„Wielkie małe życie" przepięknie napisana, pełna uroku, humoru i optymizmu historia, opowiadająca o wszystkim co jest w życiu ważne. O miłości, oddaniu i przyjaźni…
Psy żyją krótko, za krótko, ale człowiek wie, co go czeka. Wie, że będzie cierpiał, że straci psa, że to będzie ogromna rozpacz, więc stara się wykorzystywać jak najlepiej każdą chwilę, cieszyć się ile się da jej radością i niewinnością, ponieważ złudna jest myśl, że pies będzie z nami przez całe życie. Jakże piękna jest twarda uczciwość tego faktu, kiedy przyjmuje się i ofiarowuje miłość, cały czas mając świadomość jej trudnej do udźwignięcia ceny. Może kochające psy to dla nas forma pokuty za wszystkie inne złudzenia, na jakie sobie pozwalamy, i za błędy, które popełniamy z ich powodu. (s. 312)
Długo zbierałam się do napisania tej recenzji. Lektura wywołała całą lawinę emocji, które w moim odczuciu były już głęboko schowane. „Wielkie małe życie" to poruszająca historia miłości człowieka do psa, będąca jednocześnie namiastką autobiografii autora. Dean Koontz - amerykański pisarz, autor licznych thrillerów i horrorów. To postać skryta, unikająca blasku fleszy, żyjąca w swoim bezpiecznym i poukładanym świecie. Codzienną rutynę przerywa pojawienie się Trixie cudnej golden retrieverki. To pies wyszkolony, by pomagać osobom niewidomym. Psia dama z powodu kontuzji przechodzi na emeryturę i tak trafia do domu pisarza. Od tej pory wiele się zmieni.
Kto ma/miał psa na własnej skórze doświadczył terapeutycznej mocy kontaktu z tymi niezwykłymi zwierzętami. Kiedy bezskutecznie starałam się o zostanie mamą po raz drugi, w najczarniejszej chwili pojawił się Rebel – owczarek niemiecki – pies po przejściach. Postanowiliśmy się nim zająć. Rebel pozwolił mi wrócić do równowagi, a kiedy po roku okazało się, że jestem w upragnionej ciąży towarzyszył mi podczas przymusowego leżenia w domu. Rodzina obawiała się, czy pies nie zrobi krzywdy dziecku, jednak Rebel był najczulszą niańką dla mojego syna. Kiedy po trzech latach nasz ONek ciężko zachorował, długo o niego walczyliśmy, niestety nie można go było uratować.
Autor także przeprowadza nas przez czas odejścia Trixie. Ten moment lektury intymny i wzruszający pozwala inaczej spojrzeć na psi los. Spojrzeć z dystansu na istotę egzystencji każdej żywej istoty, którą jest nieuchronna śmierć.
Cudowna powieść. Skarbnica pięknych i mądrych cytatów. Wiele w niej refleksji nad życiem. Chociaż niektórym temat może się wydawać zwykły i „oklepany”, przecież literatura zna wiele takich przykładów, dla mnie jest to wyjątkowa opowieść o niepowtarzalnej relacji jaką nawiązać może człowiek i pies. Polecam miłośnikom czworonogów i radzę zaopatrzyć się w paczkę chusteczek.
Istotą, z którą Dean Koontz spędzał najwięcej czasu, leżąc na podłodze i wymieniając zakochane spojrzenia, był niezwykły pies o imieniu Trixie. Pies, który wiedział wszystko o radości życia, cierpliwo...
Istotą, z którą Dean Koontz spędzał najwięcej czasu, leżąc na podłodze i wymieniając zakochane spojrzenia, był niezwykły pies o imieniu Trixie. Pies, który wiedział wszystko o radości życia, cierpliwo...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @ania_gt
„Wszystko, co sobie wymyślisz”
„Władca Pierścieni” to jedna z najbardziej niezwykłych i najmocniej rozpoznawalnych książek w całej współczesnej literaturze. Monumentalna, napisana z epickim rozmachem ...
Z Mordimerem Madderdinem łączy mnie dosyć zażyła przyjaźń, trwająca nieprzerwanie od osiemnastu tomów. I jak to w dłuższym związku bywa są wzloty i upadki. Mam problem z...