Porozmawiajmy o kobiecości. Katarzyna Miller, psycholożka, stworzyła kobiece abecadło. Wyróżniła cechy, rzeczy, postawy, które według niej towarzyszą kobietom, definiują, ale też uciskają je. Rozprawia się ze stereotypami i prowokuje nas, żebyśmy zastanowiły się, czy jesteśmy spełnionymi, szczęśliwymi kobietami.
Książka „Kobiety od A do Z” ma formę zbioru felietonów ułożonych w kolejności alfabetycznej. Do każdej litery autorka dopasowała hasło (lub hasła), które w jej mniemaniu mówi o kobiecości i oczywiście je rozwija. Wybory subiektywne, jednak w kontekście całej publikacji faktycznie dające obraz kobiety i pewnych kierunków, w jakie szeroko pojęta kobiecość zmierza.
Znajdziemy tu wywody o charakterze psychologicznym – a nawet bardzo osobiste – które prowokują nas (a przynajmniej mnie) do przemyślenia swoich wyborów i odpowiedzenia sobie na pytanie, na ile były nasze. Przyznam, że nie do końca zgadzam się z pewnymi zapatrywaniami Katarzyny Miller, szczególnie na temat kobiet wybierających życie rodzinne. Co prawda w tekście o emancypacji padają wspaniałe słowa: „Decyzja o pozostaniu w domu przy dzieciach też może być wyrazem emancypacji. Kobieta ma pewne prawo wybrać, czy chce być gospodynią domową, czy rozwijać karierę zawodową”[1]. Natomiast czuć, że psycholożka chce „wypchnąć” panie z przysłowiowej kuchni, że – według niej – pozostanie w domu jest rezygnacją z czegoś. Ja stoję na stanowisku, że każdy nasz wybór generuje zyski i straty. Z czegoś rezygnujemy, żeby coś dostać. Musimy uczciwie z samym sobą rozsądzić, na czym nam najbardziej zależy. Abstrahując od różnic naszego patrzenia na świat, trzeba przyznać, że Katarzyna Miller sprytnie mnie sprowokowała, do odpowiedzi na pytanie na ile ulegam stereotypom i wzorcom wychowania. I mam nadzieję, że i wy podejmiecie się takiego rozliczenia.
Druga grupa zagadnień nawiązuje do seksualności, która to mozolnie, ale konsekwentnie się wyzwala. Ta sfera dotyczy każdego i nie możemy traktować jej jako coś wstydliwego. Powinniśmy zestawiać z nią trzy wartości: szczerość, szacunek i edukacja, i Katarzyna Miller takie podejście promuje. Ciekawym jest, jak inaczej patrzy na pewne pojęcia, które powszechnie (chyba) nabrały pejoratywnego wydźwięku. Szczególnie mam na myśli teksty „Romans” i „Kochanka” oraz „Uwodzenie”. Psycholożka, na ich przykładzie, pokazuje, że nie zawsze trzeba „na maksa”, żeby poczuć satysfakcję.
Moja przyjaciółka powiedziała mi kiedyś: „Wiesz za co cię lubię? Bo na wiele rzeczy patrzymy inaczej, a i tak się szanujemy”. Podobną relację mam z Katarzyną Miller. Czuję, że ją napędza coś innego niż mnie. Że mamy inny stosunek do ról społecznych, feminizmu i samej kobiecości. Jednak lektura książki „Kobiety od A do Z” była orzeźwiająca. Z wielką przyjemnością wysłuchałam tego innego głosu, bo „mądrego miło posłuchać”. Nie czułam się atakowana. Katarzyna Miller nie kryje swoich poglądów, ale pozostawia czytelnikowi przestrzeń na własne i szanuje jego stanowisko. Podkreślając, że: „Dbanie o to, żeby mi [w sensie człowiekowi] było dobrze i żebym czuła się spełniona i szczęśliwa, powoduje przeważnie, że taka jestem”[2]. I z tą myślą odkładam „Kobiety od A do Z” na półkę.
[1] Katarzyna Miller, Dariusz Janiszewski, „Kobiety od A do Z czyli o tym, co ważne dla kobiecej tożsamości, o emocjach, postawach i życiowych wyborach”, wyd. Zwierciadło, Warszawa 2023, s. 49.
[2] Tamże, s. 91.