce psychiatryczno- psychologicznej, oraz fanom twórczości Sebastiana Fitzka.